Google
This is adigiial copy ofa bix>k thal was preservcd for generał ions on library s1il'Ivl-s before ii was carcfully scanncd by Google as parł of a projecl
to make the world's books discovcrable onlinc.
Ii has survived long enough for ihc copyrighl lo expire and the book to enter the public domain. A public domain book is one ihal was never subjecl
Ui copyright or whose legał copyrighl lerm has e.\pired. Whelhcr a book is in ihc publik domain may vary couniry loeouniry. Public domain books
are our galeways lo the pasł. represenling a weallh of bisiory, cullure and knowledge thafs oflen diflicull to discover.
Marks, notalions and olher marginalia presenl in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journey from the
publisher lo a library and linally to you.
Usage guidelines
Google is proud to partner willi libraries lo digili/e public domain malerials and make theni widcly acccssiblc. Public domain books bclong to the
public and we are merę lv their cuslodians. Ncvcrlhclcss. this work is c.\pcnsivc. so in order lo kecp providing lliis resourcc. we havc laken steps lo
prcvcnt abusc by commcrcial parlics. iiicliidmg placmg Icchnical rcslriclions on aulomaled uuerying.
We alsoask that you:
+ Make non-commercial u.se ofthc files We designed Google Book Search for usc by individuals. and we reuuesl that you usc thesc files for
pcrsonal, non-commercial purposes.
+ Refrain from mttoinatcd t/uerying Do not send aulomaled uueries of any sorl to Google's system: If you are conducting research on machinę
translation. optical character rccognilion or olher areas where access lo a large amounl of lc.\t is hclpful. plcase conlact us. We cneourage the
use of public domain malerials for thesc purposes and may be able to help.
+ Maintain attribution The Google "watermark" you sec on cach lilc is csscntial for informing pcoplc aboul this projecl and hclping them lind
additional malerials llirough Google Book Search. Plcase do not remove it.
+ Keep it legał Whatever your use, remember that you arc responsible for ensuring that whal you arc doing is legał. Do not assume that just
bccausc we belicvc a book is in the public domain for users in ihc United Siatcs. ihat ihc work is also in the public domain for users in other
counlries. Wliclhcr a book is slill in copyrighl varics from country lo country, and we can'l offer guidancc on wliclhcr any specilic usc of
any specilic book is allowcd. Plcase do not assume that a book's appearance in Google Book Search mcans it can be used in any manner
anywhere in ihc worki. Copyrighl infringcmcnl I i ubili ty can be quite severe.
About Google Book Search
Google 's mission is lo organize the world's information and to make it univcrsally acccssiblc and uscful. Google Book Search helps readers
discovcr ihc workfs books whilc liclpmg aulliors and publishcrs rcach new audiences. You can search ihrough I lic luli lc\l of this book on I lic web
at |http : //books . google . com/|
Google
Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznych pólkach, zanim została troskliwie zeska-
nowana przez Google w ramach projektu światowej biblioteki sieciowej.
Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą sic częścią powszedniego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego
dziedzictwa to książka nigdy nie objęta, prawami autorskimi lub do której prawa, te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego
dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota, do przeszłości. Stanowią nieoceniony
dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy.
Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują sic również w tym pliku - przypominając
długą podróż tej książki od wydawcy do biblioteki, a wreszcie do Ciebie.
Zasady użytkowania
Google szczyci sic współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich
upubliczniaińa. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a mv po prosili staramy sieje zachować dla przyszłych
pokoleń. Niemniej jednak, prace takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostarczać te materiały, podjęliśmy środki,
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów
komercyjnych.
Prosimy również o:
• Wykorzystywanie tych plików jedynie w celach niekomercyjnych
Google Book Seareh to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w niekomercyjnych
celach prywatnych.
• Nie automatyzowanie zapytań
Prosimy o niewysyla.nie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia
badań nad tłumaczeniami maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków lub innymi dziedzinami, w których przydatny jest
dosl.ęp do dużych ilości tekstu, prosimy o koniaki z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym
dziedzictwem do takich celów-. Możemy być w tym pomocni.
• Zachowywanie przypisań
Znak wodny"Google w każdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania, dodatkowych
materiałów za pośrednictwem Google Book Seareh. Prosimy go nie usuwać.
łganie prawa
W każdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że
skoro dana książka została uznana za część powszedniego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam
sposób traktowano w innych krajach. Ochrona praw- autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych krajów, a
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jc-t dozwolony. Prosimy nit 1 przyjmować, że dostępność
jakiejkolwiek książki w Google Book Seareh ozna.cza. że można jej używać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe.
Informacje o usłudze Google Book Seareh
Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book
Seareh ułatwia czytelnikom znajdowanie książek / całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst
tej książki można przeszukiwać w biternccic jod. ado -'■u Ti ttp ://books. google. comTl
^^^^^^^^^^^^M
Z ŻYCIA
POLAKÓW WE FRANCY]
RZUT OKA NA 50-LETNIE KOLEJE
TOWARZYSTWA
EIST0RYCZNO-LITERACKI160
W PARYŻU
183S-188S
Ł GADON
T A II V L
Bim,HlTKK.\ POLSKA, 6, QDAI 0'QRLGANS
SK.MD GŁÓWNA W KSIĘGARNI G. G«BBTHKKRA I SP.
W KRAKOWIE
Z ZYGIA
POLAKÓW WE FRANCYI
1832 — 1882
Z DRUKARNI POLSKIEJ ADRYANNY ZABIEŻYNY WDOWY
Z ZYC IA
POLAKÓW WE FRANCYI
RZUT OKA NA 50-LETNIE KOLEJE
TOWARZYSTWA
HISTORYCZNO-LITERACKIEGO
W PARYŻU
1832—1882
L. GADON
CttoDłk Eai^Tow. Hialor.-Literaoklego.
PARYŻ
BIBLIOTEKA POLSKA, 6, QUAI D'ORLEANS.
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI G. GEBETHNERA I SP.
W KRAKOWIE
Z dzisiejszym dniem upływa pół wieku istnienia naszego To-
warzystwa; pierwsi jego założyciele, tylko co przybyli na tu-
lactwo, dnia 3-go Maja 1832 odbyli pierwsze swe posiedzenie.
Ktoś wyrzekł, ze u nas, gdzie wytrwałość i skrzętna praca nie
naleta do cnot codziennych, u nas, wśród społeczeństwa, na
które klęski raz po raz spadają, to co trwa, juz dla tego tylko
*e trwa, zasługuje na uwagę. Przeżyliśmy pół wieku — a za-
tem trwaliśmy. Ta długa przestrzeń jest, niestety, miara naszych
nieszczęść publicznych ; boć i inni, nie Polacy, przybywali do
Francyi na wychodztwo, rozbijali tu swe namioty, a przecze-
kawszy krótka chwilę burzy i gromów, wracali do Ojczyzny.
Ale nasze namioty pozrywały wichry złudzeń i zawodów; na-
stała zima niezisiczonych nadziei. . . . Musieliśmy pobudować
domy.
I Dach ten (1), pod którym w tej chwili zebrani jesteśmy, nie
[i) Rzecz ta była odczytaną w Izbie Posiedzeń Towarzystwa Histo-
ryczno-Literackiego w Paryżu, na zgromadzeniu publicznem _dnia 3 "
Staja 1882 roku, t. j. w pięćdziesięcioletnią Rocznice założę
Towarzystwa.
— 6 —
jedyny, pod jakim tu na tułactwie głowy polskie się schroniły *
powstały obok niego i inne Zakłady nie mniej zacne i szano-
wne. Ten, który dziś nas zgromadza, jest najdawniejszy i naj-
starszy.
Pozwólcie, Szanowni Rodacy, ze w dzień pięćdziesięcioletniej
jego rocznicy wspólnie przebiegniemy jego koleje.
Kiedy, po stracie Warszawy, walka ustala a żołnierz polski
z rozpacza w duszy przekraczał granicę i składał broń w ręce
Austryaków i Prusaków, wówczas cała Europa znajdowała się
wniezwyczajnem usposobieniu umysłów.
Prąd elektryczny, wzniecony Rewolucya Lipcowi), nie był
jeszcze uśmierzony; od wschodu złowrogo posuwała się cholera
i, siejąc przerażenie, wzmagała ogólny niepokój i wzruszenie.
Wrzało na wielo punktach : w Hiszpanii i Portugalu, we Wło-
szech, w Niemczech, w Belgii; w samej Francyi, w obec nowego
rcądu, podnosili czoło legitymiści i republikanie. Zdawało się,
ie i zakłóconego tego stanu wyniknąć musza niebawem nowe
uwikłania, nowa wojna, która żołnierzom polskim poda broń
'filio co z dłoni icb wypadła. Dodawało im nadto otuchy po-
wszechne spółczucie opinii, które im towarzyszyło nietylko pod-
czas walki, ale i łeraz, po upadku. Siedm tysięcy wygnańców
mszyło ku zachodowi, a zastęp zatrzymany w Prusiech później
v tym samym kierunku miał jeszcze nadciągnąć. Do przedsta-
wicieli siły zbrojnej przyłączyło się tei wielu członków Rządu
i Sejmu, z mysia służyć za granica sprawie ojczystej i wyczeki-
wać pomyślniej szych dla niej okoliczności, pomnąc nadto, ie
prawo 36 Lutego upoważniało obradować po za krajem, skoro
Re. zbierze komplet 33-ch posłów.
Dokąd szli wszyscy ci wygnańcy? Niejeden z nich sam wie-
daeć nie mógł gdzie go los zawiedzie. Wkrótce też na kuli ziem-
skiej nie będzift strony, nie będzie strefy, gdzieby stopa polskiego
latacza nie postała; ale główne ich kroki były zwrócone ku
Francyi. O gościnności niedawnej tej jeszcze towarzyszki broni
nie można było wątpić. Powstanie, tak zgubnie zakończone dla
samych Polaków, przyczyniło się niemało do odwrócenia od
niej niebezpiecznej wojny zewnętrznej. Oprócz tego we Prancyi
znajdowały się summy polskie, które na pomoc wychodźcom
użyte być mogły.
Rz«d francuski, nieporuszony podczas trwania powstania,
teraz przesłał posłom swoim w Berlinie i Wiedniu rozkazy
wspierania wychodźców polskich. Obudziły się nadzieje, że
Legiony, których trądy cy a świeżo jeszcze w wojsku polakiem
żyła, będą wskrzeszone.
Ciągnęli tedy nasi wygnańcy w świat obcy i daleki, pojedyn-
czo, mniejszemi lub większemi oddziałami. Przejście ich przez .
kraje niemieckie było istnie pochodem tryumfalnym. Miasta i
miasteczka spotykały ich, przyjmowały, żegnały z rozrzewnie-
niem. Zwyciężonym, nieszczęśliwym rzucano kwiaty pod nogi.
Piękny przykład górowania w sumieniu ludzkiem uczucia spra-
wiedliwości nad tryumfem przemocy i doraznem powodzeniem.
Nie widziano nigdy szczerszego i szlachetniejszego hołdu odda-
nego, czystej sprawie w upadku.
Ostatni Prezes Rządu Bonawentura Niemojowski stanął w Pa-
ryżu w Październiku. Na początku Listopada zebrało się dwu-
dziestu sześciu Polaków na ustanowienie krótkotrwałego Tym-
czasowego Komitetu Emigracyi; w Grudniu już ich się znalazło
do stu : byli to głównie agenci dyplomatyczni, niektórzy człon-
kowie Sejmu i Rządu, kilku najzapaleńszych członków Klubu
warszawskiego i inni, którzy zaraz po przejściu wojska do Prus
pasporta od rządu pruskiego otrzymali i wprost do Francyi się
udali. Niebawem liczba ich szybko zaczęła przybierać ; nadcią-
gali oni tutaj bądź kolumnami z Królewca, Elbląga i Malborga,
bądź pojedynczo z zakładów austryackich w Ołomuńcu i Bernie.
Xiaże Adam Czartoryski, uszedłszy szczęśliwie pomiędzy
— 9 —
wojskiem rossyjskiem, w dzień kiedy ono Kraków zajęło(27 wrz.
1831), dostał się na Podgórze i ztamtad wkrólce udał się w drogę
do Londynu, w nadziei, te pobudzi do działania gabinet, który
na kongresie wiedeńskim wywierał największy wpływ i w owej
chwili był centrem polityki europejskiej. Za jego staraniem sta-
nęło lam (25 lutego 1839), na popieranie sprawy polskiej, Stowa-
rzyszenie Literackie Przyjaciół Pohki(i), pod prezydencya słyn-
nego poety Tomasza Campbell.
I w Paryżu, w pierwszych zaraz miesiącach 4832 r., grono
rodaków, będących już w stosunkach z dziennikarstwem fran-
cuskiem, uderzone potęga opinii publicznej i mające przed
oczyma święte doświadczenie, ile nam zaszkodziło niedo-
kładne na Zachodzie o sprawie polskiej pojęcie, powzięło myśl
-wzmocnić działanie na prasę, złączywszy się w ściślejszy zwią-
zek. Po kilku naradach zgodzono się utworzyć w tym celu koło
pod nazwaniem Towarzystwo Literackie i wkrótce, 29 Kwietnia,
trzynastu stowarzyszonych, zebranych w mieszkaniu T, Moraw-
skiego, uchwaliło jego Ustawę. Oto ich imiona : Generał Bem,
Albert Grzymała, Alfons d'Herbelot, Ludwik Jelski, Stanisław
Kunatt, Teodor Morawski, Ludwik Plater, Andrzej Plichta, Prot
(i) Stowarzyszenie to (Lilterary Association of the Friends ofPoUmd),
założone zrazu dla utrzymania współczucia publiczności angielskiej dla
sprawy polskiej i dla rozszerzenia wiadomości o niej, wkjótce i cele do-
broczynne do swoich czynności dodało. Składa się ono z samych Angli-
ków, a tylko jednym z sekretarzy jest zawsze Polak. Prezesami jego byli :
Tomasz Campbell, Tom. Wentworth Beaumonl, Lord Dudley Stuart,
Margr. Breadelbane, Margr. Townshend, Hr. Ilchesler, Lord Kiunaird
i Hr. Harrowby. W ciągu lat pięćdziesięciu (od r. 1832 do 1882) wydało
ono badz na zasiłki wychodźcom, bądź na pisma, zgromadzenia publiczne
i inne środki manifeslacyi i propagandy na korzyść Polski, przeszło milion
franków. Jakkolwiek ze znacznie uszczuplona działalnością i zmniejszoną
bardzo liczba uczestników, Stowarzyszenie trwa dotąd, samo jedno prze-
żywszy wszystkie inne grona, zawiązane przez cudzoziemców w interesie
naszym. Chlubne świadectwo stałości i wytrwałości brytańskiej. Wielka
część zasługi utrzymania go przy życiu spada na przezacnego i szlache-
tnego p. W. L. Birkbeckn, Sekretarza Honorowego od lat czterdziestu,
jakolez i na szanownego naszego weterana, p. Majora Kar. Śzulczew-
skiego, sekretarza polskiego od roku Ifiis.
_ 10 —
Prószyński, Generał Umiński, Alexander Walewski, Franciszek
Wołowski i jego syn Ludwik Wołowski.
Na czele podpisów u dołu tej Ustawy widzimy nazwisko Gene-
rała Bema ; brzmienie to nie bardzo literackie. Wprawdzie obok
niego stanęły inne, zdradzające bliższy stosunek z piśmienni-
ctwem ; powiedzmy jednak zaraz, ze pomimo nadanej mu nazwy,
nowemu Stowarzyszeniu nie o uprawę literatury chodziło. Była
to raczej garstka patryotów, którzy ręka, pozbawiona teraz
szabli lub bagnetu, chwytali za pióro, aby niem dalej bronić
sprawy, poruszyć opinię publiczna i ożywić obronę praw po-
gwałconych. Fundamentalny artykuł Ustawy opiewał, że przed-
miotem Towarzystwa będzie « zbierać i ogłaszać materyały, ty-
czące się dawnego Królestwa Polskiego, jego obecnego położe-
nia lub pomyślności przyszłej, a to w widoku zachowywania
i ożywiania w opinii narodów spółczucia, które dla Polski oka-
zywały. » Otóż ostatnia część tego artykułu wyrażała główny
cel stowarzyszonych.
Pierwszym aktem Towarzystwa po zawiązaniu się było zapro-
szenie na Prezesa X. Ad. Czartoryskiego, bawiącego w owej
chwili jeszcze w Londynie, i powołanie do swego grona, rów-
nież przebywającego w Anglii, J. U. Niemcewicza. W kilka dni
potem, 3 Maja, odbyło się pierwsze jego posiedzenie.
Skład Towarzystwa dzielił się na różne kategorye : jadro jego
stanowili członkowie Kollaboratorowie; wymagało się od nich
szczególnej kwalinkacyi literackiej ; bo główna, obowiązkowa
czynność na nich polegała, lecz za to w naradach do nich tylko
należał głos stanowczy. Obok nich byli Stowarzyszeni, dobro-
wolnie i wedle możności podzielający zatrudnienia, następnie Ko-
respondenci i w końcu Członkowie Honorowi (1). Bióro tworzyli
(I) Klasa Członków Dobroczyńców, którzy znaczniejsza opłata roczna
(120 fr.) zasilali kassg Towarzystwa, utworzyła się dopiero w późniejszym
czasie.
— u —
Prezes, Wice-Prezes, Główny Redaktor oraz dwóch Redaktorów
Pomocniczych i Sekretarz (4). Główny Redaktor z pomocnikami
stanowili Komitet Redakcyjny, który dawał swe zdanie o pra-
cach przedstawionych przez członków, o kandydatach do To-
warzystwa, jako tez i o innych sprawach, które do jego rozpo-
znania odsyłano. Na nim również polegało ostateczne redago-
wanie, ogłaszanie lnb umieszczanie w dziennikach pism i arty-
kułów Towarzystwa. Posiedzenia bywały zwyczajne, co tydzień,
wyjąwszy pory letniej, nadzwyczajne — wedle potrzeby, i wy-
borcze — raz do roku ; oprócz tego obchodzono rocznice 3 Maju
i 29 Listopada liczniejszem lub publicznem zgromadzeniem i
odznaczano je nabożeństwem i odpowiedniemi przemówieniami.
Osobnym nareszcie artykułem w statucie, ustanowiona była
Księga Pamięci a do zapisywania obecnych zdarzeń autentycz-
nych, a Polskę i jej mieszkańców mocno obchodzących, » do
której wnoszono wypadki, tyczące się Kraju, Emigracyi i Towa-
rzystwa.
Tak uformowane grono szybko rosnąć zaczęło i w końcu
pierwszego roku swej egzystencyi liczyło jut 98 członków, po-
między którymi znajdowały się najszanowniejsze na wychodż-
Iwie imiona. Łącząc pamiątkę wiekopomnej Konstytucyi
z pierwszą rocznicą swego założenia, Towarzystwo odbyło dnia
3 Maja 1833 posiedzenie, w którem uczestniczyło kilku znako-
mitych cudzoziemców, a wieczorem tego dnia sprawiono
skromną ucztę, na której L. Plater, Bon. Niemojowski, Generał
Umiński, pp. Julien, Hr. Zamoyski, Witwicki i inni zabierali
głosy. Obecny na niej Członek Towarzystwa Pennimore Cooper,
(4) Pierwszy skład biura by! następujący : Prezes X. Ad. Czartoryski,
wice-prezes kasztelan L. Plater, główny redaktor L. Plater, 1-szy redaktor
pomocniczy Morawski, i-gi redaktor pom. rTHerhelot, sekretarz Jelski,
Gdy d'Herbelot (francuz, społpracownik gazety Courrier Fruneais) wkrótce
umarł, a Jelski wyjechał do Genewy, zastąpili ich K. A. Hoffman i L. Wo-
łowski.
— ii —
dziękując za toast, wzniesiony za zdrowie swego ziomka, pana
Ho we, li. prezesa Komitetu amerykańsko-połskiego, przytoczył
anegdotę następująca. Wiadomo, ze p. Howe (1) był areszto-
wany za to, że ułatwiał zatrzymanym w Prusiech podoficerom
i żołnierzom przeprawę do Francyi. W Berlinie, strzeżony przez
żandarma, nie miał innego sposobu ukrycia papierów, które
mogły skompromitować wiele osób, jak umieszczając je w wy-
drążeniu głowy alabastrowej Fryderyka, która się znajdowała
w jego stancyi. Papiery te zostały w głowie Fryderyka W., gdy
rząd pruski pana Howe do granicy Francyi wywieźć kazał. Z po-
lecenia pana Howe, zajął się Cooper ich sprowadzeniem; wysłał
w tym celu osobę zaufana, która stanąwszy -w tym samym ho-
telu, znalazła je jeszcze nienaruszone po kilku miesiącach i szczę-
śliwie je do Paryża przywiozła.
Posiedzenia zwyczajne miały zwykle miejsce co czwartek.
Przedstawiano na nich artykuły, przygotowane do prasy fran-
cuskiej, wyjątki z gazet zagranicznych, tyczące się Polski, listy
i wiadomości z Kraju lub z różnych centrów Emigracyi i t. p.;
a oprócz rzeczy bieżących i polemicznych, odczytywano i inne
obszerniejsze rozprawy. Nadmieńmy, że przez pierwsze dwa lata
aessye odbywały się w języku francuskim, co, w owym czasie,
kiedy kółka i stronnictwa emigracyjne żyły między sobą w sta-
nie nader wojowniczym, dało naturalnie powód do krzyków
i zaczepek, a zbyt' głośny w Emigracyi Jan Ledóchowski wy-
stąpił nawet z publicznem oskarżeniem, jako Tow. Literackie
« w uniesieniu patryotycznem, za pierwszy warunek nakazało
członkom swoim wyrzec się ojczystego języka i w tern zetknęło
(I) Samuel Jerzy Howe przybył z Ameryki z dwiema chorągwiami dla
wojska polskiego. Lecz za późno — powstanie już było upadło. Udał się
przeto do Prus, wziąwszy 20,000 fr. z funduszów komitetu Amerykań-
skiego i 10,000 fr., nadesłanych mu z komitetu Metzeriskiego, z zamia-
rem ułatwienia żołnierzom polskim dostania się do Francyi. Uwięziony
jednak przez władze pruskie, musiał wrócić nie dopiąwszy głównego celu.
— 13 —
się zupełnie z zamiarami ojcowskiemi Mikołaja dla nieszczęśli-
wej Polski (sic). » Tymczasem używanie francuskiego jeżyka
prowizorycznie zaprowadzone było ze względu na obecność cu-
dzoziemców, którzy w pierwszych latach częściej na sessyach
bywali, i zarazem dla własnej wprawy Członków. Ale z przyto-
czonej tu próbki wnosić można, jakiej natury była « polemika »
niektórych szermierzy emigracyjnych owego czasu.
Wychodząca od r. 1834 do r. 1840 Kronika Emigracyi Polskiej
podawała wiadomości o Towarzystwie Literackiem, nazywano
ja przeto, i poniekąd słusznie, « monitorem » jego; redagowali
ja bowiem kolejno członkowie : Bronikowski, Kunatt, Sienkie-
wicz i Hoffman, a przez pewien czas (do r. 1837), obok redak-
tora postawiony Komitet, również z samych członków Towarzy-
stwa złożony, stanowił o wyborze artykułów i zasilał ja swemi
pracami. Służyć ona mogła tylko na potrzeby domowe emigra-
cyjne, — do odstrzeliwania się takim np. przeciwnikom jak Ty-
godnik Emigracyi Polskiej (M. Podczaszyński, Słowaczyński),
lub Nowa Polska (J. B. Ostrowski). Dla popierania sprawy naro-
dowej na zewnątrz, od samego zawiązku, Towarzystwo usiło-
wało posiąść specyalny, własny swój organ francuski, ale wszy-
stkie starania, dla osiągnięcia tego gorącego życzenia czynione,
nie przyniosły nigdy pożądanego skutku. Za trudne bo też to
było zadanie na zasoby wychodźców, kiedy już sama kaucya,
przy zakładaniu gazety, wedle praw ówczesnych, wymagała
100,000 franków, a stempel i inne koszta pociągały bardzo
znaczne wydatki. A jak skromne były fundusze, któremi Towa-
rzystwo Literackie rozporządzało, przekonywają nas wykazy
kassowe, z których widzimy, że w ciągu 10-ciu pierwszych lat
swego istnienia wydało, summa summarum, 9,213 fr. 93 c, —
a więc przecięciowo na rok zaledwie po 927 franków! Nieraz
się też. zdarzało, te, dla zrównoważenia rocznych rachunków,
któryś z zamożniejszych członków niedobór ze swej prywatnej
kieszeni pokrywał, a dla większej oszczędności, aż do roku 1839,
— 16 —
Na wszelkiem innem zresztą polu, przy lada nadarzającej się
do tępo sposobności, Towarzystwo starało się okazywać publicz-
nem wystąpieniem, łe żyjemy i niewzruszenie wierzymy w na-
sza przyszłość. Gdy np. w r. 1835 umarł wierny przyjaciel Pol-
ski G-ł Lafayetle, Towarzystwo uczciło pamięć jego medalem,
wyrytym przez Członka Wład. Oleszczyńskiego i ofiarowało go
rodzinie zmarłego (i). W dowód wdzięczności innemu gorli-
wemu przyjacielowi sprawy naszej, Lordowi Dudley Stuart, ofia-
rowało {1836) portret jego, sztychowany na stali przez Ant.
Oleszczyńskiego, z napisem : Causas non fata *equor, i wręczyło
mu go na uroczysfem posiedzeniu. Za przyjęcie opieki nad lon-
dyńską Assocy a cyą Przyjaciół Polski, Towarzystwo wystosowało
dziękczynny adres do J. Kr. Mości Księcia Augusta Sussex.
Kiedy miasto Yalence, miejsce urodzenia generała Cliam pion net,
pod którym legion polski tak się odznaczył i który G-łowi Knia-
ziewiczowi powierzył odwieźć do Paryża 35 zdobytych cho-
rągwi, miało mu wystawić pomnik, Towarzystwo publicznem
pismem przyłączyło się do otworzonej w tym celu składki.
Żeby mieć sposób objawienia wdzięczności znakomitym cudzo-
ziemcom za zasługi sprawie polskiej oddane, utworzono kate-
goryą Członków Honorowych, a dla rozpostrzenienia ile moż-
ności wpływu, starano się też po różnych miejscach zyskiwać
ludzi przychylnych na Korespondentów. Pierwszymi Honorowymi
Członkami, obranymi w r. 1834 byli : Odilon-Barrol, Deputo-
wany; Bignon, Par Francyi, i Cutlar Fergusson, Członek Parla-
mentu; w r. 1835, Lord Dudley Stuart i Wentworth Beaumont.
Jednocześnie i Lamartine miał otrzymać ten tytuł, ale okazanie
się jego Sottvenird Orient spowodowało Towarzystwo « zawiesić
skutek wyboru i nie posyłać mu listu notyfikacyjnego. » Na-
(ł) Mieści .on z jednej strony popiersie zmarłego z napisem : Libertati
non ttefuit unąuam, z drugiej posłać Polski, składającej wieniec na jego
grobie, 1 napis : Paulo S. R. Lafayette, Polonia marens.
zwiska dalszych Członków Honorowych podajemy w ogólnym
spisie wszystkich Członków (ł).
Z tego co poprzedza widzimy, ze czynność Towarzystwa, acz
mianującego się Literackiem, miała przeważnie charakter poli-
tyczny. Tak zresztą ono samo przy swem zawiązaniu się pojmo-
wało swe zadanie. Znaczna część jego członków Świeżo zajmo-
wała była w Rządzie Narodowym lub w Izbach wysokie lub
wybitne stanowiska; a co mu najbardziej nadawało powyższa
cechę i zarazem sposoby działania i wpływu, to uznana po-
waga jego Prezesa i wysoka jego pozycya w świecie politycz-
nym. Na całej przestrzeni Kraju wszelki objaw życia publicz-
nego był w owej chwili niemożliwy ; wszelki głos swobodniejszy,
wszelki nawet jęk lub okrzyk boleści stłumiony. Stało się tedy
droga naturalna i hez żadnego narzucenia się, ze piecza zabie-
gów narodowych na zewnątrz przeszła do wychodźców, — i w ten
sposób Towarzystwo Literackie, biorąc na siebie prace, które
nie były w mocy Kraju, stało się poniekąd organem prolestacyi,
wołania o sprawiedliwość i szukania pomocy, badz w gabinetach
bądź w opinii publicznej.
Dzisiaj, zapewne, pod tym względem okoliczności i zapatry-
wanie nasze zmieniły się; inaczej pojmujemy skuteczność środ-
ków zbawienia zewmetrmych: bądź tak zwana « wielka poli-
tyka, » bądź sympatya i ruchy ludów, bądź wojny europejskie,
— wszystko to było, przeszło, a naszej doli nie zmieniło.
Bo też loika dziejowa nieubłagana — a gmach, który się za-
padł, wymaga do odbudowania czasu i znoju, wiele rgk i wiele
cegły. Maleryału, zaiste, nie brak nam; co dzień raczej nam go
przybywa. Ale trzeba nadewszystko pracy, i do niej, dzięki
Bogu, zaczęliśmy się brać tak rączo i lak ochoczo, jak podobno
jeszcze nigdy. Przekonaliśmy się dziś, że ona jedna pewno wy-
(i) Patrz Dodatek A, Ogólny Spis Członków Towarzystwa i Skład jego
obecny.
— 18 —
prowadzi nas na tę drogę niechybna, której inne sposoby, rze-
komo tyle obiecujące, nam odmówiły. Bo gdy ona wzmoże siły
narodu we wszystkich kierunkach, gdy spotęzmeja u nas nauka,
sztuki, gdy zakwitną rzemiosła i gospodarstwo, gdy zasłyną
polskie kapitały jak polskie zboże, — jaka wtedy potęga, przy
niespożytości naszych narodowych uczuć, dokaże, zęby Polska
nie była ?
Nie zupełnie tak myśleliśmy przed SO-ciu laty. Byliśmy tak
przejęci zgroza dokonanej nad nami niesprawiedliwości, ii sa-
dziliśmy, ze świat, skoro tylko przekona się o niej, wyszle nam
na pomoc legiony mścicieli. Cóż więc dziwnego, te nasi pierwsi
poprzednicy, gdy tu przybyli rozżarzeni jeszcze zapałem bojo-
wym, upadek Ojczyzny brali tylko za epizod, straszny, ale tym-
czasowy, — własne wychodźtwo za chwilowa tylko przerwę
walki orężnej. Za najpilniejsza rzecz więc mieli głosić nasze
krzywdy, budzić współczucie i werbować sprzymierzeńców.
Z tego więc stanowiska, usiłowania, które sobie założyło Towa-
rzystwo Literackie, odpowiadały dokładnie potrzebom, jak je
w owej chwili pojmował ogół społeczeństwa.
Nie tu miejsce zastanawiać się bliżej nad doniosłością istotną
i rezultatem ostatecznym tych zachodów; to jednak należy
stwierdzić, że głównie pod impulsem prac Towarzystwa,
krzywdy narodu znalazły odgłos po dziennikach francuskich,
angielskich i niemieckich, gwałty spełniane nad nieszczęśliwym
krajem przestały w opinii publicznej bezkarnie uchodzić, a przez
kilkanaście lat od upadku listopadowego powstania, na Zacho-
dzie powiedziano i napisano o Polsce więcej , niż przedtem przez
wiek cały. Poszło za tern wyjaśnienie i sprostowanie mnóstwa
błędnych o naszym kraju pojęć i rozlanie lepszego światła na
nasze przeszłość i literaturę.
W samem Towarzystwie w kilka lat po jego utworzeniu, za-
czął się budzić nowy kierunek, świadczący o realniejszem
i głębsze m pojmowaniu rzeczywistości i jej wymagań. Wpraw-
dzie już na samym początku powstała była myśl ustanowienia
działu Nauk i Umiejętności z licznemi sekcyami, ale wówczas
nie dała się ona uiścić i została teł rychło zaniechana. Dopiero
w kilka lat później wróciła ona znowu pod nowa forma. Z ini-
cyatywy J. U. Niemcewicza i Kar. Sienkiewicza, zawiązano
(Uchw. 20 Pażdz. 1836 i 9 Lutego i838) Wydział Historyczny,
a tuż za nim (10 Marca 1838) Wydział Statystyczny. Był to nie-
jako zwrot do ściślejszego wykonywania czynności, wytkniętych
w pierwszej części zasadniczego artykułu Ustawy : << zbierać
i ogłaszać materyały , tyczące się dawnego Królestwa Pol-
skiego, jego obecnego położenia lub przyszłej pomyślności. »
Wydział Statystyczny zakreślił sobie, oprócz prac ściśle geo-
graficznych i statystycznych, zbieranie wiadomości praktycz-
nych i wypracowanie opisów, tyczących się prawodawstwa,
administracyi, handlu i przemysłu, oraz wszelkiego rodzaju
zakładów w stronach, gdzie rozproszona Emigracya przebywała
i które, z czasem do Kraju przeniesione, z korzyścią dla niego
zastosowane być mogą. Prezesem jego był Ludw. Plater, a Se-
kretarzem Stan. Kunatt, b. professor ekonomii politycznej Uni-
wersytetu Warszawskiego. W ciągu czteroletniej swej egzysten-
cji wygotował on blizko dwieście prac, z których jedne tu
i Ówdzie ogłoszone były, drugie zaś, jak Opis dawnego Woje-
wództwa Poznańskiego Ludwika Platera i Statystyka Xięsłwa
Żmudzkiego Włodzim. Gadona wyszły osobno drukiem. Ta
ostatnia praca stanowi dziwny okaz typograficzny : jestto
książeczka polska drukowana zgoła bez polskich czcionek. Jako
rys charakterystyczny bytu emigranckiego, przytoczymy spo-
sób, w jaki to curiosum swego rodzaju światło dzienne ujrzało.
Opisuje go sam mimowolny autor w Uście, pisanym do L. Pla-
tera, Prezesa Wydziału Statystycznego.
- 20 -
u Za przybyciem z Paryża — pisze on z Nancy w Sierpniu 1839
— zastałem tu doktora Dziewońskiego, który wówczas w mia-
steczku Yic, ztąd o parę mil, miał posadę korektora dzieł druku-
jących się w języku greckim i łacińskim. Że zaś bardzo pięknie
pisze Dziewoński, prosiłem go, aby w wolnych chwilach przepi-
sał mój rękopis Statystyki Xięstwa Żmudzkiego, w Paryżu
w brulonie nakreślony, ażebym mógł ony ziomkom Żmudzinom
do łacnego odczytania, a może i sprostowania, udzielić. Go też
obiecał Dziewoński dopełnić aż do mego powrotu z Plombieres.
Mając zaś drukarnię w Yic pod swem zawiadywaniem, w miej-
scu przepisywania, wolał on wydrukować rękopis; jakoż zupeł-
nie niespodzianie otrzymałem w Plombieres pierwszy arkusz
tego druku, a później następne. W tern miejscu wyznam, że
ujrzawszy wyszła z pod prasy tę pracę mą, przejęty zostałem ta
rozkoszą, jaka widywałem na podeszłego wieku małżonkach,
kiedy się im ostatnie dziecko narodziło (1).
« Dodać muszę, iż poczciwy Dziewoński miał wiele kłopotu
w drukarni, w której zgłosek wyjątkowych polskich nie było;
lecz co gorsza, nim wykończył druk ten, zamknięto całą drukar-
nię i wyprzedano do innego miasta. Tak więc mnóstwo uchybień
nie mogło być poprawionych; słowem, stał się to utwór niedo-
łężny, jak gdyby dla tego, aby przypominał, że jest płodem ze-
starzałego, zchorzałego autora. »
Największa część prac Wydziału Statystycznego stanowiły
opisy geograficzne rozmaitych stron Polski, Rzewny to zaiste
widok tych tułaczy, co o mil kilkaset oddaleni od rodzinnej swej
okolicy, tęskną myślą przebiegają jej ustronia i z pamięci prawie
kreślą ukochany jej obraz. — Zamierzał Wydział poprawić, roz-
winąć i uzupełnić Opis Starożytnej Polski Świeckiego, oraz wy-
dać kartę hydrostatyczną i geologiczną naszego kraju, ale istniał
{ł) Sam Wtodz. Gadon był już starcem w r. 1831, kiedy na emigracya
wychodził.
zbyt krótko, jakeśmy nadmienili, i gdy latem 1842 roku Prezes
i dusza jego, Kasztelan Ludw. Plater, zmuszony był Paryż opu-
ścić, gdy Yiadto zastępca jego, F"r. Wołowski, najprzód ciężko
zasłabł, a następnie umarł, Wydział Statystyczny zawiesił swe
czynności, pod koniec 1842 roku, i już do nieb nie wrócił.
Nad drugim Wydziałem, t. j. nad Wydziałem Historycznym,
nieco dłużej wypadnie nam zatrzymać się. Na posiedzeniu 20-go
Października 1836 uchwaliło Towarzystwo, wedle projektu swej
komissyi, zawiązanie Wydziału Historycznego. Na Prezesa ko-
gót mogło zaprosić, jeśli nie J. U. Niemcewicza, tego co « pierw-
szy upowszechnił, upospolitowal u nas wiadomości historyczne.
Z odludzia szkolnego, uczonego, emdycyjnego, przeniósł je
w środek powszechnego życia ; rozsiewał je po wszelkich ni-
wach i wszelakiem nasieniem : w poezyi, na scenie, w śpiewach,
w poważnych książkach i w powieściach, i w podróżach, i w pa-
miętnikach (1). » Dodano mu sześciu członków, z pośród Towa-
rzystwa Literackiego wybranych; byli to : R. Załuski, M. K.o-
żuchowski, A. Oleszczyński, K. Morozewicz, K. Sienkiewicz
i T. Morawski. Sekretarzem, na własna prośbę, został Sienkie-
wicz (Karol z Kalinówki}.
Matę to kółko, co parę tygodni, wieczorami, zbierało się
xi swego Prezesa, w mieszkaniu jego : 55, nie Saint-Nicolas-d'An ■
lin (dziś rue de Provence), ale po pięciu miesiącach pierwszych
^prób, zawiesiło swe schadzki. Nastąpiła całoroczna przerwa,
podczas której — jak się zdaje, nie bez pewnych obaw o sepa-
ratystyczne zamysły Sienkiewicza — roztrząsano odpowiedniej-
sza dla Wydział u_u stawę i nareszcie, na sessyi 15 lutego 1838,
uchwalono nowa i rozszerzona jego organizacyę.
Oto główne jej rysy : Celem Wydziału jest gromadzenie wszel-
kich materyałów historycznych polskich ze źródeł zagranicz-
(<) Sienkiewicz, Prace Historyczne i Polityczne. Paryż, 4862.
nych i uformowanie z nich Archiwum historycznego polskiego;
Członkowie winni sa co miesiąc dostarczyć cztery arkusze wypi-
sów lub 2 fr. do kassy; oprócz tego Członkowie obowiązani sta-
rać się o pomnożenie zbiorów przez dary własne lub przez za-
chęcanie do nich innych osób; posiedzenia odbywają się dnia
5-go każdego miesiąca. Członkowie wchodzą w rozpoznawanie
spraw Wydziału, ale wszelka decyzya należy do Prezesa w Ra-
dzie, która od zwołuje wedle potrzeby. Wydział sam wybiera
swych członków i urzędników, ale ze wszystkich swych czyn-
ności zdaje publicznie sprawę Towarzystwu Literackiemu.
Na tych podstawach Wydział Historyczny, pod przewodni-
ctwem Nestora ówczesnych naszych pisarzy, party energia czyn-
nego Sekretarza swego, raźnie wziął się do pracy. Prezes wydał
(5 Maja 1838) wymowna odezwę, w której między innemi po-
wiada : « Opuściwszy rodzinna ziemię, aby na obcej służyć
sprawie narodowej,... służmy jej utrzymywaniem, karmieniem
i pokrzepianiem naszej istoty narodowej, naszej cnoty polskiej,
która dawnej i udzielnej przeszłości jest owocem, a dobrej przy-
szłości najwierniejsza rękojmia. Godło najznakomitszego histo-
ryka naszego : Antiguam exquirite matrem, godłem jest naszem.
Kiedy na ziemi polskiej obce rządy gwałtem i podstępem pod-
kopują starożytne podstawy naszego istnienia, kiedy tam religia
ojców naszych prześladowana, prawa wywrócone, język tłu-
miony, — kiedy skarby, ożywiające tradycya patryotyzmu : bi-
blioteki, archiwa, pomniki, staja się pastwa najazdu, — naszem
jest powołaniem, naszym obowiązkiem, ile tylko można na wy-
gnaniu, wynagradzać te krzywdy i straty życiem, przykładem,
ofiarą, praca. . . Cel nasz, nie watpim, przez każdego zacnego
Polaka pochwalonym, popartym zostanie. Imię każdego, który
co miesiąc poświęci kilka godzin na przepisanie kilku kart do
historyi naszej, na tejże karcie zapisane, w późnych latach obu-
dzi rzewne wspomnienie; bo takowa praca nasza, prócz histo-
rycznej wartości, zostanie wiarogodoym świadkiem, że nam,
na ziemi wygnania, po modlitwie do Boga, pamięć na Ojczyznę
była najlepsza pociecha w dolegliwościach 'naszych ; ieśmy nie
złamali owego, jakby umyślnie dla nas, przed wiekami w Piśmie
Świętem zapisanego szlubu :
Jeślibym cie zapomniał, o Kraino święta,
Nwch moja swej nauki ręka zapamięta,
Niechaj mi język uschnie — jeśli cię zapomnę,
JeJli cif na początku wesela nie wspomnę. ■
Jak wysoka doniosłość upatrywał Sienkiewicz w pracach hi-
storycznych, wypowiada on w jednym ze sprawozdań Wy-
działu : według niego, literatura historyczna « jest. najistotniej-
szym pierwiastkiem narodowości. Ona podnosi, uzacnia, oświeca
myśl obywatelską; ona hartuje ogniwa, któremi ludzie, rodziny,
grody, ziemie złączyły się i zrosły w jedne ojczyznę ; ona sama,
przez niefortunne lata, odziewać umie patroytyzm w tę czarowną
zbroję, której kula nie bierze i gwałt nie kruszy. » Wyższy jego
umysł nęciły zwłaszcza roboty, kryjące głębszy interes publicz-
ny, obliczone na trwałość, na rozrośniecie i owocowanie w przy-
szłości. I lu więc kołysał on nadzieję, że Wydział Historyczny
przyczyni się do ożywienia i rozwinięciu prac na polu dziejo-
wem, może nawet — przy pomyślnych okolicznościach, przy
skulecznem poparciu ze strony Kraju — wyrośnie na poważne
Narodowe Towarzystwo Historyczne. « Naukowe Towarzystwa,
mówił on, nie tworzą wprawdzie geniuszów; ale zużyleczniaja
zdolności mierne, usługują wyższym, a są hamulcem na zdroż-
ne. . . Literatura historyczna polska nie jest jeszcze w wieku
Thiersów i Guizotów. Wywołać dla niej należy pierwej epokę
Benedyktynów. Stan Emigrantów, mający, niestety, niemało po-
dobieństwa z życiem zakonnem, ułatwiłby powołanie u wielu
do sumiennej klasztornej pracy, nimby światowa powołała. »
Wiadomo, że historyografia polska nd r. 1830 karmiła się
tylko szczupłą garslką faktów, wydobytych i opracowanych
— 24 —
przez nieliczny szereg pracowników między Naruszewiczem
a Lelewelem. Materyały jedne leżały rozrzucone i niełatwo do-
stępne w starych księgach, drugie zakopane głęboko w wiado-
mych i niewiadomych rękopisach. Wszystko to zawaliło się
strasznym gruzem listopadowego powstania. Kraj długo
mógł zebrać umysłu do zajęć naukowych, aż dopiero właśni
koło roku i 836 obudził się popęd do odgrzebywania źródeł histo-
rycznych .
Różnego rodzaju stosunki, zawiązane od kilku wieków : przy-
mierza i związki familijne królów, wojna i dyplomacya, religia,
nauki, handel, podróże — łączyły Polskę z Zachodnia Europa
i po wszystkich krajach zostawiły wielorakie ślady. W samych
archiwach i bibliotekach Paryża kryły się niewyczerpane ko-
palnie dla poszukiwań historycznych. Myśl więc, powołująca
Wydział Historyczny do życia, była trafna i szczęśliwa i słusznie
mogła obiecywać plon pożyteczny i obfity.
W Uwiadomieniu o swoich zamiarach i sposobach ich wykonania
(z dnia 3 Stycznia 1839), w licznych egzemplarzach rozesłanem,
Wydział wzywa rozproszonych rodaków do wspólnej pracy, roz-
wija obszernie swoje myśl i podaje ogólny plan postępowania.
Zaleca w niem : nasamprzód dokładne przejrzenie bibliotek i ar-
chiwów miejscowych publicznych (rządowych, miejskich, ko-
ścielnych), jako leż prywatnych ; następnie sporządzenie szcze-
gółowych spisów znajdujących się w nich dzieł historycznych,
bądź takich, co o Polsce wyłącznie traktują, bądź tych, co na-
wiasowo tylko zawierają tyczące się jej dokumenta lub daty
(jako to : tak zwane kodeksa dyplomatyczne, kolleklanea manu-
skryptów, bullaria specialne i powszechne, akta i historye kon-
cyliów, historye powszechne Kościoła, historye zakonów, kla-
sztorów, zakonników, Świętych; gazety, zbiory listów i nako-
niec zbiory pamiętników). Już spisy takowe ksiąg lub rękopisów
same w sobie zaleca Wydział, jako ważna pracę, mogąca posłu-
żyć do ułożenia ogólnego katalogu materyałów zagranicznych
— 25 —
do hisloryi Polski. Zwraca nareszcie uwagę na nagrobki, na-
pisy pomnikowe, na zbiory obrazów, starożytności etc. i przy-
pomina pilne przezieranie składów antyk warskich, oraz korzy-
stanie z licytacyj książek, rycin, medalów, a nawet starych
papierów.
W calem tem przedsięwzięciu Wydziałowi przyświecał przy-
kład Naruszewicza : to co on dokonał pod opieka Stanisława
Augusta, stworzywszy owę wielka Kronikę narodowa, po-
wszechnie znana pod nazwa Tek Naruszewicza (a będąca dziś
w posiadaniu naszego Prezesa), 1o samo tułacze zamierzali teraz
za granica, na wygnaniu. Nawet dla wypisów swoich, przezna-
czonych do wcielenia w wielki ogólny zbiór, w porządku chro-
nologicznym, Wydział przyjął formę zewnętrzna, używana
w Tekach, i model jej, z określeniem jednostajnego formatu pa-
pieru, załączył do powyżej wzmiankowanego planu.
Sędziwemu Prezesowi już sam wiek nie dozwalał zbyt mozoi-
nie zajmować się sterem Wydziału; dusza jego był Sekretarz,
Sienkiewicz. Nie ustawał on w gorliwości i pilności, ale też
wszystko musiało iść wedle jego myśli i woli, tak że nieraz
Niemcewicz, gdy mu jaka kwestyą na jego sad stawiono, ma-
wiał, ze zwykła swa dobrotliwą jowialnością : « Idź do Sienkie-
wicza, — to mój Metternich. »
Na zwyczajnych sessyach Wydziału słuchano sprawozdań
miesięcznych o darach i listach odebranych, o postanowieniach
Rady, naradzano się o pracach, stawiano projekf.a. Przy tem
odczytywano co ciekawsze wypisy historyczne w streszczeniu
albo wyjątkach, lub referowano o nowych dziełach, tyczących
się Polski, ukazujących się w obcych językach.
Członkowie rozdzielili między siebie pracę : jedni zajęli się
kwerendą, t. j. wyszukaniem, przeglądem i spisaniem źródeł
historycznych po bibliotekach lub zbiorach manuskryptów; inni
składali wypisy lub kolłacyonowalj je. Kwerendę uważał Wy-
dział za pierwszy przedmiot prac swoich; zamierzał on w tym
względzie zebrać tytuły wszelkich dokumentów, tyczących sn
Polski, w manuskryptach bibliotek paryskich znajdujących się,
ułożyć je chronologicznie i, jeśli fundusze się znajda, wydruko-
wać dla użytku powszechnego. W obec ogromu pracy zamie-
rzonej, w stosunku do szczupłości środków Wydziału, owoce
prac jego wzraslaly w bardzo skromnej progressyi. Wszelako
w roku 1840 kartony Wydziału posiadały juz 1655 arkuszy wy-
pisów, czerpanych z manuskryptów Biblioteki Głównej i Archi-
wum w Paryżu, z manuskryptów Muzeum Brytańskiego w Lon-
dynie, tudzież z niektórych dzieł drukowanych, a mianowicie
z najdawniejszego dziennika paryskiego Gazet te de France,
który w 163 woluminach obejmuje od r. 1631 do 1792 wszy-
stkie ważniejsze wypadki w Polsce, z dziwna troskliwością zapi-
sywane.
Zawiązując się Wydział Historyczny żywił nadzieję, że ni
wezwa:iic jego i po za Paryżem utworzą się po rozmaitych miej-
scach kółka pomocnicze. Oczekiwanie to ziściło się jednak
w bardzo małym stopniu, bo starania w tym celu czynione
w Iiruxeli i w Rzymie (Jastrzębski, Orpiszewski) nie doszły do
skutku, a tylko w jednym Londynie uformowało się, w r. 1839,
pod prezydeneya profesora Lacha Szyrmy, Gmno(l), które wy-
pisami swemi z Muzeum Brytańskiego i z Archiwum Rządowego
(State Paper Office) przez lat przeszło dwadzieścia pilnie Wydział
paryski zasilało.
W niektórych innych miejscach, we Francy i lub za granicą,
znajdywali się od czasu do czasu dobrej woli — niekiedy bez-
imienni — korespondenci, kiórzy Wydziałowi jużlo wiadomości
bibliograficzne, już wypisy lub krótkie relacye nadsyłali. Zda-
rzały się atoli z nimi dziwne czasem nieporozumienia. Tak np.
pewien rodak, mieszkający w północnej Francji, otrzymawszy
(1) Patrz Dodatek B.
— 27 —
odezwę Wydziału, zachęcająca ilo zbierania matcryałów histo-
rycznych, przepisał wychodząca w Welonie dzienniczka pro-
wincyalnego, tłumaczony z niemieckiego, cały romans p. t. Ma-
thtlde de Cursin, dla tcpo, że osnuty był na bitwie pod Grun-
waldem. Zacny ten korespondent, lepszy patryota niż literat,
dzień cały majce zajęty zarobkiem na życie, musiał na przepi-
sywanie niejedne strawić noc, nim owoc swej pracy mógł po-
siać Wydziałowi.
Już od dawna kiełkowała w Towarzystwie myśl utworzenia
Biblioteki Polskiej Publicznej. W r. 1838 czynny zawsze i bo-
gaty w pomysły Sienkiewicz i w tej rzeczy poda! inicyatywe.
Towarzystwo Literackie, jako takie, i oba Wydziały, History-
czny i Statystyczny, posiadały, każde z osobna, po kilkaset to-
mów; Towarzystwo Pomocy Naukowej, które również jak
i poprzednie znajdowało się pod prezydeneya X-cia Adama Czar-
toryskiego, posiadało ich nawet nieco więcej. Chodziło o to, by
te cztery odrębne zbiorki połączyć w jeden.
Na formalny w tym celu wniosek Niemcewicza wzięto projekt
pod rozwagę. Ale w owym czasie nic w Emigracji nic działo się
bez długich, ożywionych i często zawziętych rozpraw; nie brakło
ich i la raza. Na jednej z sessyj Wydziału Historycznego Xiaże.
Adam, donosząc, że sprawa złączenia Bibliotek zdaje się zbliżać ,
do pomyślnego końca, dodaje uwagę: «Animozya, która ta
materya zdaje się wzniecać, ma leż i dobra stronę, t. j. dbałość,
acz w drobnych okolicznościach, o rzecz publiczną, » : — i z tej
okoliczności przypomniał spory i waśnie, jakie zachodziły mię-
dzy Czackim i Śniadeckim, lub między Wilnem i Krzemieńcem.
Istotnie, dyskussye, przetrwawszy przez lalo i jesień, szczęśliwie
nareszcie zakończone zostały i 24 listopada 1838 zgodzono się
na zlanie odrębnych zbiorków i spisano akt fundacji, tworzący
Bibliotekę Publiczne Polską, przeznaczoną « na własność naro-
dowa. » Zarząd jej powierzono osobnej Radzie Bibliotecznej pod
opiekę i sterem dożywotniego Presesa, X-cia Adama Czartory-
skiego, a złożonej z ośmiu delegowanych, po dwóch z każdego
fundującego grona; byli nimi : G-ł Kniaziewicz, Kasztelanowie
Niemcewicz i Plater, Posłowie Fr. Wołowski, Morawski i Mali-
nowski, Sekretarz b. Rządu Narodowego Plichta i Sienkiewicz.
Na utrzymanie Biblioteki każde z nich o bo wiązało się dostarczyć
rocznie po 150 fr. co najmniej ; na jej umieszczenie najęto lokal
pod n° 10 rue Duphot i tam bezzwłocznie zaczęto znosić książki.
Gdy je rozłożono i policzono, znalazło się ich ogółem 2083 vol...
1 taki to był pierwszy zawiązek Biblioteki Polskiej w Pa
ryżu (*).
Wnet zbiory zaczęły się wzbogacać darami : G-ł Kniaziewicz
dożył 110 odcisków medalów rzymskich, Jclski 460 vol., K. Hoff-
man 54 vol., Zygm. Plater 33 vol., Klementyna z Tańskich
BofTmanowa 22 vol., hr. Rado liński 20 vol., Aloizy Biernacki
Gvol. it.d., i l.d.
Gdy trzeba było sporządzać sprzętv, a fundusik na to był bar-
dzo niewielki, kto czem mógł przychodził w pomoc : tak np.
Niemcewicz darował zegar ścienny, G-l Myciclski ofiarował 50 fr.
na fotel prezydyntny, Kurowski sprawił firanki, — a że odtąd
izba biblioteczna miała służyć To w. Literackiemu i Wydziałom
jako stałe miejsce posiedzeń, na krzesełka uchwalono od każdego
Członka « po 3 fr. » składki.
W niedzielę 24 Marca 1830 odbyło się publiczne i uroczyste
otwarcie nowego Zakładu polskiego. Śród licznego zgromadze-
nia znajdowali się też przychylni nam cudzoziemcy, a między
innymi Hr. Sorgo, uczony Raguzanin. W zastępstwie X-cia Ada-
ma, znajdującego się w owej chwili w Londynie, zagaił posiedzenie
przemowa sędziwy Niemcewicz. Powiedziawszy jaka koleją przy-
(1) Patrz Oodalbk C. O Wzroście i Stanie dzisiejszym Biblioteki.
- 30 -
szty cztery grona do połączenia swych zbiorów i otworzenia togo
przytułku dla polskich wygnańców, tak dalej rzecz prowadził :
« Polska bogata niegdyś w dawne, liczne Biblioteki, dziś ich nie
ma. Zniknęły z ziemi naszej dawne książki, a nowe pod cenzura
wrogów naszych wychodzą. Biblioteka Petersburska, która się
dziś pysznią Moskale, zawiązała się z rabunku na Polsce, i ciągle
rabunkiem pomnażając się, wzrosła do dzisiejszej wielkości.
n Roku 1704PiolrI zabiera w Mitawie 2,500 książek: to pierw-
szy zakład. R. 1772, za Konfederacji Barskiej, Katarzyna zabiera
Radziwiłłom w Nieszawie 17,000 vol. R. 1703 Biblioteka Zału-
skich, w której sami Rossyanie policzyli 260,000 vol., zrabo-
wana została; reszta rozkradziona : za mojej bowiem pamięci
składała się z 400 000 vol. W roku 1831 Biblioteka Uniwersytetu
Warszawskiego straciła 200,000; Towarzystwo Przyjaciół Nauk
30,000; Uniwersytet Wileński 20,000; Szkoła Krzemieniecka
30,000; Biblioteka Rady Stanu 36,000; część Biblioteki Puław-
skiej 15,000, Policzywszy nadlo książki po dwustu zniszczonych
klasztorach, śmiało podać można na 700,000 vol. liczbę zabra-
nych Polsce przez Rossy a księżek.
« Pamięć na to wyniszczenie Polski z książek i pomników prze-
szłości, była nowym powodem założenia Biblioteki na ziemi go-
ścinnej.
<• Może ktoś, bacząc wielkość zamiaru a szczupłość sił naszych,
z litością pogladać będzie na nasze przedsięwzięcie i zwątpi
o powodzeniu onegoż. Lecz my mamy już przykład. Przed stu
laty, Załuski, później Biskup Kijowski, jak my wygnaniec, za
Leszczyńskiego, jak my, przyjęty gościnnie we Francyi, tu po-
wziął myśl zebrania Biblioteki dla Polski, tu dzieło rozpoczął i
dokazał swego. Sławna Biblioteka Załuskich, podobny więc
obecnemu zakładowi wzięła początek. »
Po Niemcewiczu przemówił po francusku L. Plater, po nim
Teod. Morawski, a następnie Bibliotekarz Nemezy Kożuchowski
- 31 -
(b. Biblioteknrz Uatly Stanu w Warszawie! odczytał Prawidła
porządku Bibliotecznego. Na zakończenie obchodu wszyscy
obecni goście zapisali się w osobnej ku temu przygotowanej
księdze.
W li migracji, gdzie, jak wiemy, górował duch polemiczny
i krytyczny, powitano utworzenie Biblioteki rozmaiłem uczu-
ciem : jedni, sceptycznie, nie wróżyli jej długiego życia dla sa-
mego braku środków; drudzy uważali ja za niepotrzebna na
wychodżlwie i mówili : « kiedy Bóg pozwoli odzyskać nam Pol-
skę, to odzyszczemy i zrabowane nasze książki; "inni szli jeszcze
dalej i, upatrując w założeniu Biblioteki w Paryżu jakby wyrze-
czenie się rychłego powrotu do Kraju, omal, że całej tej spra-
wy nie potępiali, uważając ja jako krok niepatryotyczny.
Ale nie brakło też i tych, którzy się cieszyli z nowego zakładu
narodowego i nic ociągali się z jego poparciem. To też wnet za-
czął on wzrastać i rozwijać się i stawać punktem ciężkości To-
warzystwa Literackiego i gron z niem skojarzonych. Przyczy-
niali się do wzrostu jego jiik Członkowie Towarzystwa, tak i
inni rodacy na wychodżtwie, bez względu na opinie lub stronni-
ctwa; przyczyniali się dobroczyńcy i dawcy, znani i bezimienni.
Ale najwięcej i najskuteczniej przyłożyli się do utworzenia Bi-
blioteki, wzrostu i zabezpieczenia jej bytu dostojny Prezes Rady
Bibliotecznej i zasłużony jej Sekretarz, — właściciel zbiorów Pu
ła wsidch i były ich Bibliotekarz. Pierwszy, z utrata dóbr swych
nie stracił milośnictwa literacko-patryotycznego, które z Puław
uczyniło było ognisko oświaty narodowej, i dla młodej Biblioteki
nie szczędził ani datków ani trudu; drugi, niepospolity erudyt
bibliograf, literat — włożył w nia cały zasób swej umiejętności,
energii i niezmordowanej pracowitości.
W Emigracyi, około tego czasu, znać było pewien już postęp,
w porównaniu do burzliwych i niesrornych lat pierwszych. Poję-
cia zaczęły się zbliżać i opinia czyściej i bezinteresowniej formo-
wać; rozstrzelenie środków, jak umysłów, zaczęło ustępować,
— 32 —
[■o części, lepszemu zrozumieniu potrzeby tyczenia sił. Zespolenie
czterech odrębnych zbiorów i utworzenie z nich jednej publi-
cznej Biblioteki dta wszystkich Polaków, byio niezaprzeczenie,
na tej drodze, jednym z pocieszających, z dodatnich sym-
ptomów. ■
Weszła więc w tycie młoda Biblioteka, ale nie bez trudności
zaczęła pierwsze swe kroki stawiać. Najęty lokal, w którym się
umieściła, pochłaniał prawie calutki jej budżet.
Trzeba było temu zaradzić. Prezes Rady udat się do Ministrów
i otrzymał od przychylnego nam p. Villemain przyrzeczenie
bezpłatnego lokalu w którymkolwiek z gmachów skarbowych.
Ale, gdy przyszło do spełnienia obietnicy, okazały się trudności
i istotne niepodobieństwo znaleźć pomieszczenie dla Biblioteki
Polskiej. Natomiast udzielono jednak rządowy zasiłek pieniężny
na pokrycie komornego. Tymczasem lokal przy ulicy Duphot,
tylko na kilka miesięcy najęty, jut w Październiku tego samego
roku trzeba było opuścić i przenieść się na ulicę Surene pod
n ł 10. Lecz i tu niedługo Biblioteka gościła. Po roku zaledwie
dom, gdzie się zalokowata, musiał być zwalony; należało więc
znowu spiesznie szukać innego schronienia. Znaleziono je w po-
bliżu (od 20 Listopada 1840) na ulicy Saussaie pod n" 8 na
1-szem piętrze i lam przez dwa lata, t. j. aż do jesieni 1842 roku,
książki polskie pozostały.
Towarzystwo posiadało w swem łonie dwóch znakomitych
weteranów ostatnich walk i usiłowań Ojczyzny : G-la Kniazie-
whza i J. U. Niemcewicza.
Kniaziewicz, usunąwszy się od r. 1815 z życia czynnego, za-
mieszka! w Dreźnie. Tam go zastało powstanie listopadowe. Naj-
przód, zaraz po jego wybuchu, wysłany został do Francyi Wo-
licki, a po utworzeniu Rządu Narodowego (28 Stycznia) Xia?.e
Ad. Czartoryski wezwał Kniaziewicza, by przyjął missya do
— 33 —
kraju, od którego, zdawało się, najbardziej pomocy spodziewać
się mieliśmy prawo, tem bardziej, ze Mikołaj, który nie taił za-
wziętej nienawiści do nowego rządu francuskiego, nie chciał go
uznać i gotował się do wojny na Francję, w której wojsko pol-
skie przednia straż miało stanowić.
Lepszego pełnomocnika nad Kniaziewicza trudno było wy*
brać. W radzie Ludwika Filipa zasiadali ludzie, z którymi on
był oddawna znajomy, a nawet zaprzyjaźniony, jak mianowi-
cie z marszałkiem Soułfem, Ministrem Wojny. Ci wszyscy pano-
wie zbliżeni byli do stronnictwa liberalnego, klórc przrz lat pięt-
naście wrzeszczało na traktaty wiedeńskie, obwiniało o nic Bur-
boaów, a Napoleonowi wyrzucało opuszczenie Polski. Zresztą
już sama osoba bohatera z pod Hohenlinden. Borodina, Bere-
zyny,— tego, który sztandary z Neapolu Dyrekloryalowi składał,
przypominała Prane vi węzły i obowiązki, łęczyce jo z Polska.
Kniaziewicz tei sam spodziewał się pomyślnego skutku swego
poselstwa, i po otrzymaniu listu Rządu Narodowego z instruk-
cjami, nazajutrz, razem z Kasztelanem L. Platerem, był juz
w drodze do Francyi.
Stanąwszy w Paryżu, rozwinął zwykła sobie czynność, ale,
niestety, rychło przekonał się, jak mało na Francyi mógł po-
kładać nadziei. Królowi jej chodziło przedewszystkicm o ustale-
nie się na tronie i o utrzymanie pokoju. Mikołaj, po wybuch-
nięciu powstania polskiego, zaniechał niedawno czynionych po-
gróżek i Ludwika Filipa królem uznał. Daremnie Kniaziewicz
przekładał wyraźny interes Francyi w odbudowaniu Polski, a
widząc niepodobieństwo wywołania zbrojnej interwencji, do-
magał się pośrednictwa, wymozenia neutralności na Prusach,
w końcu tylko zasiłków w pieniądzach i broni. Wszystko było
napróżno. . . Nareszcie, dnia 9-go Sierpnia Casimir Perier, Pre-
zes Gabinetu francuskiego, uroczyście w Izbie oświadczył, że
< Polacy niczego już od Francyi spodziewać się nie maja- »
Kniaziewicz podał jeszcze memoryał(l), wykazujący dobitnie,
ze Francya o wszyslkicm uwiadomiona była i od najdrobniejszej
nawet uchyliła się pomocy, i tern swe urzędowanie zamknął.
Odtąd pozostał on w Paryżu. Doczekatsię tu jeszcze (choć
zrazu zapomniano o nim), że imię jego wyryto na Łuku Tryum-
falnym, wzniesionym na Polach EHzejskicb, a zresztą dzieli! losy
z wychodżlwem. Stal się jednym z głównych i z najofiarniej-
szych Członków Towarzystwa Naukowej Pomocy (2), był, rzec
można, założycielem jego Biblioteki, klóra, jak widzieliśmy,
w r. 1838 siała się jedna z głównych części składowych tworzą-
cej się Biblioteki Publicznej Polskiej. W Towarzystwie Lite-
rackiem był on pierwszym Członkiem jego honorowym, wybra-
nym z pośród rodaków; a chociaż honorowym, uczęszczał na
sessye jak Członek zwyczajny i dbał czynnie o jego sprawy.
Umierając, cała też swa skromna spuściznę przekazał na rzecz
Emigracji, a zwłaszcza Towarzystwu Literackiemu i jego Wy-
działowi Historycznemu.
Niemcewicza, w Lipcu 1831, flzad Narodowy wysłał do Lon-
dynu, gdzie już znajdował się jako agent polski młody Aleks.
Walewski (3). Po ustaniu walki pozostał on w Anglii jeszcze
przez następujące dwa lata i budził lam spólczucie dla sprawy
(li Ciekawy len dokument, streszczający dokładnie usiłowania Missyi
polskiej w Paryżu, znajduje się przy artykule Bron. Zaleskiego o Knia-
ziewiczu w Roczniku Towarzystwa Historyczno-literackiego za rok 1866,
stron. 70.
(2J Założone 29 Grudnia 1832 pod przewodnictwem X. Ad. Czartory-
skiego. Do Bady jego należeli : G-l Kniaziewicz, J. V. Niemcewicz, Ludw.
Plater, Bon. Niemojowski, Adam Mickiewicz, G-łowie Pac i Dembiński,
D-r Knrol Marcinkowski, Ign. Domeyko, Janusz Uzetwertyriski. Sekreta-
rzem był Aleks. Jełowicki, a polem lei. Wrolnowski. Towarzystwo Nau-
kowej Pomocy urządziło wykłady nauk wojskowych w Paryżu, założyło
szkółki w Nancy (I833-183S) i w Orleanie (1834-1839), udzielało wspar-
cia uczącym się po rozmaitych zakładach francuskich i tym sposobem
rozdało przeszło 85,000 franków. W r. 1841 ogłosiło konkurs na napi-
sanie elementarnej ksigżki narodowej p. 1. Szkoła Domowa.
(3) Jeden z trzynastu założycieli Towarzystwa naszego, późniejszy mi-
nister Napoleona 111.
— 35 —
naszej. Żal mu było poniekąd opuścić kraj, gdzie miał wielu przy-
jaciół i znajomych, ale z drugiej strony ciągnął go i Paryż do
siebie, gdzie się utworzyła liczna kolonia polska, centrum ruohów
Emigracji, i gdzie osiadł X-żc Adam Czartoryski. Przybył pn tu
w jesieni 1833 r., a choć od samego narodzenia Towarzystwa,
zaliczony, acz nieobecny, do liczby jego założycieli, ukazał się
w niem po raz pierwszy 21 Listopada wymienionego roku. Człon-
kowie, zawczasu uprzedzeni o jego przybyciu, tak licznie się
zebrali na jego powitanie, że mieszkanie kolegi Małachowskiego,
gdzie się wtedy posiedzenia odbywały, było całkiem przepeł-
nione, u Poruszającym dla duszy mojej — zapisuje Niemcewicz
w swym pamiętniku pod la data — był dzień dzisiejszy. Towa-
rzystwo Literackie raczyło na przyjazd mój złożyć nadzwyczajna
sessya, na której Wice-Prezes L. Plater zakłopocił mnie niespo-
dzianie naj pochlebniej sza mowa. . . O godzinie 5-tej dało Towa-
rzystwo dla mnie obiadek. Tu Prezes, X. Czartoryski, znowu
mnie zapłonił pochlebna mowa i wyliczeniem, od lat młodych aż
do dzil, biegu obywatelskich, obozowych i literackich czynów
życia mego; zawstydzony tylu pochwałami, odpowiedziałem,
J.em nic nie uczynił, jak tylko powinność moje. a
Od tego czasu, aż do dnia samego prawie zgonu, mimo lat
sędziwych, należał on bez przerwy do tych Członków, którzy
najczęściej i najregularniej bywali na posiedzeniach. Mijały mie-
siące, w których on ani jednej sessyi nie opuścił. A nic tylko
sama obecnością, swa łagodna, dobroduszna twarzą, owiana
długiemi kosmykami białych włosów, i dobrym humorem oży-
wiał je, ale i przemowami, odczytywaniem swych prac wier-
szem lub proza i rozlicznemi wiadomościami, czerpanemi z dłu-
goletniego doświadczenia i wspomnień. Tak np. na jednem z po-
siedzeń 1835 r. udzielił ciekawych szczegółów o losie koron i
klejnotów królewskich, a mianowicie opowiedział on, na pod-
stawie świadectwa X-dza Seb. Sierakowskiego, Prałata Kapituły
Krakowskiej i Kustosza Koronnego, że w r, 1794 pewnej nocy
Prusacy zabrali i uwięził je. Że zaś insygnie Le dostały się do
Skarbca Berlińskiego, (o potwierdziły, w przekonaniu Niemce-
wicza, słowa Siecią Augusta dc Su.ssex, brata Króla Angiel-
skiego, który w r. 1834, w Londynie, sam idu opowiadał, że,
gdy zwiedzał Berlin , między innemi zaprowadzono go do Skarbca
i, pokazując korony polskie, jedne nawet z nieb, najdawniejsza,
włożono mu na głowę (i).
Przypomnijmy też, te Niemcewicz był ostatnim Prezesem To-
warzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie ; ze wszech więc miar
czcigodna jego osoba nic mała była ozdobą dla Towarzystwa.
Oto jak jq maluje jeden z najbliższych jej, Sienkiewicz : « Wcza-
Bie kiedy to piszem (1839), widywać można w Paryżu, w dzień
pogodny, a dobrze z południa, na Przedmieściu S-go Honorego,
posuwająca się wolnym i często zatrzymywanym krokiem, po-
ważna i mila postać sędziwego człowieka. Odziewa go surdut
bajowy granatowy, nieco już przetarty ; czapeczka pół-axamitna
brunatna lekko mu pokrywa głowę, która czas owiał, ubielił,
lecz nie pochylił. Twarz pogodna, jak cichy wieczór po burzy.
W oczach świadectwo bystrego dowcipu i rzewnej duszy. W rę-
ku laska, której potrzebuje wiek, troski i twarda dla wygnańca
ścieżka obcej ziemi. 1 wiem, że mi każdy te drobne i niespo-
dziewane szczegóły przebaczy, bo tu mowa o człowieku szano-
wanym w całej Polsce; od slarców, którzy na zasługi jego
jeszcze za Rzeczypospolitej palrzali, aż do dzieci, które jego
pieśni razem z pacierzem się uczą. A dałby Bóg, aby wskrze-
szona, niepodległa Polska tak wielka była, jak wielka jest ta,
która dziś zna i wielbi Juliana Niemcewicza (2). »
W latach 1811 i 1842 zchodza z widowni te dwie wielkie po-
(ł) Własnoręczny rękopis odczytu w Archiwum Towarzystwa Hislo-
ryczno-Lilera ck i p go .
(2) Sienkiewicz, Prace Historyczne i Polityczne. Paryż, 1862, str. 423.
— 37 —
stacie dramatu broniącego się od upadku i upadającego narodu :
Niemcewicz i Kniaziewicz, obaj dzieci jednej grzędy, przyjaciele
« od szkół i obozów, » jednocześnie uwięzieni, na schyłku tycia
złączeni na wygnaniu — w jednym położyli się grobie.
Często, z nadejściem pięknej pory roku, dwaj weterani za-
mieszkiwali Montmorcncy, wieś pod Paryżem; tam, w ciszy,
zdała od gwaru miejskiego, dawni koledzy przypominali ubiegłe
dzieje i czasy.
Dawny mój Towarzyszu i w szkole i w boju
I w tej cbwili, tak blizkiej wiecznego pokoju!
Gdy nas los razem zasłał w tę cicha dolinę,
Pozwól, że przed twe oczy szeroko rozwinę
Tę długa kartę życia, od samego świlu
Aż do kresu naszego na ziemi pobytu.
Tak przemawiał Niemcewicz na początku wiersza (1), napi-
sanego tu podczas wspólnego pobytu. — Kniaziewicz, stary
kołnierz, czerstwy jeszcze, Godzien o 5-tej zrana, konno, dalekie
robił przejazdki, a potem całemi dniami malował krajobrazy.
Niemcewicz, słabszy już na siłach, na najętym osiołku przebiegał
bliższe okolice. Jedno ze wzgórz przypominało im tutaj Litwę
P°dobno; polubili to ustronie i zapragnęli spocząć w niem po
śmierci.
Pierwsza kolej przyszła na Niemcewicza : nagle, ale spokojnie
1 łagodnie, usnął on w Bogu 21-go Maja 1841 r., jeszcze dniem
Przedtem zapisawszy kilka wierszy w pamiętniku, jak to zwykł
3 ył czynić od dawien dawna. O nim słowami Kochanowskiego
^ożna powiedzieć :
(1) *List do Generała Kniaziewieza, napisany we Francy! r. 1834,
v czasie pobytu obudwóch w Montmorency. - Wiersz len kończy! się :
Zmordowanym podróżą w tym zawodzie długim
Czas odejść i zostawić wolne miejsce drugim :
I jak w błagalniach Pańskich wdzięczna woń w kadzidłach,
Podnieść się do wieczności na modlitwy skrzydłach.
Nakoniec pełen wieku i przystojnej chwaty
Sam się prawie polożfł, jako kłos dojrzały.
Po nabożeństwie w kościele de fAssomplion 24 Haja, odpro-
wadzono zwłoki, stosownie do woli zmarłego, do Monluiorency,
gdzie dniem przed tern sam Kniaziewicz był się udał i zakupił
na smętarzu miejsce na wspólny grób dla obu,
W rok później, gdy nadchodziła pora, w której dwaj towa-
rzysze wybierali się zwykle na wieś, smutno było osamotnio-
nemu Kniazie wieżowi, bez starego druha, który jut spoczywał
na zawsze w obcej ziemi ; 28-go Kwietnia był on jeszcze na
posiedzeniu Rady Bibliotecznej; po sessyi, z Xięciem Adamem
poszedł oglądać nowe mieszkanie dla Biblioteki. Były to już
ostatnie jego kroki, bo nazajutrz ciężko zasłabł i 9-go Haja 1842
oddał Bogu walecznego ducha. Ciało jego złożone zostało obok
trumny Niemcewicza; do wspólnego ich grobu wsypano wzięta
z mogiły Kościuszki garść ziemi polskiej — tej ziemi, co ich
łączyła przez cały długi ich żywot.
Odtąd to szczupły, wiejski smętarz Montmorentski staje się
ulubionem miejscem pośmiertnego schronienia dla tułaczy pol-
skich, przebywających w Paryżu. Wielu już z nich, nie docze —
kawszy chwili w głębi duszy wciąż wygl&danej, chwili powrotu*
na ziemię ojczysta, poszło położyć się przy Niemcewiczu i Knia. -
ziewiczu. Do podwójnej ich mogiły (ł) garna się tu grob^
polskie.
Pierwszy, na lewo obok nich, leży — Mickiewicz.
()) Otoczone krala żelazna dwa płyty kamienne. Na jednym wyryły
krzyż, a pod nim n Kniaziewicz. » Na drugim napis, umieszczony wedle
własnego żądania Niemcewicza : « D. O. M. Jitliamis TJrsimts Niemce- •
wici eques polonus. Patrimn ąuamdiu nkeit cohdt. Emil obiit. Powili
A. D. MDCCCZLI. wt. LXXXV. »
Tui blizko G-l Romuald i Józef Giedroyciowie; nieco dalej
inni : G-ł Dembiński, Mich. Hubę, Kar. Sienkiewicz, Stan, Ku-
natt, Stan. Borzykowski, Janusz Woronicz, G-t Bystrzonowski,
G-ł Zamoyski, Fel. Wrotnowski, Jerzy Białopiotrowicz, Eust.
Januszkiewicz, Ant. Oleszczyński, Bron. Zaleski, Woyc. Sowiń-
ski, Kaz. Błociszewski (1).
Jut zaraz po śmierci Niemcewicza Towarzystwo Literackie
uchwaliło wznieść mu pomnik i w tym celu ogłosiło publiczna
składkę, a do opisania żywota zmarłego zaprosiło Adama Mickie-
wicza; lecz gdy len się później od tej pracy wymówił, wziął ja
aa siebie Xiaże Adam Czartoryski. Wydział zaś Historyczny ze-
brał składkę na ufundowanie Wieczystego Nabożeństwa w ko-
ściele w Hontmorency za dusze obu zasłużonych obywateli, jako
też za dusze wszystkich Polaków, na wygnaniu zmarłych.
W pierwszym roku, t. j. w 1843, żałobne obchody miały miejsce
osobno 21 Maja i 10 Października (jako w dzień rocznicy bitwy
Maciejowic ki ej], ale następnie dwa te nabożeństwa połączono
i odtąd wszystkie trzy mszy zaduszne odprawiają się w dniu
jednym, t. j. 21 Maja.
Publiczna składka na pomnik Niemcewicza i Kntaziewicza
przyniosła 18,000 fr. Wedle pierwotnego projektu, już nawet
formalnie przyjętego, miał on stanąć pod otwarłem niebem, na
smętarzu, tuż przy starożytnym kościele Montmorenlskim, na
wzgórzu, które panuje nad ta piękna okolica, rozlegająca się ai
do Paryża. Ale gdy najniespodzianiej, w ostatniej chwili, mer
miejscowy, dawny napoleonista i zresztą bardzo Polakom przy-
(tl Wyliczyliśmy prawie samych Członków Towarzystwa naszego
Oprócz nich spoczywajg tu : Kar. Brzostowski, Aleks. Orłowski, Lucyan
Koflupayło, Aleks. Slryjeński.Wład. Zamoyski, Ign. Terlecki, NarcyzZa?
górowski, Jan Chwalibog, Stan. Słomczyński, Abdon Eydrygiewicz, L. Za«
błocki, G-ł Chalecki, Józ. Szermenlowski, Klaudyna Potocka, Konst.
Wolska, Zofia Węgierska, Delfina Potocka.
— 40 -
jazny, w skutek obcych nam zupełnie niesnasków ze swa Rada.
parafialna, uparf się przeciwko przeniesieniu ciał ze smętarza
pod kościół, trzeba było je lam pozostawić i przystać na wznie-
sienie pomnika wewnątrz kościoła. Wykonał go kolega w To-
warzystwie, Wład. Oleszczynski.
Postawiony on w małej kaplicy, na lewo od głównej bramy
kościelnej. Na niewysokiej podstawie spoczywają obok siebie
kamienne postacie Kniaziewicza i Niemcewicza, przykryte sze-
rokiemi, fałdzistemi płaszczami. Szabla obnażona leży na piersi
zgasłego wodza. Między nimi, w głowach, stoi skrzydlaty Anioł-
Stróż, okryty długa, spadająca aż pod nogi, szata. Z pięknej,
smutnej twarzy zesłańca niebiańskiego przemawia pocieszenie
i zapowiedź nadziei. Wyciąga swe dłonie nad uśpionymi, jakby
chciał ochraniać, koić strudzonych, czuwać nad ich snem, cze-
kając przebudzenia. Po nad ta grupa okno, z malowanym na
szkle obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, rzuca przyćmione
światło. Nad oknem napis : Regina Regni Połonis: ora pro nobis. .
U szczytu, gdzie sklepienia się wiata, medalion z Ortem Pol-
skim. Ściany boczne kaplicy, wyłożone tablicami z marmuru,
mieszczą napisy po łacinie i po polsku (i).
Ze wszystkich pomników Polski tułaczej, rozsypanych po
świecie, grobowiec w Montmorency pozostanie najwymowniej-
szym symbolem pierwszych usiłowań odrodzenia. « Podróżujący
Polak, przyjechawszy do Paryża, naglony ciekawością serca,
poczuje obowiązek zwiedzić ten polski religijny i obywatelski
monument; przy nim, modląc się, rozmyślać będzie o przeszłości
swego kraju i o tych, co go nieszczęśliwym tylko znali, a nie
wahali się przecie poświęcić mu zdrowie, majątek, zdolności,
i co jego sprawy nie odstąpili aż do śmierci. Podobne rozmy-
ślania nad dwiema śpiące mi postaciami godnych dawnej chwały
Polski szermierzów, będzie dla przybywających ziomków obro-
(ł) Patrz Dodatek D. Nadgrobki Niemcewicza i Kniaziewicza.
— 41 —
na przeciw zatrutym obcej stolicy zdaniom i zbytkom, i zachę-
ceniem do cnót, któremi za życia jaśnieli ci, co we śnie spokoj-
nym grobu zdają się czekać zmartwychwstania (ł). »
Równo prawie z dniem śmierci Kniaziewicza Towarzystwo
Literackie doszło do kresn pierwszych iat dziesięciu swego ist-
nienia. Przez ten czas bez przerwy byt mu Prezesem X. Adam
Czartoryski, a Wice-Prezesem Kasztelan Ludwik Plater, b. Pre-
zes Działu Umiejętności w Towarzystwie Warszawskiem Przyja-
ciół Nauk; ten ostatni, wprawny do wyższego kierownictwa
biurowego, z niezwykła akuratnościa i dokładnością bieg spraw
prowadził i porządek utrzymywał, a zaopatrzony w obszerne
wiadomości, sam wielorakicmi pracami czynnie Towarzystwo
zasilał. Z nim wspólnie tworzyli jakby oś grona redaklorowie
jego : Morawski, Kar. Hoffman, Horozewicz, Kom. Załuski, Ku-
natt. Sekretarzami byli kolejno : Jelski, L. Wołowski, Slef. Wit-
wieki, Mb. Grzymała, Al. Jetowicki i od r. 1836 Andrzej Plichta.
Całkowita ilość Członków w tym peryodzie wynosi d87 (w tej
liczbie, z Członkami Honorowymi, cudzoziemców 40-stu); z tych
ubyło mu przez zgon 17-slu, a między nimi — oprócz dwóch wy-
lej wymienionych weteranów — Gust. Małachowski Minister
Spraw Zagranicznych, Bonaw. Niemojowski Prezes Rządu Na-
rodowego, G-t Pac, Michał Hubę Referendarz Stanu, Józef Stra-
Kewicz, G-ł Wroniecki, Slef. Garczyński. Z dniem 3 Maja 1842
mieści ogólny spis Członków 163 nazwisk. Z tych jednak cześć
znaczna znajdowała się po za Paryżem; ale i z mieszkających
v tem mieście wielu, przy niestałych i uciążliwych warunkach
życia emigranckiego, ani regularnie ani czynnie w pracach To-
warzystwa nie uczestniczyło.
(I) X. Aaam Czartoryski, Żywot J. U. Niemcewicza. Berlin i Poznali,
W ciągu lat dziesięciu, odbyło Towarzystwo posiedzeń — nie
licząc wydziałowych — 378 zwyczajnych, 13 nadzwyczajnych
i 40 wyborczych. Wyjąwszy zwykłe zawieszenie w miesiącach
letnich, odbywały się one bardzo regularnie, po cztery lub pięć
razy w miesiąc, i raz lylko zaszła w nich nieco dłuższa przerwa,
kiedy, w skutek dekretu z 10 Kwietnia 1834 roku, obostrzajanego
prawo stowarzyszeń we Francyi, Towarzystwo uznało potrzebę
wstrzymać swe posiedzenia, a tymczasem dowiedzieć się. droga
poufna, azali przez Rząd będzie tolerowancm.
Zwyczajne tygodniowe sessye gromadziły zwykle IB do 25
obecnych. Zebrania lylko doroczne, 3-go Maja i 29 Listopada,
bywały znacznie liczniejsze i czasami ozdobione przytomnością
dam{l); poprzedzało je nabożeństwo, odprawiane najczęściej
w kościele Saint-Germain des Prćs, przy grobowcu Jana Kazi-
mierza. Wieczorem tych dni uroczystych Towarzystwo urządzało
niekiedy skromne uczty ; do nich zasiadali tez niektórzy nasi
znakomici przyjaciele, jak np. Bignon, Odilon-Barrot lub Mon-
talambert.
Jedna z głównych podstaw, na których utworzyło się i żyło
Towarzystwo Literackie, była głęboka cześć dla Konslytucyi
3-go Maja, tej Ustawy, która, po długiej epoce bezrzadu, miała
nareszcie w Ojczyźnie zaprowadzić rząd i dać mu siłę publiczna.
Była to cecha charakterystyczna jego zasad politycznych. Jako
znamię tego wyznania, obrawszy pamiętna datę 3-go Maja na
dzień swego założenia, Towarzystwo przyjęło za stały obyczaj
corocznym obchodem święcić pamięć wiekopomnego aktu, przy-
pominając « ten testament umierającej Polski. » Na zebraniach
dnia tego, oprócz innych mówców, zabierał zwykle głos Prezes
Towarzystwa Xiaze Adam Czartoryski, jak również sędziwy
(<} Bywały to : Xiężna Anna Czartoryska, Xięina Wirtemberska
pp. Tyiusowa Dziatyriska, Platerowa, z Tańskich Hofimanowa, Plichcina,
Sień kie wieżowa. Paulina Platerowna, i niektóre inne; w r. I&42 widzimy
między niemi spania Towianska, Gulowa i pannę Dejbel.
Niemcewicz, — obaj jeszcze uczestnicy w obradach cztero-
letniego Sejmu (ł).
Jak najmłodszym Członkiem był Ludwik Wołowski, tak naj-
starszy wiekiem w Towarzystwie był Niemcewicz, mimo to jed-
nak, jak jui wspomnieliśmy, należał on do naj czynniej szych.
Obok niego i Ludw. Platera, gorliwego Wice- Prezesa, najbardziej
przyczyniali się do prac Towarzystwa : Kar. HolTman, Franc,
Wołowski, Morozewicz, Stef. Witwicki, Morawski, Kunatt, Ant.
Oleszczyński. Bronikowski. — Stanisław Barzykowski, Czło-
nek Rządu r. 1831, G-ł Dembiński i niektórzy inni udzielali na
sessyacb wyjątków ze swych pamiętników lub wspomnień o
powstaniu. Julian Ursyn często czytywał swe bajki; czytywali
niektóre swe wiersze Ant. Górecki i Kr. Ostrowski; w Grudniu
1839 czytał Słowacki nowa swa poezya. o Neapolu i Grecyi;
Witwicki przynosił ustępy ze swych Wieczorów Pielgrzyma;
Ludwik Mierosławski (2) czytał 1839 Wstęp do Historyi Powsta-
nia Litewskiego i o Missyi Słowian i l. A., i t. d. Wiele innych
jeszcze nazwisk, znanych na polu literatury emigracyjnej znaj-
dujemy na spisie prac i odczytów, wyszłych z pod pióra Człon-
ków Towarzystwa.
Maurycy Mochnacki nie należał do ich liczby; po trzech le-
ciech wychodźtwa, w trzydziestym roku życia swego, umarł on
w Auxerre. Pozostałe po nim papiery, zebrane przez Polaków,
przebywających w tem mieście, zostały złożone w depozyt To-
(1) Nadmienimy tutaj, że Towarzystwo Trzenkgo Mtija (z organem tej
samej nazwy) nie miało mc wspólnego z Tn warzysl we in Literackiem, że
zostało utworzone po za niem i be/, udziału jego Prezesa.
(2) Mierosławski wstąpił do Towarzystwa w Styczniu 1838. Przyszłego
autora Przemowy do Młodego Pokolenia wprowadził przyszły Xi^rlz Zmar-
twychwstaniec, A. Jełowicki. Znajdując, sie po raz pierwszy na pusiedze-
niu, Mierosławski, podziękowawszy za wylior. objawił zamiar swój do-
prowadzenia do końca Hisloryi Powal inia przez Mochnackiego rozpoczętej
i prosił Towarzystwo, aby. jako złożone z osób, klore miały udzi ł w Re-
wolucyi, udzieliło mu potrzebnych faktów do prunt-wnego jej opisania.
Przy lej sposobności, nowy Członek wyraził ogólne swe z ■pnlrywanie na
historya i wyiłomaczył powody, dla jakich w pracy swej, ogłuszonej w je-
— 44 —
warzystwu Literackiemu i w jego składzie przez trzy lata prze-
chowywały się.
Do posiadania własnej francuskiej gazety Towarzystwo, jakeś-
my to widzieli, mimo najgorętszych łyczeń, nigdy dojść nie zdo-
łało. Pojedynczy Członkowie wydawali rozmaite pisma perio-
dyczne, które, lubo nie były organami grona, lecz tylko wyrazami
indywidualnych opinij, wymienimy tu dla wiadomości. Odrocz
wspomnionych juz wylej Kromki Emigracyi Pohkiy {1834-
1839) i pisma Hr. Wład. Plateru ŁePolonais, wychodziły : Fćmx
(tak zwany od wybijanej na niem winjety), redagowany 1833
przez Plichtę, Kunatta i Bronikowskiego; Kraj i Emigracya,
pismo wydawane (1835-1841) przez Woronicza; w r. 1839 Bro-
nikowski zaczął wydawać La Revue Slave, w r. 1840 Orpiszew-
ski — Trzeci Maj i Hr. Wł. Plater z Wrotnowskim — Dziennik Na-
rodowy.
W roku 1839, Sienkiewicz zaczęł wydawać tomami nader
cenny swój Skarbiec Bistoryi Polskiej.
Do najpoważniejszych publikacyj tego czasu należy Portofolio
(1836-1831, pięć tomów), zbiór dokumentów historycznych i dy-
plomatycznych, staraniem X. Adama Czartoryskiego w języku
francuskim i angielskim ogłoszony. Dzieło to, zawierające cel-
niejsze mcmoryały i depesze ministrów i ambassadorów rossyj-
skich W. X. Konstantemu, podczas namiestnictwa jego w War-
szawie, kommunikowane, stanowi dziś jeszcze najbogatsze
źródło do historyi dyploniacyi moskiewskiej.
zyku francuskim, nacechował trzy epoki dziejów ludzkości trzema zna-
mionami : Natchnienia, Sity i Wolności. — W odpowiedzi Wice-Prezes
oświadczy! ukonlenlowanie Towarzystwa, jakiego doznaje z nabycia no-
wego spół pracownika i nie wdając się « w rozważanie leoryi, która zda-
niem kolegi Mierosławskiego obszerniejszego wymaga wywodu, oddał
sprawiedliwość udowodnionemu jego talentowi, po którym obfitych dla
literatury krajowej spodziewać się należy plonów, jeżeli ten doświadcze-
niem i rada oświeconych przyjaciół i zupełna wsparły będzie bezstron-
nością. » (Protokół Tow. Literackiego i dnia 18 Stycznia (838.)
Luilw. Mierosławski wystąpił z Towarzystwa w Czerwcu 18*3.
— 45 —
Tak więc Towarzystwo przeżyto ten dziesięcioletni peryod,
który niewątpliwie byt mu najtrudniejszy do przebycia i prze-
trwania. Wiemy bowiem jaki stan umysłów panował w tym
czasie śród Emigracji. Oddychała ona, rzecby można, powie-
trzem przesiąknie tern jakaś fatalna elektrycznością, pobudza-
jąca do niezgody, waśni i rozjątrzenia. « Ciężki i gorzki — mówi
Stan. Barzykowski w swym testamencie — był dla nas, co wy-
żej' w czasie powstania staliśmy, szczególniej początek emigra-
cyi. Powstanie nie udało się*, więc koniecznie chciano mieć
winnych; fałsz i potwarz szeroko się rozpostarły (1). » A właśnie
Towarzystwo tych, co w powstaniu « stali wyżej », obejmowało
wielu. — Komitety rozmaite, Ogóły, Szczegóły, Eady, Gminy
i t. p. rodziły się śród wychodztwa i znikały; wielorakie pisma
powstawały i upadały. Z pewnem więc zadowoleniem mogła
/Troniku zapisać w Lutym 1838 roku : <■ Towarzystwo Literackie
jest jedyna w Emigracyi instytucja, która trwa nieprzerwanie
od lat sześciu i dla której przyszłość nie jest już zagadka.
W skromnym prac swoich zakresie, każdemu, ktoby mu za-
rzucał, że mało robi, odpowiedzieć może bez żalu, bez urazy, bez
dumy : rób więcej. »
W pierwszych zwłaszcza latach Towarzystwa Literackiego
upatrywano pewna różnorodność w opiniach jego Członków ;
wzmiankowano tu i ówdzie o reformistach i an tire formista eh, o
(1) Mówiąc o redaktorach « pewnych pisemek paryskich" i oeifałszach,
plotkach i polwarzach, » które oni sieja, wyraża się M. Mochnacki w spo-
sób następujący : <■ W ładnej kloace paryskiej Bieniasz tyle śmiecia, tyle
brudów, tyle kału, co w mózgach tycn redaktorów. Jeśliby cała jaka ge-
neracya bfolem zbryzgać było potrzeba, to by oni mogli się podjąć tego
zatrudnienia — lego zarobku.
W literaturze .stuletniej dziennikarskiej Francuzów, Niemców i Angli-
ków, w czasach największej ich polemicznej zawziętości; nie zn.ilazlby się
ani jeden przykład tej hańby i tego spodlenia w gazeciarstwie, jakie na
swe głowy ściągnęli ci szczególni ludzie w tak krótkim czasie. Po nich
nikt już kłamać nie będzie w całym chrzesciańskim świecie. Uni kłam-
stwo wysilili — skompromitowali je bezczelnością i niezręcznością. »
(Mochnacki, Pisma Boanaite. Paryż, 1836, sir. *72.)
— 46 —
monarchistach i republikanach {!), znajdujących się w jego
łonie, — z czego wnosić by można, że nie było w niem żadnej
zgody i wspólności. Fakta jednak świadczą inaczej : i tak np.
w kwestyi zebrania Sejmu na Bmigracyi, która w latach 1832
i 1833 umysły wychodżtwa żywo poruszała, widzimy, że po-
słowie, którzy się temu oparli i w tym celu ogłosili tak zwana
Deklaracyą jedenastu (1), z Xięciem Adamem Czartoryskim na
czele, należeli wszyscy do Towarzystwa Literackiego. Jeśli
więc były w niem różnice co do zasad politycznych, nie musiały
one być bardzo głębokie, lub też droga naturalnej segregacyi
rychło się wyrównały. W ciągu też całego trwania Towarzy-
stwa nie spotykamy ani jednego wypadku zakłócenia, któreby
z niezgody zdań politycznych pochodziło. Osoba Prezesa była
dla Towarzystwa największa spójnia i musiała mu nadawać
właściwe piętno. Z ustaleniem emigracyjnej nomenklatury,
dzielącej wychodźtwo na trzy stronnictwa — na stronnictwo
demokratyczne, półśrodkowe i arystokratyczne — Towarzystwo
Literackie do rzędu « Stowarzyszeń Arystokracji » zaliczone
zostało (2).
Kończąc rzut oka na len pierwszy okres życia Towarzystwa,
nadmieńmy jeszcze, że mu- polemika ówczesna przypisywała
zamiary owładnięcia umysłowym ruchem Emigracyi. Sadzimy,
ze każdemu Stowarzyszeniu wolno godziwemi środkami rozwijać
swe znaczenie i rozszerzać swe opinie, jednak dziś, gdy oddaleni
od swarów i scierań namiętnych przeglądamy akta odnośne,
wcale śladu tych chęci nie znajdujemy; przeciwnie, postrzegamy
(1) .Zebrało się w Paryżu (3 Stycznia 1833) 34 senatorów i posłów;
ale U z nich osadziło, że W tej chwil z obrad sejmowych wyniknjć by
mogły szkodliwe dla Kr.iju i dla spotwyjsnińcow skutki; nie wierzył , aby
rozburzone wychodźtwo okazało się powolne Sejmowi, a obawiali się, aby
większość sejmowa nie dała się pokusić d<> upoważnienia płochego ruchu,
na który zanosiło się. > (T. Morawski, Dzieje Narodu Pokkieyo.)
(i) Patrz Noworocmik Demokratyczny *S42.
— 47 —
raczej pewna bierność pod tym względem. Na ogól zaś widzimy,
ze, w sprawach wewnętrznych Emigracyi, Towarzystwo zacho-
wuje się z powściągliwością i umiarkowaniem i stara się trzy-
mać zdała od sporów i swarów, od szału obrad i marnego polity-
ko wania.
III
Po zejściu dwóch palryarchów pielgrzymstwa polskiego po-
strzegamy w ruchu i czynnościach Towarzystwa pewne osła-
bnięcie. Przyczyniło się do niego oddalenie się wielu Członków
z Paryża, tak, że np. delegacya kwerendowa Wydziału Histo-
rycznego do dwóch pracujących zredukowana została. Opuścił
też Francya w tym czasie Ludwik Plater, Wice-Prezes Towa-
rzystwa. Nie obca też może była w tej okoliczności pewna
doktryna, która tcmi czasy śród Emigracji szerzyć się zaczęła
i do niektórych Członków Towarzystwa, a między nimi do naj-
świetniejszych i najpotężniejszych nawet umysłów, przyBtęp
znalazła. Chcemy tu mówić o Towianizmie.
Czuło samo Towarzystwo Literackie, że działalność jego wol-
nieje : szczupłe dochody jego stawały się jeszcze drobniejsze,
liczba podających prace i uczęszczających na posiedzenia wi-
docznie zmiejszyła się. Wyjazd Ludwika Platera z Paryża zna-
czna był strata; jego światło, obszerne wiadomości, doświad-
czenie i punktualność wielkim były zasobem' w Stowarzyszeniu.
Zasłabnięcie i następnie (r. 1844) śmierć Fr. Wołowskiego przy-
niosła również dotkliwy ubytek. Nareszcie stan polityczny ogól-
ny sprawiał, że nawet wpływ na publicystykę, ten najistotniej-
szy przedmiot Towarzystwa, chwilami upadał, stawał się, tru-
dniejszym i nie wdzięczniejszym. Dziennikarstwo, już z natury
swojej tylko kwestyami bieżącego interesu zajmują, ce się, w obec
coraz silniejszego utwierdzenia się pokoju w Europie i z nim
ttalu quo w Polsce, zobojętniało względem spraw naszych. Na-
wet przyjaciele w Izbach francuskich tracili otuchę.
Dla rozbudzenia tycia w Towarzystwie przez łat kilka zrzęda
ustawicznie szukano i próbowano różnych środków, ale wszy-
stkie nie wiele przynosiły skutku, bo trudności i zawady leżały
głębiej : wynikały z braku funduszów i z położenia materyal-
nego Członków, którzy « na kęs chleba i na siermięgę <■ mu-
sieli iść za smrobkiem, odrywającym ich od prac dla Towarzy-
stwa. Nareszcie i wypadki polityczne, jakie nadeszły od r. 1846,
"w inną stronę jery zwracać umysły Emigracyi i oczywiście na
czynności Towarzystwa oddziaływać musiały.
Rzućmy szybko okiem na bledniejącą w tem miejscu kronikę
nasze i przytoczmy z niej pobieżnie choć wydatniejsze niektóre
chwile.
W roku 1843 w Styczniu, Prezes, X. Adam Czartoryski, uwia-
domił, łe i tą rażą w adresie Izb do Króla wprawdzie umie-
szczona będzie przychylna sprawie naszej wzmianka, ale zara-
zem oświadczył, ze z rozmów, jakie miał z wpływowemi figu-
rami w Rządzie i Parlamencie, przekonuje się, że stygnie w nich
i gotowość dla nas i ufność w skutek corocznych manifestacyj
parlamentarnych.
W Październiku 1845 roku, Towarzystwo asystowało przy
wręczeniu Prezesowi adresu spółczucia młodzieły francuskiej,
z wyrażeniem oburzenia z powodu prześladowań religijnych,
dokonywanych przez Rząd rossyjski. Obecność na lym akcie
Siostry Hakryny Mieczysławskiej, Przełożonej Bazylianek w Miń-
sku Litewskim, tej istnej męczennicy XIX-go wieku, której
udało się ujść z rąk oprawców i przybyć do Paryża, podnosiło
jeszcze znaczenie tej manifestacyi.
Wypadki 1846 roku zaprzątają naturalnie umysły Członków
i przerywają zwykły tok posiedzeń literackich; natomiast odby-
waja się zebrania i narady nad ruchami chwili obecnej. —
Z okoliczności przychylnej nam książki p. t. Deutschland, Po-
len vnd Russhmd, publicysty niemieckiego p. Schuselka, To-
warzystwo wchodzi z nim w korrespondencya i wyraża mu swe
podziękowanie. — W jesieni odprawia się w kościele Ś-go Rocha
żałobne nabożeństwo za świeżo zmarłego w Poznańskiem Lu-
dwika Platera, tak wielce Towarzystwu zasłużonego. Na jego
miejscu zostaje Wice-Prezesem Stan. Barzykowski, który w tym
urzędzie już go od roku 1842 zastępował. — Nieco później, ale
w tym samym jeszcze roku, zeszedł w Wielkiem Xięstwie drugi
Członek nasz D* Marcinkowski, czczonej pamięci twórca Towa-
rzystwa Naukowej Pomocy w Poznaniu, do którego mu podob-
nej nazwy Towarzystwo założone na Emigracyi za wzór po-
służyło.
Pod wpływem usilnych starań niektórych Członków, w roku
1847 posiedzenia zaczynają znowu ożywiać się. — Dopiero co
wzmiankowane Towarzystwo Naukowej Pomocy , założone
w 1832, ale od czterech lat stopniowo gasnące, wsięka w To-
warzystwo Literackie. — Uchwała z 22 -go Kwietnia stanowi, że
odtąd Prezes Towarzystwa będzie stałym, inni zaś urzędnicy,
jak dotąd, pozostają co rok wybieralni.
Juliusz Słowacki, który już od 1839 należy do Towarzystwa,
w tym roku czynniejszy w zebraniach jego bierze udział i, jak
widzimy z aktów, 13-go Maja z Członka Stowarzyszonego na
stopień Kollaboratora zostaje posunięty. Ciekawym zbiegiem
okoliczności, z nim razem, Stowarzyszony Hippolit Błotnicki,
który niegdyś w Wilnie, będąc studentem, małemu Juliuszowi
dawał pierwsze lekcye czytania, również Kollaboratorem tego
samego dnia mianowany został.
Na jednem z posiedzeń (25 Marca), na których radzono o środ-
kach ożywienia Towarzystwa i urządzenia publicznych sessyj,
zabrał głos i Słowacki. Oświadczył na wstępie, że Ewangelia
— Si —
o bogatym połowie jest powodem przybycia jego na zebranie ;
że mniema] zastać na niem pierwszego rybaka, Adama Mickie-
wicza, i być mu tylko do pomocy. Lecz, ponieważ go niema,
więc sam przedstawi swe myśli. Uważa, iż przez zaprowadze-
nie otwartych posiedzeń (które zamyślano zaprowadzić), żadna
większa zachęta w pracach osiągnięta być nie może. Ponieważ
jawność nie dodać nie może Towarzystwu, więc powinno w swo-
jej wewnętrznej organizacyi szukać środka podniesienia prac
i nadania im życia. Takim środkiem byłoby wystawienie przez
Towarzystwo jakiejś myśli, Idei.
Odezwanie się powyższe Słowackiego stało w wyraźnym
związku z wydana świeżo przez niego broszura * O potrzebie
Idei, » napisana w duchu Towianizmu i usiłująca idealizować
poniekąd liberum veto,i na kilku innych jeszcze posiedzeniach po-
dało powód do uwag i dyskussyi. Ze względu na nią miał odczyt
Członek Ghojecki; następnie w parę tygodni później, Członek
Hoffman czytał swa rzecz O charakterze dawnej Konsly-
tucyi Polski, zmierzająca również do broszury naszego
poety, który, oddawszy zupełna pochwałę uczonym poglądom
kolegi, kończąc swa odpowiedź, dodał : — « Nie wiemy, czyli
te dzisiejsze instytucye, ku którym chyli się ucywilizowana Eu-
ropa, są już ostatecznem wykształceniem społeczeństw, czy też
przyszłość nie kryje nam jeszcze ostatniego Błowa w tej mierze.
W każdym razie nie sa one także świeżym wynalazkiem dzisiej-
szych polityków. Zarys tego reprezentacyjnego rządu, tej naj-
wyższej władzy, stałym prawom ulegającej, zakreślił nam już
starożytny Homer, kiedy, tworząc swój Olimp, nad Jowiszem
los, fatum, a przy nim Radę Bogów i Bogiń ustanowił. Czyliż
nie widzimy dzisiaj naszych ziemskich Jowiszów, pomimo Kon-
atylucyi, jakby fatum nad nimi ciążącej, pomimo Izb Sejmo-
wych, na wzór Rady Bogów ukszlałconych, jak, idąc śladem
Olimpijskiego Jowisza, krnąbrnych doradzców swoich zawie-
szają na złotym łańcuchu, albo ich w otchłań nicości strącają. »
— 52 —
Nie opuściliśmy lego drobnego szczegółu przez wzgląd na zaję-
cie, jakie budzi wszystko, cokolwiek dotyka przeszłości naszych
wielkich poetów.
Wypadki roku 1848-go nie mogły nie podziałać na Towarzy-
stwo Literackie; widzimy tez w nim dłuższa przerwę posiedzeń.
W 1849 r. sessye staja się jeszcze rzadsze, a na nabożeństwie
żałobnem 21 Maja, w Montmorency, większa część zebranych
w kościele złożona była ze świeżo przybyłej, nowej Emigracyi.
Odtąd coraz rzadsze staja się znaki indywidualnego życia To-
warzystwa Literackiego; budzi się ono dopiero w 1853 roku,
gdy chodzi o zabezpieczenie i ustalenie bytu Biblioteki, i naresz-
cie łączy się ostatecznie, jak to dalej zobaczymy, z czynnościami
grona, które, zrodziwszy się z jego łona, przez lat siedmnaścte
szło obok niego droga równoległa.
Zdarza się w naturze, że gałęż wydaje zielone listki, gdy pień,
z którego wyrosła, po części już obumierać zaczyna. Goś podob-
nego stało się i z Wydziałem Historycznym, który podlegając
tym samym wpływom i okolicznościom, co Towarzystwo Lite-
rackie, zachował przecież w ostatnich latach większa żywotność.
Przypatrzmy się nieco bliżej i jemu.
Dla oddalenia się z Paryża wielu Członków, od roku 1843 kwe-
renda, t. j. wyszukiwanie i katalogowanie w Bibliotece Królew-
skiej lub Archiwum dokumentów Polski tyczących się, poru-
czona została Maciejowi Staniewiczowi, który przez kilka nastę-
pujących lat już sam ja tylko prowadził.
Niemcewicz, umierając, przekazał był wszystkie swoje manu-
skrypta.w wielkiej części własnoręczne, Wydziałowi. Obejmują
one 12 vol. oprawnych, kilkanaście zeszytów i pęk luźnych ar-
kuszów i kartek, a zawierają Pamiętniki (od 1 796 aż do 20 Maja
1841, t. j. aż do przedostatniego dnia życia autora), bajki, różne
wiersze, artykuły prozą polityczne i literackie etc. Z pism tych
— 53 —
jedno, p. t. Notes sur ma caplivite a Saint-Peter&bourg, dans fes
amees 4194, 1795 et 1"9G elc, zostało w roku 18*3 przez Wy-
dział Historyczny wydane. Opis ten niewoli Niemcewicza po
rewolucji Kościuszkowskiej zainteresował żywo publiczność i
wkrótce też potem wyszedł w języku angielskim i niemieckim.
Tutaj przychodzi nam powiedzieć o stosunku Towarzystwa
z Mickiewiczem i poruszyć wypadek,— zpo wodowany doktryna,
o jakiej wyżej napomknęliśmy, — który boleśnie dotknął Towa-
rzystwo, a w szczególności jego Wydział Hisloryczny.
i Mickiewicz od pierwszego roku istnienia Towarzystwa wszedł
w poczet jego Członków. Bawił on jeszcze w Dreźnie, gdy
G-ł Umiński, na posiedzeniu 21 Czerwca 1832, przedstawił go
na Członka Korespondenta. Z trzynastu wotujących, dwunastu
wtedy oświadczyło się za jego przyjęciem, a jeden przeciwko,
lecz, że głosowanie było tajne, nie możemy powiedzieć kto —
zapewne ktoś pokrewny duchem a recenzentom warszawskim »
—był autorem tego surowego wotum. Wkrótce potem Mickie-
wicz przybył do Paryża i dnia 20 Września tegoż samego roku
znajdował się po raz pierwszy na zebraniu Towarzystwa, które
go setmee łenante, wbrew regulaminowi, uznając, « że są ludzie,
dla których odstąpienie od prawidła rzeczą jest naturalna, »
wybrało na Członka Kollaboratora, i ta raza z zupełna jedno-
myślnością. Gdy na tej samej sessyi przyszło do mowy o bulli
papieskiej, Świeżo wydanej do duchowieństwa polskiego, Mic-
kiewicz podał ciekawe szczegóły o intrygach ambassadora ros-
yjskiego, Xięcia Gagarina, na Dworze Rzymskim. Następnie
brał udział w niektórych zajęciach Towarzystwa : w deputacyi
°d niego, wspólnie z G-łem Umińskim, udał się do Pana Cuttlar
^ergusson pierwszego naszego obrońcy w Parlamencie angiel-
skim, bawiącego podówczas w Paryżu, oświadczyć mu o wy-
drze na Członka Honorowego; uczestniczył w czynnościach
jsdnej z sekcyj dzienników ; w podziale pracy przypadającej na
— 54 —
Członków, przetłómaczył na polskie część słynnej mowy Fer-
gusson'a; redagował skrócona Historya Polska, która Towarzy-
stwo miało dostarczyć wydawnictwu francuskiemu Bibliotkeque
Popułaire; na jego wniosek wybór Fennimora Cooper został po-
stanowiony. Gdy na posiedzeniu i Kwietnia 1833 dyskutowano
nad planem mającego się założyć przez Towarzystwo pisma,
Mickiewicz oświadczył zdanie, ze takowe powinno mieć kieru-
nek polityczny wyraźnie określony i ze poniekąd powinno by
stać się dziennikiem officyalnym wychodźców wszystkich kra-
jów, których sprawa równa jest naszej. Stowarzyszony Monta-
lembert poparł tę myśl i dodał, ze sprawa Polski straciłaby,
zwłaszcza w oczach Francyi, jeśliby ja odłączono od sprawy
wolności w Europie. Jakby przewidując zarzut jakiejś prowin-
cyonalnej wyłączności, który później, z powodu pierwszego
wiersza Pana Tadeusza, miał być podniesiony, protokół zapisał
słowa Mickiewicza, który na jednej z sessyj (4 Paźdz. 1832), przy
wzmiance o stosunku Towarzystwa Literackiego z Towarzy-
stwem Łitewskiem (1), miał sposobność oświadczyć, ze « Litwini
nigdy nie mieli w myśli oddzielić się od Polaków, których że sa
braćmi, tego jeszcze świeżo krew wspólnie rozlana dowodzi. »
Na ogół, w latach 1832-gim, 1833-cim i 1834-lym, wielki nasz
poeta bral czynniejszy udział w sprawach Towarzystwa ; od roku
1835-go przestaje on uczęszczać na zwykle posiedzenia i bywa
chyba na zebraniach dorocznych zwłaszcza w dniu 3-go Maja.
Po zgonie Niemcewicza, szukając mu następcę, Wydział Hi-
storyczny w pierwszej chwili zwrócił oczy na G-ła Kniaziewicza,
(I) Towarzystwo Litewskie i Ziem Ruskich (Prezes Cezary Plater, se-
kretarz Leonard Chodiko). podobno naipierwsze z zawiązanych na emi-
gracyjno Grudnia 1831), miało za cel : zbierać maleryaty i opisy, tyczące
sie powstania Litwy i Ziem Ruskich, opisanie tych krajów statystycznie
i historycznie, zajęcie sie nakoniec ich narodowością (?). Towarzystwo
to, i. powodu p. zorów separatyzmu, nie dobrze było przyjęte przez opinie
Emigracji, istniało bardzo nie długo i, wybiwszy medal na pamiątkę po-
wstania Litwy, rozwiązało sie.
— 53 —
lecz kiedy ten się wymówił, jednomyślnem postanowieniem za-
prosił Mickiewicza na swego Prezesa.
Oto sa pełne prostoty i skromności słowa, jakiemi ten maż
genialny na wezwanie Rady Wydziału Historycznego odpo-
wiada :
« Szanowni Panowie! Uznałem sobie za powinność uledz
« zdaniu "Waszemu i przyjąć w gronie Waszcm zaszczytne
« miejsce, na które mnie raczyliście wezwać. Przeszły Wasz
« Prezes, J. U. Niemcewicz, nic tylko zdolnie i z dziwną gorli-
' < wościa kierował pracam i hislorycznemi, ale wpływem swoim
«i sławnem Imieniem wspierał i uświetniał Wasza Instytucje,
o Wiecie, ii pod tym względem nikt Niemcewicza nie zastąpi,
• ze osoby zasłuzeńsze odemnie lękały się wsiać po nim na-
" stępstwo. Zapewne tedy nie będziecie wymagać ani oczeki-
• wać po mnie niczego więcej oprócz gorliwości. Mnie tylko
« Wasza przyjaźń i Wasz szacunek może zrobić w oczach roda-
• kó w poważnym, aWasza pomoc, pożytecznym Wydziałowi. »
Po raz pierwszy 3 Sierpnia 1841 r. przewodniczył Mickiewicz
Wydziałowi, i odtąd przez pól trzecia roku, na miesięcznych
jego sessyach, pilnie zajmował prezydyalne krzesło.
Na posiedzeniu publicznem Towarzystwa 3 Maja 1842 wygło-
sił on, świetna w formie, ale natchniona najgłębszym mistycyz-
mem, improwizacya, która na słuchaczach wywarła ogromne
idumienie. — « Po tych słowach — mówi naoczny świadek —
Mickiewicz wyszedł, zostawujac zgromadzenie istotnie jakby
głosem piorunu zmieszane. »
Na podobnym obchodzie roku następnego odezwał się Mickie-
wicz w ten sam sposób, lecz i z innych wystąpień wieszcza ni-
komu tajnem nie było, iż rzekomy « Objawiciel nowej epoki »
zapanował nad jego duchem. Ztad zrodziły się pewne tarcia,
drażliwe zarzuty, skutkiem których nastąpiło rozstanie się wiel-
bionego Prezeza z Wydziałem. Przybywszy na sessyą 6 Marca
1844, oznajmił on, ie, z powodu wielkiej różności zdań, uważa
za konieczn* nsnn;n- ae. a po nastąpionych kilkotyęodniowycli
erplikacyacti i Rada Wsiziałii zmuszona byfa pismem oiświad-
ezyr. 14 Kwietnia . że ■ już nie może nalegać, aby Pmn zatrzy-
■tał nadal swój nrzad I . • Zbytecznym byłoby rozwodzić 9f
nad żalem Wydziału, z powodu tej rozłąki. 5a szczęście jednak,
nie była osa ostateczna, jak to dalej ujrzymy.
5a wniosek Sienkiewicza Towar zyst wo Dobroczynności Dam
Polskich, w porozumienia z Wydziałem, otworzyło w 4841 r.
sposób zarobkowania dla potrzebujących wsparcia, a mogących
przepisywać w obcych jeżykach dla wzbogacenia zbiorów Wy-
działu fłtsłoryeznego. Przeznaczona na to summa. 4000 fr. ro-
cznie, znacznie poparła robotę kopiowania i przez trzy lab
z rzędu przynosiła do kartonów Wydziału mniej więcej po
zAOO arkuszy wypisów.
Rok 1845 zaznacza się szczególnie rozległem! projektami wj-
da wilkiem i, na które Sienkiewicz cały obszerny program prac
wygotował. Najprzód miał się wydrukować Katalog Zbiorów
Wydziału Historycznego, oraz Katalog Manuskryptów, znajdu-
jących się w Bibliotece Królewskiej w Paryżu i w Muzeum Btj-
tanakiem w Londynie (2) ; miano się jednocześnie wziąć do wy-
dawania Biografii Snrodotrrj, już od dawna, jeszcze w pierw
szych latach przez Towarzystwo Literackie zamierzonej, a nawel
w przedwstępnych pracach napoczętej, a oprócz tego rozporałt
obszernie ogłaszanie rozlicznych materyalów historycznych-
Zamyślał mianowicie Sienkiewicz o poważnym zbiorze, którj,
(1) Patrz Dodatek E, Protokóły z powodu wystąpienia Mieiiewśa*
(2) Lubo w akiach mamy wyraźne dowody, ie le katalogi w posiad*
niu Biblioteki znajdowały się, obecnie śladu ich w zbiorach naszych od-
naleźć nie możemy. Trudno przypuścić, by zaginęły. Być może, ie upo-
', spoczywaj ji gdzieś w składach któregoś z dawnych Ćzłot
! sua fata libtlti. Miejmy na" '"" -■■■■•■
jeszcze do Zbiorów, do których należą.
Habent sua fata libellL Miejmy nadzieję, ie kiedyś, odkryle, wifał
— 57 —
pod nazw? Codex Dipłomaticus Regni Potonue, zawierałby same
• akta dyplomatyczne i przedstawiłby niejako historya stosunków
Polski z Europa od początku aż do dni naszych. Gdy jednak
rychło uznać trzeba było, że wspaniały ten zakres prac przecho-
dzi siły Wydziału, postanowiono ograniczyć się na teraz skro-
mnem wydawaniem maleryałów już zebranych, w publikacyi
peryodycznej, mającej nosić nazwę Arckiues de Pologne, i być
niejako kontrola i przeciwwaga wydawnictw Kommissyi Ar-
ctaeograficznej petersburskiej, popieranej przez Mikołaja. Przy-
bywa! na to właśnie bardzo cenny sukurs. W skutek układu,
przeprowadzonego za pośrednictwem Xicdza Jęło wic kiego
i uczonym Xiędzem Theincrem, do zbioru miały wejść wypi-
sane przez niego z Archiwum Watykańskiego dokumenta, rzu-
cające nowe światło na panowanie Jana III. Część ich spoczy-
wała już nawet w pudłach Wydziału, gdy nagląca przyszła
wiadomość od Xiędza Theiner'a, w której, zniewolony wyższa
władza i dla « powodów dyplomatycznych)), zadał zerwania
układu i zaklinał o bezzwłoczne odesłanie do Rzymu wszelkich
dokumentów. Niespodziewany ten zawód nie przeszkodził wszak-
że rozpocząć przedsięwzięcie, i w roku 1846 druk I-go tomu za-
mierzonych Arckives de Pologne, a obejmującego Korespon-
neya Piotra des Noyers, Sekretarza Królowej
Maryi Ludwiki, rozpoczęty został. Jednocześnie, staraniem Pre-
wsa i Członków, wydany został zbiór rozpraw w Izbach fran-
cuskich z powodu powstania w Lutym 1846, a nareszcie, w tym
samym roku, dzięki wspomnianemu wyżej funduszowi Towa-
rzystwa Dobroczynności, wypisy z ogromnej kollekcyi Gazette
<k France, stanowiące około 3000 arkuszy artykułów o Polsce,
doprowadzone zostały do końca.
Podczas pobytu na wsi Xięcia Adama Czartoryskiego, latem
1841, Wydział uchwalił ofiarować mu, jako swemu « stateezne-
-■ "^ mu opiekunowi » i Prezesowi, medal. Tem silniej czul się Wy-
' dział do tego powołanym, że — wedle słów uchwały jego z 5-go
Czerwca 1847 — « oddanie to hołdu wdzięczności, poczęte w nie-
Jicżnem gronie swojem, może bezpiecznie uważać za dopełnienie
wyższej missyi, za oddanie sprawiedliwości wielkim i wielora-
kim zasługom obywatelskim czcigodnego meta. » W wigilij
imienin Xięcia,t. j. 23-go Grudnia, odbyło się, z wielka powag?
i rzewnością, wręczenie jego, w exemplarzu złotym, srebrnym
i bronzowym, przez deputacye Towarzystwa Literackiego, Wy-
działu Historycznego i Grona Londyńskiego, w obec licznie
zgromadzonych 'rodaków (1). Tegot samego dnia miał być wy-
dany Xięciu i jego rodzinie obiad, na który zapisało się sio kil-
kadziesiąt osób, ale policya nań nie zezwoliła.
Rok 1848 i lu zatrzymuje prace, przerywa sessye Wydziału.
W Marcu, w chwili kiedy Członkowie się rozpraszali, Rada zapi-
suje w protokóle następujące słowa : « Jeśli zaszłe wypadki po-
wołają Członków naszego Towarzystwa do czynnych obowią-
zków w sprawie narodowej, sessye Wydziału Historycznego
przez to samo zawieszone być musza. Miło nam będzie kiedyś
znaleźć się znowu na własnej ziemi. Lecz jeśli, co podobniejsza,
przyjdzie nam jeszcze przez czas jakiś tu na miejscu organizo-
wać nasze nadzieje, Rada Wydziału jest tego zdania, abyśmy
wcale nie przerywali prac naszych. Służba tradycyj narodowych
jest zawsze służba przyszłości. »
Ale nie łatwo to było tę służbę teraz skutecznie podtrzymywać.
Położenie stało się trudne w roku 184'J. Ha jednem z posiedzeń
tego roku oświadcza Wice-1'rezes Morawski : « Czynności Wy-
działu między sessyami zupełnie ustały. Niespokojność czasów,
złudzenia oczekiwań, rozproszenie Członków główna tego przy-
czyna. » Kwerenda ustała, Towarzystwo Dobroczynności, samo
ze środków wyczerpane, coraz mniej pisarzy dostarczało. Nadio,
mały zapasik Wydziału, ulokowany na akcyach Kompanii Asse-
(I) Patrz Dotatek P, Opis medalu dla Xieci* Adama.
kuracyjnej Lyońskiej, zginał, w skutek zaszłego przesilenia finan-
sowego. — Różne kłopoty spikneły się razem.
W ogóle w tyciu Emigracji nastąpił w tym czasie (1850) zna-
czny zastój. Od dwóch lat pisma emigracyjne, przedtem liczne,
upadły, Towarzystwo Dobroczynności znajdowało się na schył-
ku. Biblioteka Polska w krytycznem położeniu ; z jednej strony
otrzymała wprawdzie w tym czasie znaczny przyrost zbiorów
w spadku po ś. p. Wojewodzie Wodzińskim, ale z drugiej stro-
ny zagrożona była wyschnięciem źródeł utrzymania, nieodpo-
wiedniem umieszczeniem i niepewnością podstawy bytu. Rato-
wać ją było teraz sprawa najpilniejszą; odtąd tez widzimy, że
troski Towarzystwa, uosobionego, w tej chwili, prawie wyłą-
cznie przez Wydział Historyczny, do tego głównie będą skie-
rowane.
IV
Musimy teraz w opowiadaniu naszem cofnąć się o kilka lat,
by zobaczyć co się przez ten czas działo z Biblioteka.
Zostawiliśmy ja 1842 pod n°8, me de Saussaiea, gdzie miała
wygodne pomieszczenie w czterech dużych pokojach na pierw-
szem piętrze od ulicy. Ale lokal był tylko na dwa lata najęty,
a oprócz tego za kosztowny. We Wrześniu przeto wyniosła się
Biblioteka do domu na tej samej ulicy pod n° 3, tuż przy ulicy
Faubourg-Saint-Honore; ale były to już czwarte przenosiny od
założenia, a wiec nie spelna od czterech lat. Nowy lokal ko-
sztował mniej o połowę w porównaniu do poprzedniego, ale był
też ciasny i niewygodny. Posiedzenia musiały się przez pewien
czas odbywać w izbie zawalonej stosami książek, czytelnia była
nader szczupła.
Jeszcze wszystkie książki nie były roztasowane w nowem
mieszkaniu, gdy Kustosz, Kazimierz Markiewicz, co się niemi od
lat trzech stale zajmował, znalazł śmierć w Sekwanie. Była to
wielka strata dla Biblioteki, bo ś. p. Markiewicz, pod okiem
którego ona stopniowo wzrastała, znal ja doskonale i, mimo że
dla częstych rumacyj z miejsca na miejsce, książki właściwych
znaków jeszcze nie miały, dziwnie szybko umiał wynajdywać
żądane dzielą. Następstwo, nie długie, objął po nim Antoni
Rutkowski.
Niedostateczność lokalu posiadanego stawała się coraz do-
— 61 —
tkliwsza, gdy szczęściem opróżnił się (w Styczniu 1844) aparta-
ment w tym samym domu aczkolwiek z przeciwnej strony dzie-
dzińca. Biblioteka do najęła i nabyła z nim choć nieco obszer-
niejsza czytelnię i tyle miejsca, ie mogła rozłożyć wszystkie
książki. Ale izba posiedzeń, zwłaszcza na liczniejsze zebrania
3 Maja i 29 Listopada, była zbyt ciasna, cbociat dla zyskania
przestrzeni wycięto kształtem arkady, ścianę do przyległego po-
koju. Nieco później donajęto jeszcze dwa pokoje w tym samym
domu, bo książki wciąż mnożyły się, i już r. 1845 było ich
koło 15,000. Udało się właśnie, za gorliwem pośrednictwem
p. Jawornickiego w Galicyi, nabyć od antykwaryusza Jabłoń-
skiego we Lwowie i od Lisnera w Poznaniu znaczna ilość da-
wnych dziel, stanowiących fundament każdej biblioteki pol-
skiej ; około tego samego czasu zabiegliwy Sienkiewicz kupił
również ważne dzieła po zmarłym Hr. Max. Fredrze, z licytacyi
po Kniaziu Tiufiakinie i innych. « Biblioteka bogata w książki,
równie jak bogata sierota, łatwiej znajdzie opiekunów », — ma-
wiał on. Książki przybywały oprócz tego z darów i z przekazów
zmarłych wychodźców ; ale jak z jednej strony wzrost zbiorów
oczywiście był pożądanym, tak z drugiej, przy niedogodności
lokalu, przy niedostateczności służby, przysparza! nowych kło-
potów.
W miarę też wzmagania się Biblioteki i troska, nie tylko o jej
zachowanie obecne, ale i o zabezpieczenie jej na przyszłość, sta-
wała się żywsza. A właśnie pod tym względem stan jej był zu-
pełnie niepewnym; nie opierała się ona na żadnej prawnej
podstawie, a nawet nie miała legalnego właściciela. Grona
bowiem, które ja założyły, urzędowo nie zatwierdzone, w obliczu
praw francuskich nie istniały i przez to nie miały należytej
mocy posiadania. W razie więc ich rozchwiania się. w razie
rozproszenia się Emigracyi, i Zbiorom groziło rozproszenie i
zmarnienie. Nad tym ważnym punktem, nie raz w Towarzystwie
i w Radzie Bibliotecznej zastanawiano się : zamyślano to oddać ■
Bibliotekę pod opiekę i'w ręce Rzędu Francuskiego, albo te*
przywiązać do którego z Zakładów w Poznańskiem lub w Gali—
cvi. Ale, gdy jedno okazywało się nie wy konał nem, a drugie,
szczególnie w owym czasie, nie przedstawiało rękojmi bezpie-
czeństwa, postanowiono uczynić przelew własności na imię Xię-
cia Adama Czartoryskiego i uproszono go, by przyjął na siebie
charakter właściciela Biblioteki i w tym charakterze starał się
otrzymać dla niej uznanie Rządu, z zachowaniem jej przezna-
czenia w duchu pierwotnej fundacyi. Uchwała ta, powzięta naj-
przód w r. 1846, w roku 1840 została ponowiona i rozciągnięta
na sukcessorów Xięcia Adama. W tym też stanie właścicielstwo
Biblioteki pozostawało aż do r. 1860, l. j. az do chwili kiedy,
jak to dalej zobaczymy, Towarzystwo nasze otrzymało nareszcie
publiczna sankcya rządowa.
Od oddalenia się Nemezego Koiuchowskiego w r. 1841, który
i tak był może honorowym raczej niż neczy wisty ni Biblioteka-
rzem, nikogo na zastępstwo jego nie powołano. Sienkiewicz,
łaczac w sobie funkcye Sekretarza Rady Bibliotecznej. Bibliote-
karza, Kassyera, starał się starczyć za wszystko, ale też wyłą-
cznie i wszechwładnie w Bibliotece rządził. Skupiony w jednej
ręce — jak wiemy, umiejętnej i gorliwej, — Zarząd miał za
sobą niezawodnie większa jedność i sprężystość w czynnościach,
ale z drugiej strony wywoływał na Sienkiewicza częste i cier-
pkie wyrzuty dowolności, despotyzmu i akaparowania Biblio-
teki. Przy żywości sprzecznych temperamentów, zachodziły tu
niekiedy i osobiste tarcia i drażliwości : tak np. stało się, kiedy
Sienkiewicz zaprzeczył sali bibliotecznej (która miała służyć
wspólnie wszystkim czterem gronom zakładającym Bibliotekę)
na dalsze posiedzenia Towarzystwa Literackiego. Było to
wprawdzie w peryodzie omdlałości tego koła i działalność jego,
jak mniemamy, wielkiej szkody ztąd nie poniosła, — nie mniej,
niektórzy najpoważniejsi Członkowie jego, ujrzeli w tym kroku
Sienkiewicza arbitralne pogwałcenie Aktu fundacyjnego z roku
— 63 —
1838 i uczuli się nim w prawach swoich dotkliwie pokrzyw-
dzeni.
Pod Sienkiewiczem, do pomocy był Kustosz — od roku 1846
potulny i uległy Maciej Staniewicz — a w pomyśl niej szych chwi-
lach Pisarz, Dozorca Czytelni i Woźny , ale trafiało się teł, ze
sam Kustosz, z szlachetnem poświęceniem się, musiał pełnić
wszystko, zacząwszy od prac bibliograficznych do poziomych
starań okoto czystości i ciepła. Zwłaszcza tak się działo, gdy na-
deszły krytyczne czasy roku 1848. Emigracya rozproszona. To-
warzystwa jej zubożałe, z Kraju zasiłki przerwane; z Gron, co
uczestniczyły w założeniu Biblioteki i coroczny swój udział na
jej utrzymanie wnosić miały, dwa, t. j. Towarzystwo Naukowej
Pomocy i Wydział Statystyczny, istnieć przestały. Na dobitek,
ze zmiana Rządu we Francyi, Ministeryum Ledru-Rollina cofnęło
allokacya, jaka Biblioteka dotąd na komorne co rok pobierała.
W obec tego wszelkie zakupna książek ustały, w lokalu ściśnięto
się do połowy, służbę ograniczono do minimum; a właśnie w tym
czasie otrzymało Towarzystwo Literackie bogaty spadek po
zmarłym w Dreźnie Senatorze Wojewodzie Macieju Wodzińskim,
spadek złożony z 4514 tomów, z 10962 rycin i ze zbioru nu-
mizmatów i" medalów. Ale dla braku funduszów sprowadzić go
w owej chwili nie można było ; pozostał on tymczasem w Dreź-
nie, pod opieka Komitetu przez Xięcia Adama mianowanego,
i dopiero później został do Paryża sprowadzony,
W takim to krytycznym stanie znajdowała się w owej chwili
Biblioteka : zbiory jej, z 2000 tomów pierwiastkowych, podnio-
sły się już były do 20,000. Wzrost śliczny, zadziwiający, zwła-
szcza przy tylu przeciwnych warunkach! I cóż, te skarby mo-
zolnie zebrane, z trudem chronione, miały być teraz usunięte
od użytku Emigracji, miały być uwięzione w skrzyniach i
gdzieś pod strychem złożone ? — bo taka to groziła im już smu-
tna ostateczność.
Przerzucając dziś niekompletne akta naszej Biblioteki, mn
— 64 —
żemy dopatrzyć się, że od samego początku Xięciu Adamowi i
innym nie obca była nadzieja zapewnienia z czasem Bibliotece
Polskiej w Paryżu bytu niezależnego na trwałych, silnych pod-
stawach; nade wszystko kołysali pieścił ja oddawna Karol Sien-
kiewicz. Płodny i żywy umysł jego marzył o wielkim Zakładzie
w domu kupionym, może nawet umyślnie w tym celu wybudo-
wanym, na gruncie otrzymanym od Rządu, gdzieś w dzielnicy
Pól Elizejskich. Miało to być ogólne Asylum Polskie ; mieściło
by w sobie Bibliotekę, Kaplicę, Szkołę, Przytułek dla Wetera-
nów, miejsce bezpieczne dla chronienia kass rozmaitych Stowa-
rzyszeń naszych, Redakcya pisma, którehy przy Bibliotece pe-
ryodycznie wychodziło ; pośród dziedzińca tego Gmachu Pol-
skiego wznosiłby się posag głównego opiekuna, Xiccia Adama
Czartoryskiego... Niezaprzeczenie — marzenie piękne i wzniosłe,
ale niełatwe do ziszczenia (1).
Na sessyach Rady Bibliotecznej nieraz już była mowa o ze-
braniu funduszów na zabezpieczenie Zakładu, ate te lub owe
okoliczności i przeszkody zawsze odsuwały w odwlokę sta-
nowcze deeyzya. pod tym względem. Jak zwykle w życiu,
(4) W sprawozdaniu, przed stawi o nem Radzie Bibliotecznej w Grudniu
1844 r., rozwija Sienkiewicz swój plan i we wstępie powiada : t Dziś Li-
teratura jest jedynem olwartem polem, jedynym praktycznym środkiem
patryotycznym. Dziś tam się tylko wojna toczy o Polskę. Arsenałem lej
wojny sa Biblioteki. Zakład Ossolińskich, acz mało jeszcze ożywiony, jest
dziś nie mniej polityczna, jak Sejm Stanowy inslytucya w Galicyi. Cała
owa głośna dziś narodowość Czeska odchuchana została, jeśli lak mówić
można, w Muzeum Pragskiem. I każdy Czech patryota ma za obowiązek
wspierać narodowy swój Zakład. Moskale na trofea zabierali Biblioteki
nasze, a po drogach, udeptanych żołnierzami naszymi, gnanymi na Sybir,
szły także paki z ziazkami polskiemi.
* W naszej tedy Bibliotece nie powinniśmy patrzeć na xiażki, jako na
martwe zbiory, ale upatrywać w niej powinniśmy przysługę narodowi
ogołoconemu z Bibliotek, upatrywać w niej powinniśmy Pamiątkę Emi-
gracyi, Przytułek Towarzystw naszych, Pomoc naukowa wygnańcom,
Przybytek i niejako adres literacki Emigracyi, Skład publiczny i bez-
pieczny, niezależacy od żadnej cenzury, — Własność niepodległej Polski,
widome i ustawiczne przypomnienie Polski w stolicy Francy i. »
— 05 —
twarda konieczność bywa najlepsza mistrzynią i najskuteczniej-
sza pobudka, tak i leraz z Towarzystwem się siało.
Najgorsze zresztą chwile lat 1848, 1849 i t850-go były juz
przebyte; na początku 183ł-go roku rozproszeni Członkowie
wracać poczęli, a za pomnożona ich liczba pokrzepił się duch
Towarzystwa i pierwsza myślą jego było : badż co bądź, trzeba
znaleźć sposób utrzymać Bibliotekę przy życiu i zapewnić jej
trwanie na przyszłość.
Zdarzyło się, ze w Styczniu 1851 r. p. Merimee, znany pisarz
i Członek Akademii Francuskiej, poszukując pewnych szczegó-
łów historycznych, przyprowadzony przez Hr. Zamoyskiego,
przyszedł do Biblioteki Polskiej, a dowiedziawszy się o jej kry-
tycznem położeniu, mówił o niej z panem Gćnin, jednym z Na-
czelników w Minisleryum Oświecenia. Ten ostatni uznał za
pierwsza podstawę dalszych starań na korzyść Biblioteki, by
grono opiekujące się nia samo nasamprzód wyjednało sobie
utwierdzenie legalne. Stosownie do wyrażonej rady, nie tracąc
chwili — bo wat na było rzeczą korzystać z urzędowania w tej
chwili przychylnego nam ministra, p. Giraud, — Wydział Histo-
ryczny przemianował siebie na « Towarzystwo » Historyczne,
zmodyfikował niektóre artykuły swego dotychczasowego Sta-
tutu i podał prośbę do Rządu o uznanie go za Stowarzyszenie
użytku publicznego. Ono tylko mogło mu dać prawo posiadania
i rozrządzania własności?. Bez niego akt fundacyi z 24-go Listo-
pada 1838 r. nie miał prawnej siły, a utworzona przezeń Biblio-
teka, której nominalnym właścicielem był tymczasem, jak wi-
dzieliśmy, Xioże Adam Czartoryski i jego sukcessorowie, nie
mogła ani przekazów izapisów przyjmować, ani tez być pewną,
że nadane jej przeznaczenie dopełnione zostanie.
Jednocześnie wzięto już teraz pod stanowcza rozwagę zamiar
otworzenia składki na Dom Polski w Paryżu, dla pomieszczenia
w nim zbiorów narodowych. Nowe te usiłowania tchnęły świeże,
rozbudzone tycie w słabnący jut organizm, a obok tego sprawa-
dziły okoliczność, którg. w dziejach naszego Zakładu radośnie
zapisać winniśmy.
Już od pewnego czasu zachodziły niektóre oznaki zbliżenia się
znowu Mickiewicza do grona, z którem przed siedmiu laty był
się rozstał; tak np. ofiarował on w r. 1848 Wydziałowi własno-
ręczne pamiętniki X. Jundziłła, profesora botaniki w Uniwer-
sytecie Wileńskim, a gdy po raz pierwszy zaszła mowa o pla-
nie składek na Dom, Sienkiewicz udaje się do Adama zasięgnąć
jego zdania.
Na posiedzeniu 7-go Stycznia 1851 polecono Eustachemu .ła-
nu szkiewiczowi oświadczyć mu, ii, lubo zrzekł się Prezesowstwa
Wydziału, nie wyrzekł się — jak się spodziewać wolno — nale-
żenia do grona jego, które go u siebie z otwartemi rękami po-
wita. Krok ten nie pozostał bez szczęśliwego skutku i wielbiony
poeta wszedł niebawem znowu do Rady Wydziału, a protokół
z 12-go Marca 1851 notuje nam jego obecność na sessyi i udział
w naradach. W dyskussyi o składce na Dom dla Biblioteki, gdy
Sienkiewicz odczyta! projekt odezwy do rodaków, a w niej ob-
szernie rozwodził się nad potrzeba i znaczeniem Bibliotek w ogóle
i nad ich wpływem na oświatę publiczna, Mickiewicz wyraził
radę : przedstawiona odezwę skrócić, ustępy o polityce i filozofii
na stronę uchylić, a w ogólności, mówiąc do Polaków, dotykać
tylko rzeczy polskiej, a i to, mówiąc o Bibliotece, nie wystawiać
jej jako rzecz jedyna, od której wszystko zależy. « I fortece —
rzekł — sa w Polsce potrzebne do obrony kraju, ale, gdyby ktoś
zaczął dowodzić, że one tylko, a oprócz nich nic nie jest, coby
jaka wagę dla Polski miało, podałby siebie w podejrzenie mo-
nopolizowania różnorodnych sił i środków życie narodu stano-
wiących. »
Na tej samej już sessyi została zamianowana Komissya Skład-
kowa z Członków : Zamoyskiego, Małachowskiego, Mickiewicza,
Sienkiewicza i Januszkiewicza. Wkrótce potem Odezwa, pod
data 8 Kwietnia 1851 r., zmieniona wedle uwag Mickiewicza,
— 61 —
wzywająca do datków na kupno Domu w Paryżu i obliczająca
koszt jego na 100,000 fr., została rozesłana w licznych egzem-
plarzach do rodaków w Paryżu, po departamentach, do Lon-
dynu, Drezna i do innych miejsc; do Poznania, zawsze do
patryotycznych ofiar najpochopniejszego, posłano 200 egzem-
plarzy. W gorących słowach wołała ona do współziomków o
pomoc i udział, mówiąc między innemi : « Dom własny Polski
będzie najdostojniejsza forma przybytku myśli polskiej. . . Pod-
nosząc w sposób okazały zakład naukowy, podniesieni w nim
spokojna i poważną Ilcprezentacyą Narodową, a to w stolicy
przeznaczeń Europy... Człowiek i naród nie samym chlebem
żyje. Wznosić się do potrzeb narodowych moralnych i zadość
im czynić, to znak prawdziwy tycia obywatelskiego; o len znak
nam idzie, — nam, i Polsce całej. »
I ten krok oczywiście nie pozostał bez obudzenia krytyki i za-
rzutów : jedni kładli wystawienie kościoła polskiego w Paryżu
na pierwszym rzędzie, inni utrzymywali, że łatwiej byłoby co
rok zebrać potrzebną kwotę na opłatę komornego, niż zgroma-
dzić kapitał 100,000 fr., a byli i tacy, co uważali, iż ważniejszą
rzeczą jest opatrzenie codziennych potrzeb tycia wychodźców,
niż konserwacya literackich pomników. Lecz przyszły też i inne
głosy z poparciem i serdeczną zachętą : Arcybiskup Przyłuski,
Prymas Kościoła Polskiego, przysłał szczodry datek i słowa :
« Uwielbiam piękny zamiar. » — Lelewel z Brusclli pisze : « Ku-
pienie domu dla Biblioteki jest istotną potrzebą, nawet konie-
czną ekonomiką. Ależ 100,0001 — Tylko w Paryżu wszystko
drogo. » — Grupa oficerów polskich, służby piemontskiej (I),
sami na pół-żoldzie, niepewni jutra, zdaleka rzucają stosunkowo
hojny grosz do skarbony na Zakład Narodowy. Tym « serde-
cznym Habdankom » Komissya Składkowa wdzięczna odpo-
(1) Pułkownik Breatiski, Major Przytuski, Major Wróblewski, Kapita-
nowie Izbicki, Stawianowski, Bratkowski.
wiada : u Tak Bracia, i to takie punkt strategiczny ! n — Z Kraju,
w liście do Prezesa Komissyi, taki glos się odzywa :
a Nie pojmuję, żeby cokolwiek miano przeciwko Bibliotece;
może tylko kto, licznemi przykłady nauczony, nic wierzy zupeł-
nie w dokonanie zamiaru. Mojem zaś zdaniem : zamiar tak pię-
kny i lak, z natury samej rzeczy, wszelkiego ducha
stronniczego nied o puszczający do stanowiska swe-
go, że za to samo jedno, choćby miał spełznąć na niczem, uwa-
żałbym go jeszcze za błogosławiony, i wszetkiemi mu dopoma-
gał sposoby. — Zarzut o ubogich, żadnym zarzu-
tem. Naród jest wyższem pojęciem, niż choćby najnieszczę-
śliwsze w nim indywidua; bo naród nietylko jest liczebnym
zbiorem onychże, ale jeszcze prócz tego idea matka, zkad one
wyszły i za która giną i dla której żyją- Ta idea narodowa za-
tem ma święte prawo, choćby w obec nędzy szczegółowych i
pojedynczych, stawiać sobie pomniki, mające teraźniejszości
i przyszłości przypominać przeszłość i cała godność i świętość
narodowego rozwoju. Naród, któryby już nie pojmo-
wał takich ofiar i pomników i zakładów, prze-
stałby tem samem być sobą samym. Mógłby jeszcze
bardzo filantropiczna być zbieranina ubogich i ich dobrodziejów,
ale nie byłby narodem. Dopóty żyje jako naród, dopóki się w ta-
kich zakładach upostacia, wyraża, stawia i objawia na ziemi
oczom i duszom patrzących. Dla idei narodowej tem one, czem
obrządki i kościoły dla Boga ; tem, czem dla Chrystusa
balsam wylan na jego stopy, przez Magdalenę, o
którym także szemrali uczniowie, a mianowicie Judasz,
że lepiej go było sprzedać i grosz wzięty rozdać ubogim. Ale
Chrystus temu zaprzeczył i rzekł : « Mnie nie zawsze, ubogich
zawsze mieć z sobą będziecie. » — : Sa na Świecie rzeczy i czyny
i zdarzenności wyższe nad wszelki pożytek materyalny, doraźny,
chwilowy. Sa idealne rzeczywistości tak samo potrzebne życiu
ludzkości, jak chleb dla łaknących chleba. Chleb to duchów
— 6»-
i chleb przeznaczony duchom, na to, aby umiały szlachetnie i
godnie dźwigać szatę ciała I Zatem głosuję za Biblioteka. —
Zresztą wiesz, żem już od dawna głos mój posłał na ręce W... »
Nie trudno mole odgadnąć, że te piękne i głębokie słowa po-
chodzą od nikogo innego tylko od Zygmunta Krasińskiego.
Składka zaczęła się pomyślnie zapowiadać, bo do Czerwca
zebrało się 10,000 fr., a w końcu roku 1831-go już było 20,000 fr.
Mniej przychylny obrót wzięły starania u Rządu, który w ogóle
Towarzystwa cudzoziemców bardzo rue łatwo zatwierdza ; proś-
ba o uznanie legalne Towarzystwa, pierwszy raz w Kwietniu
podana i odrzucona, następnie w Listopadzie tego samego roku
ponowiona, po raz drugi otrzymała odmowną odpowiedź, i na
teraz już o tej sprawie nie było co myśleć. Również i starania o
odzyskanie rzędowego regularnego zasiłku dla Biblioteki, cofnię-
tego w r. 1848 przez Ledru Rollin'a, pozostały bez skutku.
Ważne polityczne zmiany, jakie zaszły w Paryżu w Grudniu
1831 r., przerwały na krótką chwilę zwykły bieg interesów To-
warzystwa, lecz o tyle tylko nań wpłynęły, ze zamiar wydawa-
nia Roczników, który już niejednokrotnie podnoszony był, z po-
wodu obostrzonych warunków prasowych, i tą rażą znowu za-
niechany został. Jakkolwiekbądż, na ogół jednak duch w Towa-
rzystwie wyraźnie się orzeźwił.
W tern miejscu mamy do zapisania wstąpienie Joachima Le-
lewela do Towarzystwa. Od dawna, od początkowych lat swego
istnienia, Wydział Historyczny czynił był kroki, żeby cenny
udział jego sobie pozyskać i przez niego Grono posiłkowe w Bru-
xelli założyć; dotąd jednak cały stosunek jego ograniczał się
z nim do komunikacji pośredniej przez niektórych Członków.
Dopiero w Lipcu 1831 r. przystępuje Lelewel do Towarzystwa;
list jego z oświadczeniem, jako też załączone doń rady i uwagi
dla Biblioteki, zostały wniesione do protokółu. Podajemy je po-
— 70 —
niżej osobno, obok innych jeszcze listów lub wzmianek, tyczą-
cych się stosunku wielkiego uczonego z Towarzystwem (1).
Wspomnijmy tu jeszcze, te w drugiej połowie r. 1851 Miche-
let przychodził często do Biblioteki naszej i czerpał z niej ży-
wioły do swej Legendę de Kościuszko. Około tego samego czasu,
w skutek wniosku Mickiewicza i Sienkiewicza, Towarzystwo, na
znak uznania długoletnich prac Celestyna Mrongowiusza około
języka polskiego, na zgermanizowanej ziemi naszej, zaprosiło
go na swego Członka i przesłało mu medal Prezesa swego z do-
danym na otoku napisem : Christophoro Celestino Mrongovio no-
tninis poloni m Prussia antesignano. S.H.P. D.D. A. MDCCCLH (2).
Ale wróćmy do sprawy, która teraz wyłącznie umysły w To-
warzystwie zajmowała i która gotowała w łonie jego silne naj-
przód zakłócenie i przesilenie, a potem stanowczy zwrot w jego
kolejach spowodowała.
Jak widzieliśmy, przez pierwszy rok po jej ogłoszeniu składka
na Dom postępowała wcale raźnie ; ale od połowy 1852 znacznie
zwolniała. Dali ci, co chcieli i mogli we Francyi i innych miej-
scach zagranica; dali obywatele w Poznańskiem, ale w obrębie
kordonu rossyjskiego nie można .było myśleć o kollekcie, ba,
nawet w Austryi nie wolno było o niej żadnej publicznej uczynić
wzmianki, jak o tern Szajnocha Sienkiewiczowi donosił. Z re-
szta, jak to najczęściej u nas bywa, morę polonica, po pierwszych
chwilach zajęcia i ochoty, i w tej rzeczy nastąpiło zwątpienie i
ostygnięcie, « Nie zbierzecie — mówiono — summy wam potrze-
bnej, za mniejsza domu nie kupicie — i cóż się stanie ze zebra-
nemi pieniędzmi ? »
Przy głębszem zastanowieniu się stawało Bię przeto wido-
(1) Patrz Dotalek G, Stosunek z Lelewelem.
(2} Patrz Dotatek H, List Mickiewicza do Mrongcwiusz
— 71 —
cznem, ie zwłaszcza przy rodzących się innych ważnych potrze-
: bach ogólnych, summa 100,000 fr. nie pewno, a co najmniej nie
I rychło da się zebrać. W obec Łych wątpliwości i trudności, Pre-
i zes Komissyi Składkowej, Hr. Zamoyski, który właśnie dla siebie
szukał mieszkania, podał myśl nabycia bezzwłocznie domu dla
Biblioteki, w którym i on sam mógłby zamieszkać, używszy na
to środki, jakie Towarzystwo już posiadało, z udziałem w ko-
sztach i z jego strony. Kupno, które się nastręczało, przedsta-
wiało korzystne warunki i coraz żywiej zaczęło zajmować Człon-
Iców. Podczas rozpraw z lego powodu, zaświtały pierwsze bły-
sła zapowiadające wojnę na Wschodzie, a gdy z jednej strony
osłabiały nadzieje lepszego postępu składek, z drugiej nagliły
*=lo spieszniejszego obmyślenia stałego schronienia dla zbiorów.
Ale wtedy objawiły się w Towarzystwie dwa wręcz niezgodne
udania : Sienkiewicz i jego przyjaciele stanowczo sprzeciwiali
się kombinacyi Hr. Zamoyskiego, a choć byli w mniejszości,
"wiemy jaką wagę i znaczenie miał głos samego Sienkiewicza. —
Dłużej jak rok cały wrzały o to spory, narady, rozpoznania Ko-
missyi. — Bada Towarzystwa Historycznego, Rada Biblioteczna,
Towarzystwo Literackie, ocknięte do życia w tak ważnej kwe-
styi,. Grono Londyńskie, — wszystkie te grupy oświadczały się
za projektem ; Sienkiewicz jeden z przyjaciółmi stał zawzięcie
i twardo przy swojem i opierał się przeniesieniu Biblioteki do
nowego domu. — Poddano wtedy kwestyą na rozstrzygnięcie
Prezesa, bawiącego w owej chwili w Yichy. Korzyści mate-
ryajne nabycia domu na Quai (TOrleam były niezaprzeczone;
wprawdzie dom ten nie odpowiadał życzeniom wspaniałości i
okazałości, ale nabycie tymczasem skromniejszego budynku nie
przecinało nadziei świetniejszych i nie stawało im na zawadzie,
tylko natychmiast juł ustalało bezpieczeństwo Biblioteki i byt
Towarzystwa, oraz dodawało mu wagi w oczach Rządu, od któ-
rego zależało nadać mu prawne istnienie. Zważywszy wszelkie
pzremagające korzyści, Xiąże Adam (orzeczeniem z daty 25-go
— •» —
Sierpnia 1853) oświadczył się stanowczo za użytecznością i po-
trzeba nabycia proponowanego domu, ale wyrok swój oddał
jeszcze na potwierdzenie ogólnego zgromadzenia Towarzy»twa.
Takowe, w Grudniu, jak trudno było wątpić, zatwierdziło opi-
nia Prezesa i uchwała ta położyło nareszcie koniec ciągnącym
się zbyt długo sporom, które, przyjawszy charakter namiętny
i osobisty, zagroziły były już samemu trwaniu Towarzystwa.
Spokój i zgoda zostały przywrócone, ale nie bez' dotkliwej
straty : Sienkiewicz usunął się ostatecznie. Towarzystwo, pomne
jego wartości osobistej, jako też położonych przezeń wielkich
zasług w obec Biblioteki, która on przez lat kilkanaście zdolno-
ścią swa i pracowitością przy życiu utrzymywał, pielęgnował,
podnosił, nie szczędziło kroków, żeby go śród siebie i nadal
zatrzymać; ale ani serdeczne i usilne wezwanie Prezesa, ani
urzędowe {w uchwale o kupnie domu z dnia 10 Grudnia wyra-
żone) przez delegacya (1) mu zaniesione zaproszenie od całego
Towarzystwa, ani nalegania przyjaciół i ludzi jak Mickiewicz,
nie zdołały otrzymać, by i nadal Biblioteka, kierował; niepodle-
gły jego umysł i twarda wola nie dały się nagiąć do nowego po-
rządku rzeczy ku wielkiemu żalowi kolegów.
Tak więc nareszcie Towarzystwo osiągnęło gorąco upragniony
cel, zapewniający mu stałe siedlisko i bezpieczny przytułek dla
drogich, narodowych zbiorów. Cena nabytego domu wynosiła
90,000 fr.; kupno jego umożebniły 36,000 fr., pochodzące ze
składki, 40,000 fr. pożyczki z Cridit Foncier, kredyt tymczaso-
wy u Hr. Zamoyskiego i .uczynione z jego strony ułatwienia.
Własność wprawdzie hypoteka była ciężko na długi jeszcze sze-
reg lat obarczona, ale źródła dochodu, polegające na najmach
nie zajętych przez Bibliotekę części domu, zapewniały, że się
tym ciężarom podoła. Układ z Hr. Zamoyskim, tymczasem no-
Hr. Cezary Plater i bliski Sienkiewicza przyjaciel Aleiauder Rudzki.
minalnym właścicielem domu, warował wszelkie prawa Towa-
rzystwa i zastrzegał je od wszelkich możliwych ewentualności.
Dom Biblioteczny położony w samym centrze Paryża, choć
zdała od ogniska świetności, od świata bawiącego się i od głó-
wnego obozowiska zwykłych turystów. Leży on w najdawniej-
szej części miasta, na tak zwanej Wyspie Św. Ludwika, nad
samą Sekwana, w bezpośredniem sąsiedztwie wspaniałej kate-
dry Notre-Dame de Parts. Jest to zwykła czteropiętrowa kamie-
nica, datująca z XVII wieku, nie różniąca się od innych przyle-
głych budynków. A jednak, — nie jest ona bez wszelkiego uroku
dla przechodnia Polaka, bo nad jej brama wchodową umie-
szczona marmurowa tablica z napisem Bibliothegue PoUmaite.
Wybuch nowej grozy zbierał się nad Krajem, już panował
w nim obostrzony stan oblężenia, gdy kreślący te wiersze po
raz pierwszy w życiu dosta! się za kordon rosyjski i, z wnętrza
Litwy, bez zatrzymania się w drodze, stanął po kilkudziesięciu
godzinach w Paryżu. Tam, w domu, zostawił patrole wojskowe,
policyę, szpiegów, strzegących z podwójna zawziętością obja-
wów polskiego życia, — tu w obcem mieście, publicznie, przed
całym światem, znamię Zakładu narodowego wzywa go do
wejścia.
Na schodach napis polski wskazuje mu Biblioteczne umie-
szczenie na 2-giem piętrze. Wchodzi. W pierwszej izbie znaj-
duje kilku czytelników : dwóch młodych jeszcze i dwóch w po-
deszłym wieku . Ci szukają tu wiadomości, ci pocieszenia. Z tych
ostatnich, jeden zwłaszcza zwraca na siebie szczególne zajęcie.
Odzież na nim zapięta, i choć przetarta i nadpłowiała, ale czy-
ściutka. Na lewym policzku ma bliznę ; oczy patrzą ostro, ale na
ustach, pod krótko podslrzyżonym wąsem, leży łagodność dzie-
cięca prawie. Typ dawnego żołnierza polskiego — może z pod
Grochowa, może to Czwartak. . .
— 74 —
W sali posiedzeń prosty stół, proste stołki; nade drzwiami
przeciwlegfemi mała tarcza z Orłem i Pogonią; nad kominem
wielki portret (1) autora Śpiewów Historycznych i popiersie
Xięcia Adama. W następującej izbie biust bronzowy drugiego
Adama, drugiego Xiażęcia — Xiażęcin poetów narodu; pod nim
zegar w kamiennej oprawie ozdobiony posążkiem ubma-legio-
nisty, trzymającego sztandar w ręku. Z reszta na ścianach wszę-
dzie tylko książki, książki nie pokaleczone żadna cenzura, przy-
stępne dla każdego. Każda, jaka zechcesz, możesz wziąć" bez-
karnie do ręki, lubować się nia — nikt cię nie zdradzi; nie grozi
ci więzienie lub zesłanie.
Przybyszowi z Litwy błogo i razem smutno na duszy — i swoj-
sko mu i zdjęły poszanowaniem dla lego, co go otacza, jak
w świątyni jakiej, nie śmie stąpać zbyt głośno. Pośród tych
wszystkich wspaniałości i świetności, które ujrzał w Paryżu,
może też najgłębiej utkwił mu w pamięci skromny przybytek
na Wyspie Św. Ludwika.
Cóż więc dziwnego, te kiedy go los ponownie nad Sekwanę
rzucił, pierwsze jego kroki skierowane były do niego. Tu śród
skarbów myśli polskiej, śród klejnotów uczuć i natchnień pol-
skich, każdy z nas czuje się jakby między swoimi, a gdy dokoła,
wre i huczy zgiełk cudzoziemski, w cichych, nieokazałych jegc:
ścianach, wieje nieśmiertelny duch Ojczyzny.
Zaprzątnięci przedmiotem, który w dwóch ostatnich latać 1
przeważnie uwagę Towarzystwa pochłaniał, pominęliśmy ni«
które inne wypadki, które na wzmiankę zasługują.
W ostatnich dniach 1852 roku, w wilia imienin X. Adanm
Czartoryskiego, byli uczniowie Szkół Wileńskiego Okręgu obecni
w Paryżu, dla okazania wdzięczności dawnemu swemu Kurato-
(1) Kopia zdjęta 'przez Hr. I ze z Czartoryskich Działyiiska z oryginału
słynnego malarza francuskiego„Gros.
— 75 —
rowi, temu co, wedle żalów rossyjskich, podniesieniem i kne-
wieniem światła i nauki polskiej na Litwie o sto lat cofnął jej
wynarodowienie, wydali mu ucztę. « Jako ten obchód był
uczczeniem Prezesa naszego — zapisuje protokół z dnia 8 Stycznia
1853 — jako przedewszystkiem wywoływał jedna z najpoważniej-
szych epok porozbiorowej Polski, jako liczba uczestników,
duchem zgody, należeć będzie do najmilszych wspomnień Emi-
gracyi, życzeniem jest Kady Towarzystwa, aby opisanie tego
obchodu, z przytoczeniem głosów na nim zabieranych, dopełnio-
nem zostało i weszło do Archiwum Towarzystwa, a nawet aby
vr Roczniku projektowanym (ale w tenczas jeszcze nie doszłym)
wydrukowanem zostało. »
Wkrótce potem spełniony został inny akt dziękczynny.
W Parlamencie angielskim podczas dyskussyi o subsydyach
dla emigrantów polskich, lord Palmerston bardzo przychylny
za ta sprawa podniósł głos, a następnie w mowie swej w Mar-
lion-ffousewyrzekł ciepłe i piękne słowa na cześć Lorda D. Stuarta
za jego szlachetne i rycerskie poświęcenie się sprawie polskiej.
Z tego to powodu Towarzystwo Historyczne postanowiło przesłać
mu adres z podziękowaniem. Deputacya, złożona z Członków :
Hr. Stanisława Małachowskiego, Alexandra Chodźki i Juliana
Fontany, udała się w Sierpnia 1833 do Londynu i tam, w towa-
rzystwie trzech Członków Grona Londyńskiego : Karola Szul-
czewskiego, Jana Giełguda i Terleckiego, oraz Lorda D. Stuart,
złoiyła słynnemu mężowi stanu angielskiemu pismo Towarzy-
stwa z załączeniem złotego, srebrnego i bronzowego medalu,
wybitego r, 1841 na cześć Xięcia Adama, z napisem na otoku:
H. T. P. Vice Comiti Palmerston, guia memor exstat fandi atgue
nefandi. Societas Historica Polana grata offert.
Pod jesień (ego samego roku Kustosz Biblioteki Staniewicz,
zapadłszy na zdrowiu, umieszczony został w domu Św. Kazimie-
rza i wkrótce potem (3 Października) umarł. Maciej Staniewicz,
rodem ze Żmujdzi, dawny uczeń wileński, biegły latinista a
— 76 —
człek gołębiej prostoty i łagodności, przez lat dziegieć snuł cicha
i skromna Bwą pracę przy Zbiorach naszych.
Tymczasem na wielkiej widowni świata rozwijały się ważne
wypadki, -które, zdawało się, niosą dla nas zapowiedź lepszej
zmiany. Odgłos ogólnego oczekiwania wyraził się i w mowie
Xięcia Adama mianej, na publicznem posiedzeniu Towarzystwa
29 Listopada. W przewidywaniu chwili czynniejszego działania,
ostrzegał w niej przeciwko występowaniu samopas i w rozdrobie-
oiu, bez czekania na powołanie, zadał dla siebie « zaufania
i poparcia Ziomków » i w zakończeniu mówił : « A kiedy chwila
stanowcza nadejdzie, pójdę z synami tam gdzie mnie obowiązek
powoła, i nie będę się wahał ostatek sił, zdolności i żywota
oddać tej Ojczyźnie, której przez całe życie służyłem. »
Mowa ta powtórzona przez cala prawie prasę Zachodu, dała
powód do wytoczenia mnogich uwag nad sprawa polska, tak że
nawet Times, przez miłość pokoju zawsze tak powściągliwy i
prawie nieprzychylny dla nas, przemówił o odbudowaniu Polski
« dla pokoju i bezpieczeństwa Europy. »
Na głos Prezesa, Towarzystwo, jako grono najbliżej go ota-
czające, odpowiedziało uroczystem zapewnieniem (wręczonem
mu 23 Grudnia 1853), swego zaufania i chęci skupienia się
w jedności około jego osoby.
Z nabyciem domu Towarzystwo rozpoczęto nowy okres istnie-
nia. Obudzone, z okoliczności interesów ostatnich, rokowania i
osobne narady Towarzystw Historycznego, Literackiego oraz
Rady Bibliotecznej, l. j. gron w gruncie ożywionych jednym
duchem, znajdujących się pod opieka tego samego, wspólnego
wszystkim Prezesa, liczące te same najpoważniejsze imiona na
kaidej-liście Członków, wykazały zbyteczność tych wielorakich
kół obracających się osobnym ruchem. Wice-Prezes Towarzy-
stwa Historycznego Morawski, w Grudniu, uczynił wniosek zlariia
zupełnego obu Towarzystw ; ze strony Towarzystwa Literackiego
Barzykowski myśl tę bardzo żywo popierał. W skutek tego
Komissya mieszana, pod prezydencya tego ostatniego, biorąc
głównie za podstawę cel i organizacya Towarzystwa History-
cznego, ułożyła nowy Statut który, przyjęty w Lutym 1854
przez oba grona, z niewielkiemi tylko odmianami dotąd nam
służy.
Od tej chwili Stowarzyszenie przyjęło nazwę Towarzystwa
Htitoryczno-Literackiego i pierwsza pod tern połączonem godłem
sessya odbyło dnia 6 Marca J854 w tej samej sali, która i dziś
na posiedzenia nam służy.
Skład jego Zarządu czyli Rady był teraz następujący : Prezes
dożywotni Xiaże Adam Czartoryski ; Wice-Prezes Adam Mickie-
wicz; Sekretarz, Andrzej Plichta; Podskarbi, Hr. Stanisław
— 78 —
Małachowski; Prezes Rady Bibliotecznej, Xiaże Władysław
Czartoryski ; Konserwatorcwie Biblioteki : Adolf Cichowski, Ka-
lixt Morozewicz i Stanisław Kunalt . Dyrektorem Biblioteki
został Felix Wrotnowski, a na miejsce Kustosza po zmarłym
Staniewiczu został powołany J. Kaz. Ordyniec. Biblioteka na
ulicy des Saussaies została zamknięta 23 Grudnia 1853 ; wzięto
się zaraz sprawdzać i stemplować książki, a za nadejściem dni
pogodniejszych poczęto je pakować i przewozić. Dnia 6 Lipca
1854 dawny lokal był już zupełnie wypróżniony, a we Wrześniu
czytelnia w nowem mieszkaniu mogła być otwarta dla publi-
czności.
Tymczasem wrzała już walka nad Dunajem i nad Gzarnem
Morzem ; cały sprzymierzony Zachód uderzył na to mocarstwo,
które na nas najcięższy wywierało ucisk. Nie jeden już z na-
szych Członków był na Wschodzie i brał udział w bitwach,
które, zdawało się, miary nam drogę do Ojczyzny otworzyć.
1 cóż dziwnego, że tam, gdzie w owej chwili tworzył się zaro-
dek Wojska Polskiego, gdzie się ważyły nasze nadzieje, ie tam
zwrócone były nasze serca i umysły ! Cóż dziwnego, że w ta-
kiej chwili troska o przyszłość odrywała tych co pozostali nad
Sekwana od zajęć literackich i historycznych. Zajęto się tylko
tem co było najpilniejszem,' a mianowicie uorganizowaniem
wewnętrznem Biblioteki w nowym lokalu ; pracowano nad
ustawianiem szaf i półek, układem książek, znaczeniem, segre-
gowaniem i spisaniem najważniejszych z nich.
Nareszcie ustała ta wojna, która oprócz obudzonych i jak
zwykle zawiedzionych nadziei, przyniosła nam dwie ciężkie
niepowetowane, straty : w Sztokholmie, dokąd udał się właśnie
dla zabiegów w naszej sprawie, umarł (17 Listop. 1854) Lord
Dudley Stuart, szlachetny, najgorliwszy, niczem niezachwiany
przyjaciel Polski, nasz Członek Honorowy; w rok później, nad
Bosforem, zgasł wielki poeta narodu, Adam Mickiewicz...
Cała Polska jęknęła z żalu. Krzesło Wice-Prezesa naszego
Towai-zystwa okryła ciężka żałoba.
Po smutnem odpadnięciu w ciszę spokoju nie łacno było
wziąć się zaraz do zawieszonych czynności, jednak pod koniec
1856 roku zaczęło Towarzystwo z lepsza ochot? wracać do
prac swoich. — Dawniejsze pokolenie ludzi pióra śród wychodz-
twa znacznie się przerzedziło. Przybyli natomiast nowi, nie-
dawno wyrzuceni z kraju.
PP. Waleryan Kalinka i Julian Klaczko objęli redakcya Wia-
domości Polskich, wydawanych od 1835 przez Felixa Wrotnow-
skicgo, i nadali im charakter pisma odznaczającego się dojrza-
łością i wytrawnościa sadu politycznego, a obok tego wytwór-
nościa literacka (I). Z ich też wpływu poczuło się Towarzystwo
do obowiązku zaznajomienia publiczności z materyałami, jakie
zebrało z Archiwów zagranicznych. W obec budzącego się ruchu
dziej opisarskiego w różnych stronach Polski, wobec rozpoczętego
ogłaszania wielu materyałów historycznych w Poznaniu, Kra-
kowie, Warszawie i Lwowie, wypadało mu, w miarę możności,
dopełniać usiłowania te, wydobywając z ukrycia zwłaszcza to,
co w Kraju drukowanem być nie mogło. Wymienieni dopiero
PP. Kalinka i Klaczko, połączywszy się z Eustachym Januszkiewi-
czem ((księgarzem w odstawcen — jak on się sam nazywał — pod-
jęli wtedy tę myśl, i pod prezydeneya Xięcia Władysława Czar-
toryskiego zawiązali (4 Listop. 1856) przy Towarzystwie Komi-
tet Wydawniczy, Januszkiewicz zajął się częścią materyalną
przedsięwzięcia : drukiem, wyprzedażą, rachunkowością ; Ka-
linka i Klaczko brali na siebie część literacka, to jest opracowa-
nie rękopisów, dostarczanie do nich objaśnień, komentarzy,
życiorysów, i t. d.
(i) Ważniejsze z niego artykuły wyszły później w osobnem wydaniu
p. t. Roczniki Polskie i 1837-1861. Paryż, Biblioteka Polska, 1863.
Tomdw 4.
— 80 —
Była to jedyna w swoim rodzaju Spółka. Każdy z uczestników
wnosił na początek do kassy po 2000 franków, ale z góry zrze-
kał się za swe prace wynagrodzenia. Wszystkie postanowienia
miały być brane wspólnie, a w razie sporu co do warunków
umowy, sędzia polubowny miat rozstrzygać ostatecznie.
W zakończeniu umowa ta wyraża się w sposób następujący :
« Podpisani uznają szczupłość środków, z jakiemi rozpoczynają
przedsięwzięcie, wymagające bardzo znacznych nakładów, prze-
wyższających o wiele ich możność, ale sa przekonani, że póki
dobro Ojczyzny i podniesienie piśmiennictwa narodowego mieć
będę jedynie na oku i w tern uczuciu, łączacem ich dzisiaj,
wytrwają, poty powodzenia pewni być mogą. » Do funduszu,
jaki samo Towarzystwo na ten cel poświęcić mogło, przyczyniły
się datki znaczniejsze kilku dobroczyńców i dostarczyły wydaw-
com środków materyalnych. Januszkiewicz jak wszędzie tak i
tu był wszystko w ruch wprawiająca sprężyna ; jego czynność i
praktyczne doświadczenie, tudzież gorliwość dla obowiązków
publicznych młodego Prezesa Komitetu, złączone ze znakomi-
te mi siłami literackie mi PP. Kalinki i Klaczki, stworzyły tu
spółkę patryolyczna istotnie płodna w pożyteczne owoce.
W krótkim stosunkowo przeciągu czasu (od 1857 aż do powsta-
nia) Komitet Wydawniczy ogłosił cały szereg poważnych dzieł,
nadał Zakładowi emigracyjnemu charakter produkcyjności, ja-
kiej dotąd jeszcze nie miał, i podniósł znaczenie jego pod wzglę-
dem naukowo-lilerackim. Oto sa dzieła wyszłe za jego staraniem :
J. U. Niemcewicza, Podróże historyczne po ziemiach polskich,
między rokiem 1811 a 1828 odbyte.
Alberti Ducis Prussia, Libri de Arte Militari, in-folio, z tabli- "
cami chromolitografowanemi.
Xięcia Krzysztofa Radziwiłła H. P. L. Sprawy wojenne i poli-
tyczne. (1621-1630).
Itwentarium priiiilegiarum, litterarum, diplomatum quxcunque
in archwo Regni Polarnie continentur.
Xiecta Ad. Czartoryskiego, Żywot J, U Niemcewicza.
Xiędza Lescceur, Kościół Katolicki w Polsce pod panowaniem
roayjskitm (w języku francuskim).
Przewodnik naukowy w Paryżu dla młodzieży polskiej.
Relaeye Nuncyuszów apostolskich i innych osób' o Polsce
(1548-1690). 2 tomy in-8 majori.
Oprócz tego Komitet Wydawniczy położył niemała zasługę
dokonaniem dzieła, które policzone być może do najchlubniej-
szych i najpożyteczniejszych prac Emigracyi polskiej. Znana
jest dziś publiczności Wielka Karta Geograficzna Polska, robio-
na pod dyrekcya G-ła Chrzanowskiego, w 48 arkuszach, na
stopę ł/300,000. Dzieła lego rozmiaru właściwe sa instytucyom
rządowym, takim jak Ministerstwa Wojny, Sztaby Główne, i t. p.
Nie wszystkie nawet Itzady zdobywają się na nie ; czego
np. niepodległa Polska nie spełniła, tego dokonać mieli synowie
jej na tułactwie.
Plan Karty skreślił ti-ł Chrzanowski jeszcze w 1833, wedle
specyalnych wielkich kart Gilly'ego (zabór pruski), Liesganig'a
(zabór austryacki) i Schuberta (zabór rossyjski). Lecz dopiero
w r. 1840Xiaże Adam Czartoryski uznawszy potrzebę wielkiej
Karty Polski, coby wszystkie jej ziemie obejmowała, i w razie
Wojny służyć mogła, mając zostawionych sobie przez ś. p.
G-ła Paca 12,000 fr, do użycia na rzecz publiczna, zapropono-
wał Generałowi Chrzanowskiemu, który właśnie z Turcyi był
jpowrócił, aby z ta summa, jakkolwiek szczupła, robotę rozpo-
cząć. Inne możne osoby przybiegły z pomocą, tak że podjęta
praca mogła postępować dalej i co rok dostarczyć kilka sekcyj.
Wykonaniem rysunku trudnił się znany topograf A. H. Du-
four, a obok najbieglejszych rytowników paryskich przyłożyły
się niektóre polskie rylce na wychodźtwie ukształcone ; pisaniem
i korekta zajmowało się kilku rodaków.
Przez lat ośm robota postępowała bez przerwy i sporym kro-
kiem, ale po roku 1848 poczęła słabnąć i nie doszedłszy osta-
tniego kresu, po wyjściu na świat 38-mej sekcyi, przerwała się.
W tym stanie pozostała ona przez lat kilka i kosztowne to
dzieło, zagrzebawszy w sobie znaczny kapitał, niedokończone, nie
tworzące całości, w handlu księgarskim ładnej ceny nie miało.
W skutek myśli w łonie Towarzystwa powziętej, Xiąie Prezes,
G-ł Zamoyski i sam G-ł Chrzanowski, jako ci, którzy datkiem i
staraniem przyczynili się głównie do rozpoczęcia tej pracy,
zrzekli się wszelkich praw do Karty na korzyść Biblioteki naszej ,
Komitet zaś Wydawniczy podjął się ja ukończyć, i wywiązał się
słownie z przyjętego zobowiązania, lak ze w Marcu 1859 r. Kar-
la mogła być oddana do handlu. Ta Karta Polski, stanowiąca
największe dzieło kartografii polskiej, może liczyć się do naj-
znakomitszych płodów tegoczesnej sztuki topograficznej ; zło-
żona ona z 48-miu arkuszy, których wykonanie przecięciowo
po 2000 fr. kosztowało. Nosi ona tytuł : Karta dawnej Polski
z przyległemi okolicami krajów sąsiednich, według nowszych
materyałów, na ł/300,000, Paryż, 1839. Blachy miedziane
z jej rysunkiem zostają w posiadaniu naszej Biblioteki, która
w miarę potrzeb, moie odbijać żądaną liczbę egzemplarzy.
Dla uzupełnienia obrazu starań wydawniczych z tego okresu
dodajmy, że niezależnie od prac Komiletu, Towarzystwo
ukończyło i drukiem ogłosiło w r. 1858 rozpoczęte za Sienkie-
wicza i przerwane Listy des Noyers, a p. Jul. Klaczko doprowa-
dził do skutku z wielką starannością pierwszą kompletną edy-
cyą Dzieł Adama Mickiewicza.
W wewnętrznem urządzeniu Biblioteki dokonano w tym
czasie ważnej pracy : sporządzono Katalog kartkowy, a oprócz
tego zajęto się przejrzeniem i zbyciem duplikatów, których się
już znaczna ilość była nagromadziła. Operacya ta podała Biblio-
tece sposób, drogą kupna lub zamiany, nabycia dział brakują-
cych jej a niezbędnych.
O tym czasie G-ł Zamoyski, główny lokator Domu Bibliote-
cznego, zażądał upoważnienia uczynienia swoim kosztem około
niego niektórych dodatków i ulepszeń, a ponieważ i samo
Towarzystwo dla codzie ń wzrastających zbiorów potrzebowało
rozszerzenia lokalu, uprosiło G-la Zamoyskiego, by przy lej
sposobności nad pierwszem piętrem mającego się dobudować
skrzydła, drugie piętro na użytek Biblioteki wysławić kazał.
Na pokrycie wynikającego z tad kosztu, utyto Towarzystwo
summy legowanej mu przez Pułkownika Szulca, zmarłego (1853)
w Egipcie, a na utrwalenie pamięci swego dobroczyńcy, posta-
nowiło nazwać nowo wybudowaną galeryą Izba Szulca.
Tak samo innej izbie juz przedtem dano nazwanie Izby Wo-
dzińskiego, na pamiątkę znakomitego daru, jaki nam ten
szczodry donator pośmiertnie przekazał.
Od samego swego początku, przez lat 29, Towarzystwo miało
wciąż tego samego Prezesa i Opiekuna w osobie Xięcia Adama
Czartoryskiego. Wiadomo, te działalność i znaczenie jego nie
ograniczały się obrębem Towarzystwa, tern nie mniej powaga
jego osoby i cześć jaka go otaczali Członkowie była, rzec można,
głównym cementem Towarzystwa. Na zebraniach dorocznych
3-go Maja lub 29-go Listopada zwykle zabierał on głos i nieraz
mowy jego, zwłaszcza w chwilach ważniejszych dla Polski,
miały doniosłość, sięgająca po za granice Emigracji, a izba
posiedzeń naszych stawała się tylko rodzajem trybuny, z której
przemawiał do obszerniejszego koła. Jeszcze 3-go Maja 1861,
dziewięćdziesięcioletni starzec przemówił z tego samego miejsca.
Czuł on potrzebę podzielić się z rodakami uczuciem podzi-
wienia, uwielbienia, radości, jakiem był przejęty na widok
wysokiego nastroju ducha i potęgi moralnej, do jakiej naród
się podniósł. Zakończył lemi wzniosłymi słowami : « Nie schodź
o narodzie mój, z wysokości strefy, na której cię ludy i moca-
rze muszą szanować. Na niej stale się utrzymując, bezpie-
czniejszy i pewniejszy jesteś widzieć swoją metę i do niej ciągle
— 84 —
tlsłyć i zbliżać się. Wśród krwawych boleści, zdradą i przemo-
cą w rozpacz popychany, odrzucaj pokusy, odpychaj jątrzące
drażnienia; nie zstępuj do bitew niższego rzędu... Wiedz, ty
poczciwy i zacny polski ludzie, że ów twego ducha wyższy na-
strój, że ta cnota i dobroćj która w tobie jaśnieje, jest niezwal-
czona siła i Polski na przyszłość nadzieja. »
Było to jut jego ostatnie przemówienie. W krotce potem
dokonał on długiego żywota. Pięknie i trafnie, w jednej z mów,
mianych na publicznem zgromadzeniu naszego Towarzystwa,
dodał on był do swego rodowego « Bądi co bądi », hasło
owego królewicza Angielskiego, zwanego Czarnym Xięciem,
hasło n Ich dien » — Ja służę. Przyjaciele, jak przeciwnicy
polityczni Xięcia Adama Czartoryskiego zgodnie też uznają, że
cale życie jego było nieprzerwancm pełnieniem służby,
służby dla Kraju. Gdy już zbliżyły się ostatnie minuty, Siostra
Miłosierdzia czuwająca przy łożu, przemówiła : u Xiąże pobło-
gosław rodzinie, a Raz jeszcze podniosły się zwarte powieki i
umierający wyszeptał : — « Błogosław Boże dzieciom... i Pol-
sce » — a po lem ostatniem westchnieniu zamilkł na wieki...
Co działo się w tej Polsce w chwili, gdy traciła oddanego jej
syna, wszyscy mamy jeszcze w żywej pamięci ; wszyscy pamię-
tamy ten szereg wypadków, najprzód podniosłych, przejmują-
cych, potem krwawych i strasznych, co się rozwinął pośród
« Narodu w Żałobie » i doprowadził go, po srogich zapasach,
do pogromu.
Część Członków Towarzystwa zajęła się znowu, lak jak przed
trzydziestu laty pierwsi nasi poprzednicy, tłumaczeniem przed
Zachodem nadziei, praw i żądań budzącej się do życia Polski ;
artykuły w rozmaitych dziennikach, większe i mniejsze pisma
wydawane w tym celu, pochłaniały ich czynność.
Na ostatniej sessyi, odbytej pod koniec i862r., Towarzystwo
przewidując, że zbyt mała wówczas liczba Członków nie dozwoli
- 85 —
mu prowadzić dalej zwykłych czynności, postanowiło, dla
ubezpieczenia Biblioteki, oddać ja pod ogólne zawiadywanie
My Bibliotecznej, złożonej z nowego Prezesa (obranego w Li-
stopadzie 1861) Xiecia Wład. Czartoryskiego i dwóch Konserwa-
torów : E. Januszkiewicza i W. Kalinki; bezpośredni zaś zarząd
jej powierzony był Bibliotekarzowi i Adjunktowi.
W tym stanie rzeczy zastał Bibliotekę rok 1863-ci. Wybuchłe
wkrótce powstanie znaczne zaprowadziło odmiany. Po dymissyi
J. K. Ordyóca (Czerw. 1862), świeżo mianowany Bibliotekarz,
P. Aktelewicz, wyjechał z Paryża. Można było przewidzieć, ze
wielka liczba rodaków Francya podobnież opuści, ze zwrócona
v inna stronę uwaga publiczna, dla prac naukowych stanie się
obojętna i że przez cały ten czas Biblioteka dla publiczności
małego będzie użytku.
Dodajmy, że i Biuro Polityczne, w tymże domu naówczas
znajdujące się, zażądało od Rady wolności korzystania z nie-
których sal bibliotecznych. Z tych wszystkich względów, ze-
brana, w Marcu 1863, Rada uważała za najwłaściwsze zamknąć
dla publiczności Bibliotekę, przeznaczając jeden dzień w tygo-
dniu na odbiór pożyczonych dzieł. W trzech izbach oddanych
na użytek Biura Politycznego opieczętowano szafy, resztę zaś
sal powierzono Adjunktowi, Panu Leonowi Wrześniewskiemu.
Jakkolwiek zamknięta dla publiczności, nie pozostała jednak
Biblioteka, nawet przez ten czas, bez użytku dla sprawy ; była
ona przystępna dla pisarzy, wyświecających kwestya polska
zagranicznym czytelnikom i można powiedzieć, ie nie wyszła
w owym czasie żadna poważniejsza w tym przedmiocie praca,
którejby autor nie był korzystał z dzieł bibliotecznych.
W pierwszych miesiącach 1864, młodzież polska z ostatniego
powstania zaczęła gromadnie zbierać się w Paryżu. Chociaż
znaczna jej część zamyślała jeszcze o rychłym powrocie do Kraju
byli jednak i tacy, którzy czas, poświęcony czekaniu, chcieli
obrócić na czytanie i naukę. W Kwietniu wypowiedziano sale
Agencyi Hzadu Narodowego, która też niebawem rozwiązać się
miała, Adjunktowi przydano Pomocnika i 9-go Maja Biblioteka
na nowo otwarta została.
Zakłady emigracyjne, zasadzone na obcym ruchomym grun-
cie, pozbawione soków ziemi rodzinnej, z trudnością tylko
utrzymać się a rzadko zakwitnąć mogą, albowiem proces ich
tycia odnawia się tylko nienaturalnie, że tak powiemy, choro-
bliwie. Nie jesl-że to smutna ich cecha, ze w miarę pomyślniej-
szych w Kraju okoliczności, więdną one i usychają, kiedy tym-
czasem klęski i nieszczęścia Ojczyzny przynoszą im świeże siły.
Tak i teraz po wypadkach 1863, upadająca przedtem liczba
Członków Towarzystwa znacznie i szybko się podniosła i
w dwóch lalach i 863 i (864 przybyło ich do sześćdziesięciu. Oży-
wiły się zwykłe, miesięczne posiedzenia liczniejszera uczęszcza-
niem i zajmujacemi odczytami. Tyle razy już wracający zamiar
wydawania Roczników Towarzystwa, ta raza doczekał się skutku
i redakcya ich powierzona została Bronisławowi Zaleskiemu.
Biblioteka tymczasem nie przestała pomnażać się, a nawet
lata jak 1863 i 1864 przyniosły jej 2000 vol. przyrostu ; ale tern
bardziej potrzebowała ogólnego uporządkowania, że nie posia-
dała katalogu systematycznego i że książki ustawione były
wedle formatu, oprawy lub czasu, w jakim przybywały. Dy-
rektor Biblioteki Felix Wrotnowski, dla słabości zdrowia, już
się nie mógł nia trudnić ; zastępowali go Konserwatorowie
Waleryan Kalinka i Eustachy Januszkiewicz. Pod ich kierun-
kiem przystąpiono do ułożenia Biblioteki według przedmiotowi
a następnie i do dokończenia katalogu kartkowego, zaledwie
rozpoczętego. Żmudna ta praca, tern bardziej u nas dla szczu-
płej ilości urzędników, odrywanych usługa publiczności, po-
śpiesznie postępować nie mogła i trwała długo, bo dopiero po
sześciu leciech dokonana została. Trzeba było te* koniecznie
zająć się ułożeniem i spisaniem pięknego i bogatego Zbioru
— 87 -
min, który dotąd był prawie niedostępny dla ciekawych. Ko-
rzystając z przyjazdu P. Mułkowskiego, z rzeczą bibliotekarska
i archeologia dobrze obeznanego, wezwano go na to, a on zada-
nie spełnił w przeciągu ośmiu miesięcy, podzieliwszy cała kolek-
cja na dwanaście klas (1). Na jej pomieszczenie odtąd Izba
Szolca została przeznaczona.
Gdy wkrótce potem najprzód Eustachy Januszkiewicz a po
roku W. Kalinka, ku wielkiej stracie Towarzystwa, opuścili
Paryż, główny zarząd Biblioteki oddany został Bronisławowi
Zaleskiemu. Zamieszkał on nawet pod jej dachem, i pewno nie
jeden t tutaj obecnych odwiedzał go w tern jasnem, słone-
anem mieszkanku, ozdobionem gęsto po ścianach rozpinają-
cym się bluszczem, z którego drogi nasz towarzysz nieraz, dla
wątłego zdrowia, całemi miesiącami za próg nie ruszał. Tutaj,
śród książek i rękopisów, śród rozwieszonych portretów towa-
rzyszy więzienia i wygnania, wiódł on swój żywot cierpliwy
i pracowity — rzeklibyśmy — świętobliwy, pracując od rana
do wieczora nad przygotowaniem materyałÓw do obszernego
dzieła o życiu Xięcia Adama Czartoryskiego, nad redakcya
Rocimków lub nad innym jakim przedmiotem dla Towarzystwa.
Stał się on teraz jego dusza i głównym jego pracownikiem,
^Roezmki nasze, które czytająca publiczność z uznaniem przyjęła,
on — rzec można — stworzył, redagując je wytycznie swemi
siłami i w wielkiej części zapełniając je własnemi pracami (2).
(i) Klasa i-sza obejmuje dzieła ogólne, których Biblioteka ma zna-
czny zapas : Galerye, Gabinety, Muzea i wydania kompletne malarzy lub
rytowników ; klasa 2-ga aż do 6-lej zawiera Szkołę włoska, flamandzka,
francuska, niemiecką i angielską ; klasa 7-ma polską. W klasie 8-mej
mieści si{ ogromna kolekcya portretów; w 9-tej krajobrazy; w 1 0-tej
architektura; w ll-tej uroczystości, obchody, emblemala ; 12-ta nako-
niec obejmuje dzieła traktujące o Sztuce i archeologii a opatrzone ryci-
nami.
(2) Wyszło ich 6 tomów in-8 majori, a mianowicie Rok 1866, Rok
1868 i Rok 1869, w Paryżu, w Księgarni Luzemburskiej ; Rok 1870-1872,
Rok 1873-1878 {2 tomy), w Poznaniu, u Żupańskiego.
Dział końców; - poświęcał w nich stale wspomnieniom pośmier-
tnym o zgasłych na Emigracyi, ratując w ten sposób nie
jeden żywot wychodźczy od zupełnego zapomnienia. Rzewne
jego słowa, jak poświęcone krzyżyki cmentarzy naszych, strzegą
tych rozproszonych mogił i unoszą się nad niemi, jakby szelest
wierzby polskiej.
Jako Sekretarz Towarzystwa w następstwie po zmarłym An-
drzeju Plichcie, który przez lat trzydzieści pełnił ten urząd, miał
teraz B. Zaleski nie jedno zatrudnienie. ZewnęLrzna bowiem
sytuacya jego wymagała uregulowania pod różnemi względami.
Dom nasz nabyty był poniekąd na wspólkę z G-fem Zamoyskim,
który był jednocześnie naszym wierzycielem, naszym lokatorem
i naszym dobroczyńca. Ztad wynikały rachunki drobiazgowe
i uciążliwe dla obu stron. Chcąc je uprościć, a zarazem Towa-
rzystwu ulżyć ciężaru, G-l Zamoyski ofiarował się cały dom
(z wyjątkiem 2-go piętra) wziąć w najem na lat 1S, a za to
opłacać przez ten czas Towarzystwu roczna amortyzacya długu,
ciężącego na domu, oraz ponosić wszystkie koszta utrzymania
i reparacyi jego ; przyczem zrzekał się całej swej należności,
wynoszącej 62,000 fr. na rzecz Towarzystwa, które pospie-
szyło przyjąć lak dogodna pcozozycyą, i na podstawie takowej
zawarło (7 Listop. 1865) z G-łem Zamoyskim ostateczny układ.
Wyjaśnienie i dokładne określenie stanu majątkowego Zakła-
du było lem ważniejsze, że po raz trzeci Rada ponowiła teraz
starania o uznanie legalne, zachęcona do lego świeżym przykła-
dem Szkoły Batyniolskiej, i ta raza zachody jej nareszcie uwień-
czone zostały pomyślnym skutkiem. Dekret cesarski z dnia
10 Czerwca 1866 roku uznał Towarzystwo nasze Instytucya Uży-
tku Publicznego flmłiłution d'utilitń publique), nadał mu przez
to urzędowa opiekę praw francuskich i charakter osoby cywil-
nej oraz — co za tem idzie — pełna moc posiadania ruchomej
i nieruchomej własności, dziedziczenia, przyjmowania darów i
przekazów, etc. Akt len zatwierdzając ustawę Towarzystwa,
wprowadził do niej niektóre zmiany, I lak : Prezes, dotychczas
dożywotni, ma odtąd być obieranym na lat dziesięć, Członkowie
Bady mianowani co lal pięć. Jednak, przez wyłącznie osobiste
dla Xice»a WJadysława Czartoryskiego ze strony Rządu fran-
cuskiego wyszczególnienie, jak się Minister Oświecenia w swem
piśmie wyraził, on jeden, pomimo nowego prawa, uznanym
został za Prezesa dożywotniego jakim był dotąd. Zaznaczamy
tę okoliczność jako niemało ważna dla egzystencyi naszej ; doży-
wotność bowiem Prezesów , szczególniej śród ruchomych
i niepewnych warunków emigracyjnych, była Towarzystwu
niewątpliwie jedna z głównych rękojmi jego trwałości.
Uzyskawszy wzmocnione warunki bytu, sądziło Towarzystwo,
ze teraz śmielej może przemówić do rodaków, domagając się
większego udziału i poparcia. Chodziło mu zwłaszcza o pozy-
skanie Członków, mieszkających w Kraju, a to nie tyle dla roz-
szerzenia źródła dochodu, jak przede wszy stkiem by stanąć
w Ściślejszym związku z całem społeczeństwem polskiem, by
bogactwa narodowe zebrane na Emigracyi oddać pod opiekę
obywatelstwa krajowego i zapewnić im na zawsze Zarząd pol-
ski. Należało bowiem pamiętać, że Stowarzyszenia emigracyjne
rozpraszają się łatwo, należało przewidywać chwilę, kiedy
z ustaniem Emigracyi zabraknie i Członków otaczających Zbiory,
jeśli ci wyłącznie tylko z pośród Wychodżtwa zaciągać się
będą. Względy te podyktowały Radzie Towarzystwa odezwę,
wydaną 24 Grudnia 1866 do rodaków w Kraju i za granicą.
W odpowiedź na głos jej pewna ich liczba z Poznańskiego
i z Galicyi zapisała się do Towarzystwa; zwłaszcza poczet
Członków Dobroczyńców, pozyskany osobisteml staraniami
Xięcia W. Czartoryskiego i G-la Zamoyskiego, w r. 1867 wzmógł
się bardzo pokaźnie. Niebawem jednak odpadł on zoowu do
bardzo szczupłych rozmiarów : ci co go stanowili musieli ofiar-
ność swą snadż do bliższych im i naglejszych potrzeb skierować ;
oprócz tego nastąpiły wiadome wypadki, które przyczyniły się
do zmniejszenia jeszcze zajęcia dla rzeczy emigracyjnych. Tern
większa wdzięczność czuć powinniśmy dia tych Członków
Dobroczyńców naszych, którzy dotąd nie ustają w.tym charakte-
rze posiłkować niezamożne nasze zasoby (1).
Niekrępowani już niczem w prawie posiadania i władania
naszem mieniem, mogliśmy teraz przenieść własność Domu
i Zbiorów na własne imię Towarzystwa. Uskuteczniło się to
nowym dekretem cesarskim (z dnia 31 Sierpnia 1867J, lubo na
uiszczenie znacznej opłaty do Skarbu, przywiązanej do tego aktu,
musieliśmy nowa pożyczkę zaciągnąć. Dopełniwszy tego osta-
tniego kroku, stanęliśmy ostatecznie pod względem cywilnym
na zupełnie stałej i regularnej podstawie.
Watek opowiadania naszego pozwolił nam przytoczyć zetknię-
cie się Mickiewicza i Słowackiego z Towarzystwem. Z równa
chluba, mówiąc o naszej przeszłości, wolno nam, obok Adama
i Juliusza, postawić trzecie opromienione imię , — imię
Zygmunta. Chociaż, nie będąc emigrantem, otwarcie do grona
naszego należeć nie mógł, nie był on mu ani obojętnym ani
obcym. Na spisach ofiarodawców, pod literami anonima, nie-
raz mogliśmy domyślać się jego ręki ; ale jest pewien fundusz,
ustanowiony na rzecz naszego Zakładu, o którym, lubo wnie-
siony bezimiennie, wiemy dokładnie i dziś powiedzieć możemy,
że pochodzi od Zygmunta Krasińskiego. Złożył on « dla oddania
wieczystej czci pamięci J. U. Niemcewicza » summę 30,000 zł.
polskich na własność Towarzystwa, z warunkiem, aby dochód
od niej wypłacanym był ai do śmierci Karolowi Niemcewiczowi,
(!) Przy lej sposobności niech ti
nasza wdzięczność Hi'. Franciszkowi i Hr. Marcellemu Żółtowskim,
w W. X. Poznańskiem, orazwParyiu, Prezesowi naszemu i P. Wiktorowi
Oiławsluemu.
— M —
synowcowi Juliana Ursyna, a następnie, aby był oddawany,
co lat dwa, w nagrodę za najlepsza pracę historyczna, napisana
w myśl programu, ogłoszonego przez Radę Towarzystwa. Gdy
aa początku 1867 r. umarł Karol Niemcewicz, Hada, dopełnia-
jąc włożonego na nią obowiązku, ogłosiła 3-go Marca 1867 pier-
wszy swój konkurs, który odtąd co dw.a lata był ponawiany (1).
Latem lego samego roku, witała Biblioteka w progach swoich
dostojnego gościa w osobie Najprzewielebniejszego J. J. Stross-
mayera, Biskupa Diakowarsktego, który w towarzystwie czcigo-
dnego Xiędza Wacława Sztulca, Kanonika Pragskiego, przyszedł
ją zwiedzić i przez Prezesa i Radę został powitany. Obu tych zna-
komitych pobratymców, jako teł Xiędza Franciszka Rackiego,
Hektora Akademii Zagrzebskiej, Towarzystwo obrało na swych
Członków Honorowych, po czem z Akademią Południowo- Sło-
wiańską nastąpiła wzajemna wymiana niektórych wydawnictw,
jak to juz poprzednio miało miejsce z Muzeum Pragskiem.
Rok następujący przyniósł Towarzystwu ciężką stratę : Zgon
Generała Zamoyskiego zabrał mu jednego z najzaslużeńszych
Członków i Dobroczyńców. Że przed dwudziestu ośmiu laty Zbiory
nasze przestały się tułać po niestałych, najętych mieszkaniach,
te zyskaliśmy stałe siedlisko i własne progi, — za to samo win
nUmy wdzięczną pamięć G-łowi Zamoyskiemu. Na pierwszem
posiedzeniu publicznem 3-go Maja, po jego zejściu, Julian
Klaczko w wymownych i wzruszonych wyrazach skreślił żywot
tmarłego i oddał cześć jego zasługom. W Roczniku (z r. 1868}
Bron. Zaleski umieścił obszerną jego biografią.
Już po jego zgonie odsłoniony został w kościele w Montmo-
rency, tymczasowy pomnik dla ś. p. Xięcia Adama Czartory-
skiego, którego wykonanie Towarzystwo wkrótce po śmierci
jego było postanowiło, a którego wzniesieniem właśnie G-ł Za-
(1) Patrz Dodatek J. Konkursy Towarzystwa.
moyski czynnie się zajmował. Odezwa w tym celu .już przed
trzema laty wydana, mówiła w końcowym ustępie : « Nie dożył
zacny Księże klęsk nowych a coraz sroższycb, jakiemi nas Opa-
trzność doświadcza, a od których przezorność jego ustrzedz nas
pragnęła; zaniósł do grobu przekonanie ze w końcu, badż
co badć, na szali sprawiedliwości Bożej i miłosierdzia bez gra-
nic, przeważy cnota i wiara nasza.
« Wtenczas to, Polska sama, na ziemi własnej, uczci jak
należy pamięć zasłużonych mężów. Nam tu, w obcej gościnie,
zaledwo dane jest imiona ich przekazać potomności. Zapisujemy
je w tej myśli, pobożnie, przy grobach, w kościele w Hontmo-
rency, pod Paryżem ; a wdzięczność i cześć nasze dla Mężów,
jak Kniaziewicz, Niemcewicz, Mickiewicz, skromne poświad-
czają pomniki. »
Takim też jest pomnik poświęcony na wychodżtwie pamięci ■
Xięcia Adama; pod bronzowem popiersiem jego, otoczonem
wieńcem ciernistym, na czarnej marmurowej tablicy umie-
szczony następujący napis :
Adamo Principi Czartory&cio, ex illustri Jagellonum
stirpe anno MDCCLXX nato. Militi optimo, Senatori
gravissimo Polonize, anno MDCCGXXX resurgentis Duci
devoto. Rerum patriarum vindici fermdo. Christiana pio
fideli. In Gallia arnice Aospita exuli. Vita integerrima
prope in swculum prałata, anno MDGGGLX1 defuncto.
Cives Poloni, Lithuani, Rutheni tantarum virtutum
memores. C. a Societate Histarico-Litterana, anno
MDCCCLXIX.
Zwłoki Xięcia Adama jeszcze w r. 1866 przewiezione zostały
do grobów rodzinnych w Sieniawie.
Nie długo potem przyszło nam nowa stratę opłakiwać.
Br. Karol do Montalembert był we Francy! dla Polaków podo-
icie wiernym i oddanym przyjacielem, jakim w Anglii był
Lord Dudley Stuart. Bronił i popiera! on nasze sprawę na każ-
dym kroku w łyciu, w pismach i w Parlamencie. W Towarzy-
stwie naszem był od pierwszych jego chwil, najprzód zwyczaj-
nym, a potem Honorowym Członkiem. W dowód wdzięczności
i uznania jego zasług w obec nas, ofiarowało mu Towarzystwo
w r. 1865 medal ze stosownym napisem. On zaś na rok przed
śmiercią obdarzył Bibliotekę polska swoja szacowna bardzo
kol lekcy a rycin.
VI
Nieraz, już wypadki pociągały za sobą zawieszenie prac
Towarzystwa : tak było w 1846 i 1848 r,, potem podczas wojny
Krymskiej i. podczas ostatniego naszego powstania. Z wybu-
chnięciem wojny Prusko-Francuskirj r. 1870, zaszła nowa pół-
toraroczna przerwa w naszych zajęciach ; obecni zwykle
w Paryżu Członkowie albo na len czas miasto opuścili albo sami
w obronie jego wzięli do rak karabin. Pozostali tylko przy
Bibliotece zwykli, obowiązkowi jej stróże, i nie odrywani teraz
przez zwykła usługę publiczności, uzupełniali uporządkowanie
naszych Zbiorów. Po zawieszeniu broni Bronisław Zaleski, cier-
piący i wycieńczony na siłach, musiał oddalić się z Paryża,
adjunkt jednak i pomocnik jego PP. Wrześniewski i Borkowski
codzień regularnie przybywali do Biblioteki strzedz jej i praco-
wać; tylko w ostatnim tygodniu Komuny, kiedy zbrojne pa-
trole zatrzymywały przechodniów, kiedy ulice Paryża pokryły
się barykadami, już nie mogli dotrzeć aż do Quai (TOrleans.
I u wejścia na most, tuż przed Biblioteka Polska, stanęła
ogromna barykada i oczywiście stała się nam powodem nie-
małego niepokoju i obaw.
Od trzech dni już wojsko regularne _było wtargnęło do Pa-
ryża ; z dwóch stron, od płonącego Batusza i od Arsenału,
wiały ku nam kłęby dymu i łuna pożaru ; z każda chwila walka
uliczna zbliżała się do naszej części miasta. Jeden z pozostałych
— 93 —
w mieście Członków Rady, mający sobie powierzona Kassę
Towarzystwa, właśnie gdy szedł złożyć ja w miejscu bezpie-
czniejszem, zostaje przez kilkunastu komunardów, pod błędnym
oy zmyślonym pretextem porwany. Rozjuszona bitwa i trun-
kiem banda, zamiaru natychmiastowego rozstrzelania nie spełnia
wprawdzie, ale odprowadza go do Głównej Kwatery i tam go do
ciemnicy wtrąca. Śród straszliwego zamieszania i wrzawy
boju zapomniano jednak zrewidować go i odjąć kosztowności lub
pieniądze, jak wszystkim innym więźniom. Pod koniec dnia,
dzięki szczęśliwym okolicznościom, udało się naszemu Członko-
wi ocalić się i, mimo barykad i strzałów, wrócić do siebie. Znaj-
dujące się przy nim fundusze Towarzystwa, nie zamożne wpraw-
dzie, ale stanowiący cały jego zapasik, zostały nietknięte.
Nazajutrz z rana 25-go Maja. opuszczona dotąd barykada, o
której mówiliśmy, zaczyna ożywiać się. Czyi będą jej bronić...?
Ale co gorsza, koło godziny 9-tej, kilkunastu komunardów zata-
cza armatę i ustawia ja za improwizowanym szańcem. Więc
będzie bój armatni... Alei co stanie się wtedy z domem naszym,
z Biblioteka nasza, wprost, całym frontem, na postrzały wysta-
wioną I
W godzinę później z okna postrzegamy, po drugiej stronie
Sekwany, tłumy Komuny, pierzchające ku Jardin des Plantes ;
"vślad za niemi sunie rzeka łódź kanonierska, z ogromnego działa
ostrzeliwajac most Austcrlicki ; obrońcy barykady przed Biblio-
teka snadź poznają jaki obrót rzeczy Mora ; spiesznie porywają
armatę i.uprowadzają tylna uliczka. Barykada znowu opuszczo-
na i nie broniona. Dzięki Ci Boże 1 Najgroźniejsze niebezpie-
czeństwo minęło. W kilka chwil później wojsko francuskie
zajęło Wyspę Ś-go Ludwika, a po dwóch dniach cały Paryż,
dymiący jeszcze i skrwawiony, maleryalnie był już uśmie-
rzony.
Przez ciężkie dni oblężenia, wojny i rokoszu, od bomb pru-
skich i od petrolu Komuny, łaskawa Opatrzność ochroniła tułacie
zbiory polskie.
Ale kiedy po minionej grozie znowu z różnych stron zacię-
liśmy się zbierać, policzywszy Bię, znaleźliśmy się w u szczupło -
nem gronie. Odumarli nas temi czasy, po rozmaitych miejscach
rozproszeni, niektórzy najdawniejsi, najzasłuzeńsi towarzysze:
w Nyon, w Szwajcaryi, zgasi Albert Grzymała, jeden z założy-
cieli Towarzystwa r. 1832, b. Agent za granica Rz. Narodowego
podczas 1831 r. ; w Poitiers, niezmordowany zbieracz Leonard
Chodźko ; w Saint-Etienne, Karol Królikowski, twórca Insfytu-
cii Czci i Chleba; Felix Wrotnowski, b. Dyrektor Biblioteki;
Stanisław Barzykowski, b. Wice-Prezes, ostatni jut Członek
Rz. Narodowego z 1831 r., i Kalhct Morozewicz poseł lubelski,
światły redaktor owych Memoryałów Towarzystwa dla Izb frati"
cuskicb.
Inni Członkowie oddaliwszy się z Francyi przed wojna, już po-
tem do niej nie wrócili, inni nareszcie jut po wypadkach, w koń-
cu 1871 lub w 1872, ja opuścili.
Sadowa, Sedan, wzrost potęgi pruskiej, uznanie praw narodo-
wości polskiej w Austryi, rażąca zmiana w usposobieniach dla
nas we Francyi, niegodne występowania prasy francuskiej prze-
ciw Polakom — to wszystko nie mogło pozostać bez wpływu iw
umysły nasze jak w Kraju tak i zwłaszcza na Emigracji. Pro-
gram zwany « polityka emigracyjna » stracił zupełnie na zna-
czeniu ; słowa « likwidacya Wychodźlwa » dawały się często
słyszeć, a kierownicy naszych najpoważniejszych Zakładów,
zamyślali nawet o bezzwłocznem ich przeniesieniu do Kraju,
Niebawem też część młodsza Emigracyi, zdrowem wiedziona
poczuciem, licznie zaczęła się wyprowadzać do Galicy i, gdzie
otworzyło się wdzięczniejsze pole pracy w Kraju dla Kraju.
Szkoła Wyższa Polska została zamknięta; Biblioteka Szkoły
Batyniolskiej zwinięta i wywieziona do Kórnika.
— 87 -
Jak pierwszy Prezes Towarzystwa, tak równie! i następca
jego X. Władysław Czartoryski dotąd zwykle corocznie, na ze-
braniach 3-go Maja, miewał publiczne przemówienia, których
treść, głównie skierowana do opinii Zachodu, zawierała znacze-
nie polityczne. Ostatnie takie odezwanie się miało miejsce
w przeddzień wojny francusko-niemieckicj, 3-go Maja 1870, i
już odtąd się nie ponowiło. Zaniechanie zwyczaju, stale przez
lat czterdzieści przestrzeganego, nie mogło zapewne nastąpić
bez głębszego powodu. Wynikło ono ze zmienionej sytuacyi, a
jeszcze bardziej ze zmiany w zapatrywaniu nasze m na nią i
wocenianiuzadaniaprzypadojącegonaPolaków, przebywających
po za Krajem. Okoliczność ta, w swoim zakresie, cechuje ów
ogólny a tak ważny przełom w naszych pojęciach, budzący w ca-
łym polskim organizmie ruch dośrodkowy. Zrozumieliśmy, te dla
obrony ciągle zagrożonej egzystencyi i indywidualności naszej
musimy, bardziej nił narody) w normalnym stanie, skupić się
szczelnie w sobie i wewnętrzną praca, na kazdem polu, wzmagać
moralne i materyalne siły narodu ; zrozumieliśmy, że nie oglą-
danie się na zewnątrz, nie zagraniczne teorye albo kombinacye,
ale ścisły obrachunek własnego sumienia, gruntowne rozważa-
nie własnej przeszłości zapewniają nam sposób dobycia zdro-
wego zmysłu politycznego. « Jeżeli naród, jako pań-
stwo, upadł, to z własnej winy; jeżeli po-
wstanie, to własną pracą, własnym rozu-
mem, własnym duchem »{i) — te programowe słowa
coraz więcej wsiękąją w przekonanie narodu.
Grunt świeżo tak silnie wstrząśninny zdawał się nam chwiać
pod nogami ; liczba Członków znacznie zmniejszona przypu
myśl nie dalekiego może ustania Towarzystwa. W obec
(1) J. Szujski. Kitka prawd i Dziejów naszych.
lego Rada zwróciła uwagę na pewien niedostatek w naszym
Statucie. Nie powiedziano w nim było nic zgoła o prawie. rozpo-
rządzenia majątkiem i zbiorami Towarzystwa w razie jego
rozwiązania, tak ze cała ta własność mogłaby przejść do rat
Rządu francuskiego. Dla zabezpieczenia się na wszelki przypa-
dek i w tym względzie, Uada uważała ca obowiązek lukę tę
zapełnić i przełożyła władzom tutejszym żądanie, aby, w danym
razie, prawo rozporządzenia majątkiem i zbiorami wyraźnie
przyznanem zostało samemuż Towarzystwu. Podanie to, poparte
przykładem Szkoły Balyniolskiej i Domu Ś-go Kazimierza,
których Ustawy już to prawo obejmowały, nie spotkało żadnej
trudności, i w dodatkowym artykule do naszego Statutu dekret
26 Listop. 1872 przyznał nam żądane zastrzeżenie. Jakiekolwiek
więc będą koleje nasze w przyszłości, możemy być spokojni, że
to co usilność poprzedników złożyć tu potrafiła, strnconem dli
Polski nie będzie.
Dopełniwszy w len sposób wszelkich środków ostrożności i
przewidzenia, Towarzystwo jakby samo wytknęło główne odt?d
swoje zadanie, zadanie odpowiednie dzisiejszym jego siłom i
środkom : strzedz nagromadzone Lu zabytki, utrzymywać je
w całości, ile możności dopełniać je. Powołanie zapewne naj-
skromniejsze, nie pozbawione jednak użyteczności. W walce
takiej, jaka my obecnie toczymy, gdzie nie chodzi o najazd
ziemi obcej, ale o obronę i o nietykalność duszy narodu, t. j. je-
go narodowości, Zbiory jak nasze, sa, jak mówił Sienkiewicz,
n aj ważniej szemi arsenałami, bo « nie każda bomba pęka, nie
każda kula uderza, ale każda książka trafia. »
W przeglądzie ostatniego dziesięciolecia, które: nam jeszcze
do przebiegnięcia pozostało, uderza nas nasamprzód boleśnie
częsty ubytek przez śmierć wielkiej liczby Członków dawnych,
czynnych, zasłużonych. O każdym z nich wdzięczna pamięć nasza
niejedno miałaby do powiedzenia, lecz dla szczupłości 'czasu
możemy tylko wymienić niektóre ich nazwiska. Opuścili nas
jeden za drugim : Eustachy Januszkiewicz, Ludwik Wołowski,
Karol Ruprecht, X. Alexander Jełowicki, Seweryn Gatezowski,
G-ł BystrzonowBki, Antoni (Moszczyński, Tomasz Olizarowski,
Henryk Wyziński, Teodor Morawski, Bronisław Zaleski {!}, Jan
Dziatyńiki. Każdy co ich znał pojmie, jak dotkliwe były nam te
liczne straty.
Po zgonie Morawskiego Wice Prezesem Towarzystwa został
uczony Ale san der Chodźko, towarzysz młodości Mickiewicza.
Przerzedzające się ciągle szeregi kolegów naszych, posuwa-
jący się wiek dawnych pracowników, coraz mniej podobnemi
czyniły wszelkie szersze naukowe tu przedsięwzięcia i prace.
Zresztą zawiązana w tej porze Akademia Umiejętności w Krako-
wie, jako ognisko polskich usiłowań na polu naukowem, jako
jeden z łączników wspólności narodowej, słusznie zaczęła zwra-
cać ku sobie wszystkie polskie umysłowe siły. I z grona naszego
Akademia przy swem założeniu wybrała kilku Członków rzeczy-
wistych i Korespondentów, a mianowicie : Ignacego Domeykę,
T. Morawskiego, K. Hoffmana, L. Wołowskiego, Al. Chodźkę,
W. Kalinkę i Bronisława Zaleskiego. Byliśmy zawsze szczęśliwi
ile razy choćby najdrobniejsza usługa mogliśmy być użyteczni
lej naczelnej naukowej polskiej Instytucyi; od niej też dozna-
waliśmy łaskawej pomocy, a z chluba dodać możemy, że Gene-
ralny Sekretarz Akademii, Szanowny Professor Szujski był na-
szym Honorowym Członkiem.
Na użytek wydawnictw Akademii udzieliliśmy jej około
(1) Ś. p. Morawski i Br. Zaleski, w ostatnich latach złączeni bardzo
bliskim stosunkiem, zeszli szybko jeden po drugim. Morawski, Członek
Towarzystwa od lat *8-miu, Wice-Prezes jego od lat 30-stu, umarł dnia
ł! Listopada 1879, pochowany na smgtarzu Pire Lachatsę. Br. Zaleski
zeszedł 2 Stycznia 1880, w Menlonie, nail Środziemnem Morzem, dokąd
go lekarze w ostatniej chwili wysłali. Zwłoki jego, przewiezione do Paryża,
spoczywają w grobowcu rodziny Zamoyskich, w Monunorency.
— 100 —
2000 arkuszy rękopiśmiennych materyałów, wyjętych z angiel-
skich i francuskich archiwów i odnoszących się do panowania
królów Michała i Jana 111. — Uczony Benedyktyn, Dom Gućpin,
w tym samym czasie, do znakomitej pracy O S~tym Jozafacie i
Kościele Unickim w Polsce, czerpał największa część materya-
lów z naszej Biblioteki. Możemy się cieszyć z takiego owocowa-
nia Zbiorów.
W latach 1872 i 1873, ze światłym udziałem czcigodnego
J. I. Kraszewskiego, Towarzystwo wydało dalsze dwa tomy
Pamiętników J. U. Niemcewicza (1831-1841) oraz dziełko O Prze-
śladowaniu rełigijnem na Litwie od 1863 do 1872 roku. Nakła-
dem obudwóch tych wydań podjął się zasłużony w księgarstwie
polskiem J. 1. Żupoński, nasz Członek Korespondent, który od
dawnych lat nie przestaje Bibliotekę nasze wydaniami sweini
hojnie obdarzać (1).
Ze śmiercią (1876 r.) posła H. Nakwaskiego, długoletniego
stróża papierów sejmowych z 1830-1831, zgodnie z postanowie-
niem pozostałych jeszcze innych posłów, dokumenta te Biblio-
tece naszej do strzeżenia przekazane zostały. W początkach wy-
chodztwa czyhano na nie, — ulegały one nieraz niebezpieczeń-
stwu i przeszły przez różne przygody, tak samo jak ci deputo-
wani narodu, co je spisywali a potem unieśli za granicę.
Wywiózł je z Warszawy Dyrektor Kancellaryi Sejmowej
Wojciech Tur, któremu towarzyszył młody Faustyn Więckow-
ski w tejże Kancellaryi używany. Rozstawszy się z Marszałkiem,
Tur z towarzyszem swoim udał się do Gettyngi. Ale nie był on
dość ostrożnym, nie taił się, ie papiery posiada i udzielał z nich
nawet wyciągów wielu osobom. Dwaj nasadzeni przez Rosya
(ł) Dawniejszeini czasy wzbogacali nasze Bibliotekę darami i inni
PP. Księgarze, a mianowicie : Stefański, Czech, Wielogłowski, Bobró-
wka, Zawadzki; w ostatnich latach ofiarował nam swe wydania P. Łu-
kaszewicz, we Lwowie*,
— IM —
szpiegowie wywiedzieli się o wszystkiem najdokładniej i w ska-
łek ich doniesienia, policya hanowerska, pod naciskiem posel-
stwa rosyjskiego, odbyła w mieszkaniu Tura rewizyą i papiery
zabrała. Ale Dyrektor Policyi w Geltyndze sprzyjał Polakom,
i podczas poszukiwania pozwolił część papierów wynieść, a po-
koju zajmowanego przez Więckowskiego przeglądać nawet nie
kazał ; takim sposobem ocalały najważniejsze dokumenta. Otrzy-
mano nawet później od Dyrektora, ie i zabrane protokóły zwró-
cił, a tylko prywatną korespondencyą zatrzymał i do Drezna,
do posła rosyjskiego odesłał.
Gdy wkrótce potem Tur udał się do Anglii i jut z tam ta d nie
wrócił, "Więckowski został jedynym stróżem papierów sejmo-
wych. Między niemi znajdował się i oryginalny akt detronizacyi
Mikołaja, kłóry Rosya w owym czasie koniecznie posiąść pra-
gnęła. Nauczony juz doświadczeniem, Więckowski akt ten
z kilku ważniejszemi w osobnej zamknął skrzyni, resztę papie-
rów do innej spakował i obie pewnemu niemieckiemu pasto-
rowi pod najściślejsza tajemnica do przechowania oddał. Wszy-
stko to złożone zostało w jednym z protestanckich kościołów
Gettyngi, za ołtarzem.
Tak stały rzeczy, kiedy w Paryżu powstała myśl złożyć Sejm
z posłów, znajdujących się na wy chód U wie. Do otwarcia Sejmu,
Jak wiadomo, nie przyszło, ale odbyło się kilka wstępnych, tak
zwanych familijnych posiedzeń, i na jednem z nich (24 Paźdz.
1832) utworzono Komissya do opiekowania się papierami sej-
mowemi, wybrawszy do niej posłów : Walentego Zwierkow-
akiego, Henryka Nakwaskiego i Lelewela (a w zastępstwie
jego Aloizego Biernackiego).
Czasy były burzliwe ; emigrantom z Prancyi pasportów nie
wydawano, i Zwierkowski kilka razy daremnie do Niemiec do-
stać się kusił. Rossy a wciąż jeszcze czatowała na polskie papiery,
nie podobna było ich ruszać. Zostały więc w swojem ukryciu.
Więckowski z Gettyngi przeniósł się do Heidelberga a potem do
— 102 —
Fryburga, w Bryzgowii. Tu, gdy ciężko zachorował, wezwał do
siebie Zwierkowskiego, który pod obcem nazwiskiem zdołał
nareszcie przybyć do niego, i, po kilku miesięcach wręczył mu
skrzynkę z aktem detronizacyi ; na resztę czekać jeszcze kazał,
ale rok nie upłynął, a już nie żył. Umierając, powierzył tajemni-
cę swoje Bronisławowi Trentowskiemu, który z rodzina mie-
szkał również we Fryburgu.
Nakwaski tymczasem osiadł w Szwajcaryi. Sąsiedztwo uła-
twiło mu wprawdzie zetknięcie się z filozofem, ale dopiero po
upływie dłuższego czasu, w roku zaledwo 1856, po zachowaniu
wszelkich ostrożności i usunięciu niektórych przeszkód, zgodził
się wskazać mu miejsce ukrycia papierów i sposób ich odebra-
nia. Tymczasem pastor, który ten polaki depozyt przyjął, już
był umarł ; ale syn jego święcie pamiętał zobowiązanie ojcow-
skie i cała pakę, pod cieniem ołtarza tyle lat przechowana,
nietknięta, oddał. Nakwaski sprowadził ja do siebie, do Szwajca-
ryi, a szlachetnemu pastorowi, którego nazwiska przez ostro 1
żność nam nie zostawił, posłał na pamiątkę złoty zegarek,
robiony u Patka, z wizerunkiem Kościuszki. Przed śmiercią,
uwiadomił go Zwierkowski, że owa skrzynkę z aktem detro-
nizacyi, dana mu przez Więckowskiego, złożył w 1848r. u Gustawa
Potworowskiego ; i ona w r. 1863 przywieziona została do
Nak wąskiego (1); który odtąd stał się wyłącznym stróżem oca-
lonych papierów sejmowych i już aż do zgonu, rzec można,
t niemi się nie rozstawał, chroniąc je w swym pokoju przy
łóiku. Gdy w r. 1870 Nakwaski, uchodząc przed wojskiem pru-
skiem z Tours, gdzie tymczasem był osiadł, przeniósł się do Bor-
deaux, i skrzynia z papierami mu towarzyszyła. Zamierzał on
szczegółowo opisać tę swego rodzaju odysseę, jaka te papiery
odbyć musiały, ale w tern przedsięwzięciu śmierć go zaskoczyła.
H) Uproszony wtenczas P. Adam Pilinski zrobił fac-simile tego aktu
w stu egzemplarzach.
— 103 —
Po niej cały zbiór, który po tylu latach, straciwsty polityczne
znaczenie, stał się jut tylko pamiątka i szacownym historycznym
materyatem, stosownie do postanowienia, które u wstępu
wzmiankowaliśmy, przybył do przeznaczongo dian schronienia
w naszej Bibliotece.
Urządzony na Ełpozycyi Powszechnej r. 4878, w Paryżu,
oddział archeologiczno-historyczny, w gmachu Trocadero, podał
nam sposobność przypomnienia światu i naszej przeszłości.
Dzięki umiejętnym staraniom Prezesa naszego, z udziałem
i. p. Hr. Jana Działyńskiego i P. Wł. Chodzkiewicza, Wystawa
w tym dziale przedmiotów polskich powiodła się zupełnie i
czyniła poważne wrażenie, świadcząc wymownie o świetnych
chwilach Ojczyzny naszej. Osobna sala z nadpisem « Pologne »
budziła prawdziwa ciekawość i zajęcie, a mianowicie dawne
polskie zbroje, materye, pasy i przepyszne dywany Malarskiego,
które dotąd miano tutaj za wyroby perskie, zwracały szcze-
cina uwagę znawców i lubowników.
Dochodzimy do kresu naszego opowiadania. Gdy z tego miej-
sca spojrzymy po za sobą, trudno nie zastanowić się, jakiemi
Mkami .Zakład nasz istniał, jak przeżył przez tych lat
kilkadziesiąt. Cóż widzimy? Kilkunastu ludzi świeżo rzuconych
na wygnanie, wyzutych z mienia, łączy się ze sobą. Stowarzy-
szenie ich nie posiada żadnej stałej podstawy egzystencyi, ale
myśl wyższa kieruje nimi, cel obywatelski zagrzewa ; obok
lego duch skrzętności i trwania przy rozpoczętej rzeczy szczę-
śliwie ich nie opuszcza. Stowarzyszenie rozwija się, wyszukuje
swoje zabytki, gromadzi je. Zbiory rosną cudownie, choć przez
długie lata w wielkiem, niespokojnem mieście tułać się musza.
Nareszcie znachodza sobie stałe schronienie, własny dach i pe-
wniejsze zaopatrzenie. I oto — w odległej obczyźnie tworzy się
— 104 —
Skład poważny, Magazyn ocalonej zbroi duchowej. Otacza go
garstka oddanej mu straty ; los walki rzucił ja na daleko wysu-
nięty posterunek, ale nie odciął jej od głównej siły wojska ro-
dzinnego, albowiem tej samej z niem zawsze słucha komendy
i wspólne z niem ma hasło : Wiara Ojców, myśl ojczysta, tra-
dycye narodowe.
Bez funduszów, bez dochodów zapewnionych, bez jutra —
stanął Zakład nasz ta sama koleją, jak dziś wszystko prawie co
polskie powstaje : dobra wolą i ofiarnością. Wyliczyć wszystkie
ofiary, które się nań złożyły, stanowiłoby zaiste w na=zem spra-
wozdaniu najpiękniejszy rozdział, streszczający poniekąd cała
jego istotę i historyą. Byłby on rozległy, zbyt rozległy na zakres
nam dany ; tu bowiem wszystkie dary i datki, większe i najdro-
bniejsze, stają na równi, w obec zacnej intencyi, która je na-
tchnęła. Niech nam jednak wolno będzie, z głęboką wdzięczno-
śeią dla wszystkich których przemilczamy, wymienić chociażby
tych tylko, co w ostatniej swej woli, stojąc u progu wieczności
pamiętali jeszcze o Zakładzie, o wspólnych z nami usiłowaniach.
Oto są ich czcigodne imiona : Gustaw Małachowski, G-ł Ludwik
Pac, J. U. Niemcewicz, G-ł Kniaziewicz, Wojewoda Wodziński,
P-k Szulc, Adam Sołtan, Justyn Ostrowski, D-r Stański, Woy-
ciech Sowiński, Idalia Żarczyńska, wdowa po Członku Amsn-
cyuszu Żarczyńskim. Józef Kaszyc jeszcze za życia skapitalizo-
wał zwyczajną swoją składkę, czyniąc ją w ten sposób wieczy-
stą. Dawno ten kolega już rozstał się z nami (urn. 1868) ; ale
w szeregu podatkujących co rok imię jego wiernie staje do
apelu (1).
'(1) W Stowarzyszeniu Czci i Chleba, sposób kapitalizowania składki
często się praktykuje. Szanowny Administrator jego, kolega nasz P. Wła-
dysław Laskowicz, niedawno ponowił przykład dany przez ś. p. Kaszyca
i również skąpi I al izo wał roczna swa opłatę do naszego Towarzystwa.
— 105 —
A teraz przyśpieszonym krokiem daimy do hlizkiego już końca
naszego opisu.
W ciągu ostatnich tych lal Towarzystwu kilka razy przypadło
wdać udział w obchodach literackich i narodowych. I tak
i powodu 25-cioletniego jubileuszu Pani Seweryny z Żochow-
skieh D u chińskiej w r. 1872, przesłało jej przy liście z powin-
szowaniem upominek (wydana staraniem Towarzystwa Wielka
Karlę Polski G-ła Chrzanowskiego) w dowód szczerego uznania
jej talentu i zasług pisarskich. Ona zaś odpowiedziała nam
ślicznym wierszem.
Wkrótce po wyjściu na świat Dziejów Narodu Polskiego
T. Morawskiego, tej pracy wytrawnej, przez lat W na wycho-
dżtwie dokonanej, a z zasłuzonem uznaniem przez publiczność
polska przyjętej, Towarzystwo, dla okazania należnej części
obywatelskim zasługom swego Wice-Prezcsa, postanowiło odbić
poświęcony mu medal, który Da posiedzeniu 5-go Lutego 1873
wręczony mu został {i}.
Na 400-letnia rocznicę urodzin Kopernika obchodzona (19-go
Lutego 1873) w Toruniu nie było nam dano wysłać osobna
delegacya, musieliśmy przeto ograniczyć się wyrażeniem udziału
naszego przez pismo. Prezes nasz, ze swej strony, dodał na
Wystawę, przy tym obchodzie urządzona, wyjęte ze swych
Zbiorów autografy i portret wielkiego astronoma polskiego.
W kilka lat później Towarzystwo uczestniczyło przez dele-
gacya w wspaniałej uroczystości mowy i literatury polskiej, na
której cała Polska, zebrana w starym Krakowie, hołd oddawała
niestrudzonej pracy i zasługom czcigodnego J-I. Kraszewskiego,
(ł) Medal przedstawia otwarł ji księgę; na jej kartach czytamy: Hinc
t&KS mmite grati solatia, spem, vires. Ex mnjorum bene gestis exem-
pla, ex delictis manila. Nad księga nad pis : Dzieje Narodu Polskiego.
Na stronie odwrotnej śród wieńca laurowego napis następujący : Cmi
mteperrimo Rerum polonarum Scriptori gravissimo Theocforo Moratoski
t#orruP<ilonoriim Societas Litieraria Ltiletiat Parisior um )lDCCCLX]illl.
— f06 -
którego mamy szczęście liczyć do naszych Członków Honoro-
wych.
W uroczystości Dlugoszowej, obchodzonej w Krakowie (19-go
Maja 1880), staraliśmy się choć pośrednio uczestniczyć, i w tym
celu na konkurs, którego ogłoszenie przypadało w tym
czasie, wybraliśmy przedmiot, odnoszący się do studyów nad
testem Ojca dziejopisarstwa polskiego.
Na uczczenie 50-letniej rocznicy powstania Listopadowego
urządziło Towarzystwo posiedzenie nadzwyczajne, na które,
oprócz Członków i innych rodaków, 114-stu weteranów naszych,
jeszcze w Paryżu obecnych, zaproszonych zostało. Po zagajeniu
zgromadzenia Xiaze Wład. Czartoryski ustąpił z miejsca pre-
zydyalnego i zaprosił na nie P. Bohdana Zaleskiego, ostatniego
śród nas we Francyi posła na Sejm 1831-go roku. Oprócz niego
głos zabrali na tym obchodzie weterani : G-ł Felis Breański
i Ludwik Nabielak Belwederciyk.
Najświeższym nareszcie krokiem Towarzystwa, spełnionym
zaledwie przed kilku tygodniami, było złożenie hołdów i serde-
cznych życzeń czcigodnemu naszemu koledze Bohdanowi Zale-
skiemu, ukochanemu śpiewakowi Ukrainy, w dzień 80-ciolet-
niej rocznicy urodzin jego.
Lecz nie my jedni odezwaliśmy się do niego. Polska, dzięki
Bogu, nie przestaje wielbić ideały życia, jakżeby nie miała ko-
chać tych, co je piastują i pielęgnują, — jakżeby nie miała mi-
łować poetów swoich.
To też na sędziwą głowę drogiego piewcy zewsząd, od stepu
Ukrainy, od brzegów Wisły, Niemna, Warty i dalekiej Prypeci,
jakby rosą wieczorną, spłynęły tysiączne życzenia i błogosła-
wieństwa : Obyś w spokoju i zdrowiu patrzył na jak najpó-
źniejszy zachód dni swoich !
Z gasnącym odgłosem tych życzeń, dla weterana poezyi i
— 407 —
wygnania, kończy się pięćdziesięcioletnia, urywana nasza kro-
nika. — Nie mieliśmy do zapisania w niej ani wielkich czynów
ani błyszczących zasług. Strzegliśmy tylko stale i czujnie myśli
narodowej. Jedyny blaak, jakim chcielibyśmy szczycić się, spada
na nas z wysoka, z owych postaci, których imiona należą do
Polski całej, a które dziwne koleje tułactwa zetknęły z naszemi
skromne mi sprawami.
Wymieńmy ich :
X. Adam Czartoryski — J. U. Niemcewicz — G-ł Kniaziewicz
(i-ł Dembiński — G-ł Bem — Adam Mickiewicz — Zygmunt
Krasiński — Juliusz Słowacki.
Po nich niech nam wolno będzie postawić imię tego poety,
który tym nawet, co naszej pięknej mowy nie znają, tłómaczył
porywy, tęsknoty i smutki polskiej duszy : Fryderyk Chopin,
i on należał do naszego koła.
Zachowajmy wdzięczna pamięć i dla tych, którzy Zakładowi
temu szczególne zajęcie i troskliwość poświęcili : Ludwik Pla-
ter,— Teodor Morawski, — Karol Sienkiewicz, — G-ł Zamoyski,
— Stanisław Barzykowski, — Andrzej Plichta, — Pelix Wro-
tnowski, — Eustachy Januszkiewicz, Bronisław Zaleski.
Wszystkich ich przewodniczka, ich szczęściem, ich bólem —
byh Ojczyzna.
Przed ich szanownemi cieniami, uchylmy czoła! . . .
Ostatnie jeszcze słowo.
Zastanowienie się nad Zakładami naszemi na Emigracyi mi-
mowolnie stawi nam przed oczyma wyższe ich i ogólne zna-
czenie.
- 108 —
Giętkie zaiste sa warunki tycia na wychodztwie : otoczenie:*^
obce, tęsknota, brak rodzinnego ogniska, niedostatek, bezczyn .
ność, niezaspokojenie najsłuszniejszych nieraz dążeń i ambicyj.
zawody, zgorzknienie— wszytko to potężnie wstrząsa słaba da- _■
sza ludzka i może ja do dna przeistoczyć ! A jednak, czy ulegliś^ -^
my tym wpływom ? Czy, garstka rozbitków polskich, utonę] iś-ss
my bez śladu, zalani fala thimu cudzoziemskiego? Czy zwątpi
liśmy , czy zobojętnieliśmy ?
W odpowiedzi, spójrzmy na tych, śród nas, co nąjdawniessj
pożegnali rodzime strony; spójrzmy na szanownych Wetcranóow
naszych. Piętno niezłomnej wierności, wciął uszlachetnia ic zfa
czoło, twarda dola poorane.
Spójrzmy na same nasze Zakłady, na które przez długie lata
znosiliśmy cegiełkę po cegiełce; na każdej z nich znajdziemy
napis :dla Polski.
Tu właśnie, w głębi tej wierności, kryje się. niedostępny dla
wrogiej i świętokradzkiej ręki, ów zdrój tajemny, zkad cierpi-
my, niepojęte dla innych, siły. Póki on tryska czysty i niezi-
macony, przetrwamy wszelkie próby, jakiekolwiek nas jeszcze
czekać mogą.
Bo nie brak i dzisiaj głosów silących się nas uwieść i zmylić.
Jedni nam głoszą, że patryotyzm, to uczucie fałszywe, ciasne,
należące do przeżytej przeszłości. Biedni zbłąkani 1 Toń chyba
uśmiech matki nad kolebka swego niemowlęcia jest tez fałszem
— toć chyba dziecię, wyciągające rączęta do łona matki, jest
obrazem kłamstwa !
Inni doradzają nam samobójcza topiel w jakiemś morzu szcze-
powości, obiecując nam za to odział w rzekomej wszechpotędze
nad światem.
Nareszcie i ci nieszczęśni, co doprowadzeni do ostatecznych
krańców strasznego pessymizmu, wołają z* rozpaczliwa rezygna-
cją : « w nic nie wierzyć, wszystko zniszczyć trzeba » — i ci,
chcieliby nas do świalobórczej walki pociągnąć. Ale jakiż do-
stęp mogą mieć niewiara i burzenie do umysłów narodu, któ-
rego hasłem wiara w przyszłość, którego celem odbu-
dowanie?
Nie, Szanowni Rodacy, ani kosmopolityczny socyalizm, ani
panslawizm, ani nihilizm, nie zgaszą tej iskry Bolej, która
każdy z nas w swej piersi chroni.
I gdzie, jeśli nie śród tych ścian, wzniesionych mizeraemi
siłami wygnańców, gdzie, jeśli nie w obec tego stanowczego
świadectwa żywotności naszych uczuć, trwałości naszych d»-
ień narodowych, godziło się nam wyrzec to słowo ufności i
otuchy ? . . .
Z dniem dzisiejszym zaczyna się drugie półwieku istnienia
tego Zakładu. Jakikolwiek czeka go los nadal, czy przeniesiony
będzie na ziemię ojczystą, czy trwać tutaj będzie jako przystań
polskich myśli i uczuć, łaskawa Opatrzność — ufajmy — dozwoli
mu pozostać skarbcem przeszłości polskiej, być sługa rozwoju
wiedzy i cnót polskich i stać się nareszcie świadkiem lepszych
doi dla całego społeczeństwa polskiego.
DODATKI.
A.
SPIS OGÓLNI CZŁONKÓW
SKŁAD OBECNY TOWARZYSTWA
I. — Podajemy poniżej ogólna listę wszystkich Członków
Zwyczajnych, Korespondentów, Dobroczyńców i Honorowych,
których imiona w ciągu lat pięćdziesięciu (od 3-go Maja 1632 do
3-go Maja 1882) weszły na spis Towarzystwa i którzy większym
lub mniejszym udziałem przez czas dłuższy lub krótszy, byli
i niem złączeni.
Cyfra naprzeciwko nazwiska oznacza rok wpisu ; Zał . znaczy
Załotyciel ; Kor, znaczy Członek Korespondent ; Dóbr. Członek
Dobroczyńca i Han, Członek Honorowy.
Acher(l), Kor. 1832
Akielewicz Mikołaj 1862
Alexandrowicz Włodzimierz 1869
Avril Adolphe, Baron d' '1869
Bach Adolphus, Kor. (2) 1832
Baczyński Roman 1881
Barbieri Carlo, Kor. 1841
Bartkowski Jan 1858
(1) P-k Gwaidyi Narodowej, Prezes Towarzystwa SoeUU du Basar
Polonais, w Lyonie.
(2) Sekretarz Tow. Przyjaciół Polski w Londynie.
Barzykowski Antoni
1835
Barzykowski Stanisław
1833
Beaumont, T. W. Wentworth (1), Hon.
1835
Bem Józef, G-ł, Zał.
1832
Benduski Roman
1843
Białopiotrowicz Jeny
1842
Bielawski J. M.
1867
Bielaki Paweł
1852
Bielski Dominik
1853
Biernacki Aloizy, (wystąpił 1833)
1832
Rignon Fdounnd {2) Hon.
1834
Biot Syl?ain, Kor.
1833
Błoci szewski Kazimierz
1853
Błociszewski Tadeusz
1880
Błotnicki Hipolit
1834
Bniński Ignacy, Hr., Dóbr.
186C
Bobrowski Roch
1852
Bogdanowicz
1853
Bońkowski Hieronim
1839
Bowring John, Kor. (3)
1833
Breański Felix, G-ł
1834
Brochocki Dienbeim Tomasz
1868
Bronikowski Xawery
1832
Brykczyński, Kor.
1832
Brzan ski, Xiadz
1854
Bucktoii, Kor.
1832
Budzyński Hicbał
1844
Budzyński Wincenty
1847
Bukaty Antoni
1839
(i) Prezes Tow. Przyjaciół Polski w Londynie.
(2) Par Francyi.
(3) Członek Parlamentu.
- m -
Burgaud des Marets. Kur. 1833
Buszczyński Stefan 1867
Bystrzonowski Ludwik, U-l 1836
Campbell Thomas (1) Hun. 1832
Carnot Hippolyłe (2) 1834
Celichowski Zygmunt, Kor. 1880
Chalmers, P-k (3), Kur. 1832
Chamski Tadeusz 1867
Chlebowski Stanisław 18B0
Chłapowski Tadeusz, Dóbr. 1852
Chłapowski Kazimierz, Dóbr. 1866
Chmara Ałexander • 1881
Chodzkicwicz Władysław 1872
Chodźko Alesander 1848
Chodźko Leonard 1851
Chudźko Feli* 1853
Chujecki Edmund 1847
Choński Henryk 1832
Chupin Fryderyk 1833
Cholomski-Dienbeim Ferdynand (wystąpił 1843) 4835
Cichowski Adolf 1832
Cieszkowski August, Hr., Dubr. 1854
Cooper Fennimore, Kur. 1832
Czajkowski Michał 1838
Czartoryski Adam, X-ie, Za). Dóbr. 1832
Czartoryski Adam Boguchwał, X-że 1869
Czartoryski Adam Konstanty, X-że,' Dóbr. 1853
Czartoryski Alexander, X-ze, Dóbr. 1854
Czartoryski August, X-źe 1880
()) Pierwszy Prezes Toto, Przyjaciół Polski, w Londynie.
(2) Deputowany.
(3) Prezes Tow. Przyjaciół Polski, w Duli,
Czartoryski Jerzy, X-ze, Dóbr.
1868
Czartoryski Konstanty, X-że, Dóbr.
1867
Czartoryski Marcelli, X-ze
1866
Czartoryski Roman, X-ie, Dóbr.
1866
Czartoryski Witold, X-że
1847
Czartoryski Władysław, X-że, Dóbr.
1851
Czet Wertyński Janusz, X-ie
1833
Dalkiewicz Julian
1870
Daniel de Saint.-Ant.oint:
1834
Delamarre Casimir, Kor.
1869
Delaroche Horacy
1863
Dembiński Henryk, G-ł
1832
Dobrowolski Bolesław Kazimierz
1838
Dobrowolski Erazm
1843
Domański, Kapitan
1844
Dom cv ko Ignacy
1832
Dowmont Tadeusz (Emin-Bey)
1874
Drewnowski Marcelli
1840
Dubiecki Tespeziusz (wystąpił 1854)
1830
Ducbiński Franciszek
1857
Ducpetiaux (1 ), Kor.
1832
Dworzaczek Ferdynand
1833
Działowski Zygmunt, lir., Dóbr.
1870
Działyński Jan, Hr.
1852
Dzieduszycki Klemens, Hr.
1880
Falkowski Stanisław
1842
Fergusson-Cuttlar Robert (2), Hon.
1832
Fontana Juliusz, (wyslapił 6 Lutego 1854)
1852
Fredro Alezander, Hr., Hon.
1866
(i) Deputowany Belgijski.
(2) Członek Parlamentu.
— 117 —
Fredro Aleiander Jan, Hr., Dóbr., (wystąpił 1868) 1867
Gadon Lubomir 1868
Gadon Włodzimierz i838
Gajewski Stanisław 1853
Galęzowski Józef 1870
Galęzowski Seweryn 185!
Galęzowski Xawery 1870
Garczyński Stefan 1832
Gase, Kor. 1833
GasztowŁt Wacław 1872
Gaszyński Konstanty 1833
Gawroński Stanisław, G-ł, (wystąpił 1837} 1833
Gasiorowski Leon 1880
GUI Enriąue, Kor. 1839
Giller Agaton 1865
Glinojecki Jan 1849
Gnorowsld Stanisław 1839
Godebski Xawery 1833
Gordaszewski Zygmunt 1852
Górecki Antoni (wystąpił 1839) 1832
Gorkowski Kanut 1877
Gostyński 1853
Grabowski Edward, Hr., Dóbr. 1853
Gregorowicz Kazimierz 1866
Gronostayski Gerard 1832
Grotkowski Jan 1833
Grotkowski Stefan 1833
Grudzióski Ignacy Andrzej 1873
Grudziński Zygmunt, Hr., Dóbr. 1866
Grzymała Albert, Zał. 1832
Gutowski Rudolf 1853
Habicb Edward 1865
Hamilton Smith (1), Kor.
1840
Harcourt Duc d', Eugene, Hon. (2)
1842
Helcel Zygmunt, Hon., Dóbr.
1867
Henszel Konstanty
1869
Herbelot (d'} Alphonse (3), Za!.,
1832
Heydenreich Michał (Kruk) G-ł
1863
Hoffmann Karol
1832
Hoffmann Alesander
1833
Horbaczweski Józef, X-dz
1868
Hobe Michał
1833
Hubę Józef, X-dz
1832
Jabłonowski Stanisław, X-źe, Dóbr.
1867
Januszkiewicz Eustachy
1850
Jański Bogdan
1832
Jarochowski Kazimierz
1854
Jaślikowski AIexander
1842
Jastrzębski Ludwik
1838
Jedliński Juliusz
1853
Jelski Ludwik, Zał.
1832
Jęło wieki Alexander
1832
Jęło wic ki Edward
1835
Jęło wic ki Teodor
1873
Jeśman Alexander (wystąpił 1810)
1838
Jeśman Antoni (wystąpił 1843)
1836
Józefowicz Piotr
1879
Julien (de Paris)
1832
Jundziłł Wiktor, Kor.
1838
Izbic ki Norbert
1847
Kaczanowski Paweł, Kor.
1840
(1) Pułkownik W. Ang., w Plymouth.
(i) Par Francyi.
(3) Redaktor gazety CoutrUr Francaif.
— 119 —
Kaczkowski Zygmunt 1866
Kajsiewicz Hieronim, X-dz 1845
Kalinka Waleryun 1853
Kamieński Mikołaj, Pułk. 1842
Kamieński Mieczysław 1871
Kamocki Maryan, X-dz 1838
Kapłiński Leon 1858
Karczewski Karol 1853
Karśnicki Karol 1847
Kaszyc Józef 1836
Kazimirski Biberslein Woyciech 1880
Kętrzyński Woyciech, Kor. 1869
Kieniewicz Hieronim 1855
Klaczko Julian 1851
Kleckowski, Hr. 1845
Kleczkowski Maurycy 1869
Klimaszewski Hipolit 1832
Kniaziewicz Otton, GJ, Hon. - 1838
Koch Frederic (1) 1832
Kolb, Kor. 1832
Kołłupayło Jan 1867
Kolosowski Franciszek 1844
Konarski Tomasz, G-ł 1833
Kopczyński Piotr 1843
Koreywa, X-dz 1865
Koasiłowski Ildefons 1865
Kossowski Miller 1845
Kowalski Józef 1836
Kowalski Jan 1842
Koluchuowski Nemezy 1833
(i) General W. Iranc.
— 120 —
Koźmian Jan 1840
Koźmian Andrzej 1859
Kraszewski Józef Ignacy, Hon. 1865
Krechowiecki Antoni, X-dz, (wystąpił 1877) , 1876
Królikowski Karol 4942
Kruszyński Jan, Kor. 1832
Kruszewski, G-ł 1852
Krysiński Ildefons 1832
Kubalski Mikołaj. 1838
Kubowicz Stanisław, X-dz 1880
Kulczycki Adam, Hon. 1865
Kunatt Stanisław, Zał. 1832
Kurowski Józef 1839
Landowski Edward J869
Landsberg Władysław 1865
Laskowicz Władysław 1851
Lavalle, Kor. 1832
Leger Louis 1865
Lelewel Joachim (wystąpił 1853) 1851
Leo Edward 1851
Lewis (1), Kor. 1840
Linowski Alexander, Kor. 1832
Linowski Konstanty, Pułk. 1854
Loman Jan 1840
Lubliner Ozeasz Ludwik 1852
Lukas Stanisław 1880
Lutrzykowski Franciszek 1866
Łabęcki Julian 1867
Łaźniewski Józef 1877
Łęczyński Adolf, Dóbr. 1867
(1) Pułkownik W. ang.
Lętowski Ludwik, B-p, Ilon.
1867
Łopaciński Józef
1839
Lopaciński Kazimierz
1839
Łopaciński
J853
Łuszczewski Adam
1835
Macdonald(l), Kor.
1840
Makowski Alexan der, Kor.
1838
Malinowski Jakób, Kor.
1847
Małachowski Gustaw, Hr.
1832
Małachowski Stanisław, Hr.
1835
Marcinkowski Karol
1832
Markiewicz Kazimierz
1842
Martin Henri, Hon.
1867
Marylski Juliusz
1840
Mazurkiewicz
1855
Merode Felis, Gomte de, Kor.
1832
Michałowski Felis
1876
Michałowski Juliusz
1847
Michałowski Leon
1878
Mickiewicz Adam
1832
Mierosławski Ludwik (wystąpił 1843)
1838
Mikulski Izydor
1839
Milewski Karol
1867
Mirecki Antoni
1842
Montalembert Charles, Comte de, Hon. od 1842 1833
Morawski Teodor, Zał. 1832
Morozewicz KaliuL 1833
Moszczeński Józef, Hr., Dóbr. 1862
Mrongowiusz Celestyn 1852
Mycielski Stanisław 1854
Mycielski Józef, Hr., Dóbr. 1866
(1) Sekretarz Toto. Przyjaciół Paltti w Londynie.
Nabielak Ludwik
1810
Nasierowski Walenty, Dóbr.
1866
Netrebski Jakób
1837
Niedżwiecki Leonard
1839
Niemcewicz Julian Ursyn, Zał.
1832
Niemcewicz Karol
1835
Niemojowski Bonawentura (wystąpi! 1834)
1832
Niemojowski Franciszek
1839
Niewęgłowski G. Henryk
1862
Niezabytoweki Stefan
1838
Noailles Marquis de, Hon.
1861
Norblin
1834
Nowakowski Henryk
1866
Odillon-Barrot, Hon.
1834
Okęcki Edmund
1853
Oleszczyński Antoni
1832
Oleszczyński Władysław
1832
Olizar Narcyz, Hr.
1833
Olizarowgki Tomasz
1845
Omieciński Jan
1840
Orcbowski Alojzy
1835
Orda Napoleon
1839
Ordyniec Jan Kazimierz
1854
Orpiszewski Ludwik
1839
Ostawski Wiktor
1847
Ostrowski Krystyn, Hr.
1838
Ostrowski Stanisław, Hr. ,
1838
Pac Ludwik, Hr.. (i-1
1833
Parczewski Konstanty (wystąpił 5 Marca 1854)
1851
Peret, Kor.
1833
Picard, Kor.
1833
PiliAski Adam
1838
Piotrowski Stanisław
1868
— 123 —
Plater Adam, Hr. 1866
Plater Adam, Hr. 1880
Plater Cezary, Hr., Dóbr. od 1847 1832
Plater Ludwik, Hr. , Zat. 1832
Plater Stanisław, Hr. 1832
Plater Władysław, Hr. 1832
Plater Zygmunt, Hr. 1836
Puchła Andrzej, Zał. 1832
Plichta Ignacy 1861
Podczaszyński Michał (wystąpił 1831) 1832
Podolski Edward, Xiadz 1867
Poerio ojciec 1833
Poerio syn 1833
Pogonowski Piotr 1833
Polkowski Xiadz 1878
Postawka Leon, Xiadz 1868
Potocki Bernard, Hr. 1834
Potocki Herman, Hr., Dóbr. 1852
Potworowski Bronisław, Dóbr. 1854
Potworowski Gustaw, Dóbr. 1854
Pozniak Napoleon 1851
Prószyński Prot, Zał. 1832
Przezdziecki Józef 1838
Raczki Franjo, Xiadz, Hon. 1867
Raczyński Rogier, Hr., Dóbr. 1888
Raczyński Edward, Hr. , 1880
Radowicki Włodzimierz 1865
Radziszewski Stanisław, Pułk. 1838
Rahoza Mikołaj 1880
Reeve Henry (1) 1836
(1) Tłómacz Mickiewicza, przyjaciel Z. Krasińskiego.
- 124 -
Reitzenheim Józef 1838
Rettel Leonard 1870
Ręczyński Kapitan 1867
Rodakowski Henryk 1866
Rogalski Adam 1866
Rogawski Karol, Kor. 1869
Ropelewski Stanisław 1841
Rotteok Karl von, Kor. (1) 1832
Rticiński Stanisław 1872
Rudzki Alesander 1833
Ruprecht Karol 1865
Rusteyko Józef 1867
Rymgayłło Fulgenty 1833
Rykaczewski Erazm 1851
Rypiński Antoni 1839
Ryx Rronistaw 1869
Rzażewski Adam 1881
Saint-Marc-Girardin, Hon. 1837
Sanguszko Eustachy, X-że 1878
Sapieha Leon, X-że, Dóbr. 1867
Sawicki Jan 1852
Sekutowicz Juliusz 1872
Silbermann, Kor. 1833
Siemaszko Otton 1876
Sieniawski E. 1881
Sienkiewicz Karol 1832
Siwiński Edward 1869
Skarżyński Wincenty 1835
Skórzewski Arnold, Hr., Dóbr. 1853
Skórzewski Leon, Hr., Dóbr. 1870
(1) Deputowany Badeńiki, znany historyk.
Słowacki Juliusz
1839
Słubicki, Pułk. .
1866
Sobański Izydor
1832
Sobolewski Józef, Hr., Dóbr.
1851
Sołlan Adam, Hr.
1833
Sorgo, Hr., Hon. (1)
1839
Sowiński Albert
1843
Spaziei Richard Otlo, Kor.
1832
Sperczyński Adam
1853
SŁablewski Erazm, Dóbr.
1854
Staines W., Kor. (2)
1832
Stański Kajetan
1841
Starowolski Franciszek
1834
Stekert Alezander, Kor.
1880
Straszewicz Józef
1832
Strossmajer Józef Jerzy, X-dz Biskup,
Hon. 1867
Stuart Lord Dudley, Hon.
1833
Sumiński Rajmund
1844
Swieykowski Hipolit
1875
Swirski Józef
1832
Szczepana wsk i Ignacy
1837
Szemioth Franciszek
1839
Szerlecki Władysław
1843
Szmitkowski Józef
1834
Sznajde Franciszek, G-ł
1833
Sznajderski Antoni
1852
Szokalski Wiktor
1845
Sztulc, Wacław, X-dz, Hon.
1867
Szulc Michał, Pułk.
1849
(1) Uczony Słowianin, b. Minister Raguzański.
(!) Literat angielski, autor pisma A word for Poland.
Szulc Kazimierz
1866
Szulczewski Karol
1845
Szulczewski Feliz
(853
Szwejcer Zadora Henryk
1813
Szwykowski Kazimierz
1871
Szymański Antoni
1839
Szyrma Lach Krystyn
1832
Szyrma Lach Władysław, Kor.
1870
Tański Józef
1832
Tarnowski Stanisław, Hr., Dóbr.
1867
Tarnowski Jan, Hr., Dóbr.
1867
Tarnowski Jan, Hr., Dóbr.
1868
Toulouzan, Kor.
1833
Trentowski Bronisław, Kor.
1839
Trepka Ignacy
1842
Tymowski Kantorbery, Kor.
1832
Umiński Jan, G-ł, Zał.
1832
Vautrain Eugenc, Hon.
1869
Villemain Abel-Francois, Hon. (1) -
1838
Walewski Alexander, Hr., Zał.
1832
Waligórski Mieczysław
1866
Wegner Leon
1866
Welcker Karl, Kor. (S)
1832
Wesołowski Aleksander
1840
Wesołowski Roman
1840
Węgierski Karol, Hr.
1867
Wiedemann, Kor.
1832
Wielogłowski Bolesław
1845
Williams J. W., Kor. (3)
1840
(1) Par Francy., Minister Oświecenia.
(2) Znany pisarz i professor niemiecki.
(3) Hayor miasta Portsmuth, Pułkownik W. ang.
Winkler Leon
1865
Witwicki Stefan
4832
Wodzicki Ludwik, Hr., Dóbr.
4868
Wodziński Antoni
1874
Wodziński Karol
1832
Wodziński Leon
1832
Wolski Kalizt
1879
Wołowski Franciszek, Zał. '
1832
Wołowski Kazimierz
1837'
Wołowski Ludwik, Zał.
1832
Woronicz Janusz
1833
Woroniecki Antoni, G-ł
1836
Wroński Adam
1867
Wrolnowski Feli*
1836
Wscieklica Felix
1838
Wyziński Henryk
1868
Zabłocki Teodor
1833
Zabłocki Sawicz W. K.,Hr.
188i
Zachary asie wici Jan, Kor.
1867
Zaleski Juliusz
1873
Zaleski Władysław
1868
Zaleski Bohdan
1853
Zaleski Bronisław
1865
Zaleski-Falkenhagen Piotr
1836
Załuski Roman, Hr.
1832
Zamoyski Stefan, Hr., Dóbr.
1867
Zamoyski Władysław, Hr. G-ł. Dóbr.
1832
Zamoyski Władysław, Hr.
1878
Zawadzki Władysław, Kor.
1867
ZbyszewBki Władysław
1865
Zieliński Józef, Kor.
1865
Zienkowicz Wiktor
1852
Zatorski Roman
1854
— 188 —
Żarczyński Amancyusz 1838
Żebrowski Oskar 1847
Żmigrodzki Michał 1879
Żółtowski Adam, Hr., Dóbr. 1866
Żółtowski Franciszek, Hr., Dóbr. 1866
Żółtowski Marcelli, Hr., Dóbr. 1866
Żółtowski Józef, Hr. 1881
Żółtowski Jan, Hr. 1881
"Żupański Konstanty, Kor. 1867
II. — Wedle ostatniego wykazu Towarzystwo Uczy : Człon-
ków Honorowych 8; Dobroczyńców 11 (rzeczywistych 4-cb tyl-
ko); Korespondentów 8 i Zwyczajnych 88; — ogółem przeto
Członków 115.
Z tych 40-stu stale przebywa w Paryżu ; inni zamieszkali
badf w Kraju, będz na prowincji we Francy i, bądź w innych
miejscach za granica. Należy jednak zauważyć, iż pewna liczba
z pomiędzy Członków zamiejscowych od lat kilku przestała
utrzymywać istotny stosunek z Towarzystwem, przy ściślejszej
zatem rewizyi listy jego, ujrzelibyśmy ja o dość znaczna cześć
uszczuplona.
Skład obecny Rady Towarzystwa jest następujący :
Prezes : Xiąże Władysław Czartoryski,
Wice-Prezes : Alexander Chodźko.
Członkowie Zasłużeni t Felis Michałowski.
Woyciech Biberstein Kazimirski.
Konserwator Biblioteki : Władysław Chodzkiewicz.
Podskarbi : Józef Rustetko.
Sekretarz i Dyrektor Biblioteki: Lubomir Gadon,
B.
GRONO HISTORYCZNE LONDYŃSKIE
SPIS JEGO CZŁONKÓW
Grono Londyńskie zawiązało się 27-go Sierpnia 1839 roku,
Ha podstawie prawideł Wydziału Historycznego Paryskiego,
z niektóremi odmianami, nakazanemi przez okoliczności miej-
scowe. Znajdowało się ono pod opieka Assocyacyi Londyńskiej
■Pnyjaciói Polski, otrzymywało od niej roczny zasiłek i odby-
wało swe posiedzenia w jej lokalu (Sussex Chambers, 10, Duke
Street), gdzie tez miało stał}' skład swych zbiorów. Patronami
byli mu X-ze Adam Czartoryski i Lord Dudley Stuart ; stałym
Prezesem Professor Krystyn Lach Szyrma, a Wice-Prezesem
najprzód Major Jan Giełgud a potem Karol Szulczewski.
Grono kwerendo wało i wypisywało dokumenta, odnoszące się
do Polaki, z Archiwum Państwowego (State Paper Office) z Bri-
1'ak Museum i z Biblioteki Arcybiskupej Lambeth, i przez lat
dwadzieścia dostarczyło Bibliotece Polskiej w Paryżu do 5000
arkuszy wypisów. Nadto w kilku Katalogach, obejmujących
dwieście kilkadziesiąt arkuszy, spisało manuskrypta, tyczące się
Polski a znajdujące się w angielskiem Archiwum Państwa
(1551 do 1726) i w Muzeum Brytańskiem, i również do naszych
zbiorów przysłało. Pracami temi zajmował się głównie Jan
Terlecki, Sekretarz Grona od 1841 do 1857.
Oprócz tego Grono, w zakresie sił i środków swoich, zawsze
— 130 —
starało się służyć sprawom narodowym w Anglii to odezwami
to udziałem w mityngach, obchodach (1) i pamiątkach, tudziei
ogłaszaniem, przez rozmaitych Członków, pism odpowiednich',
zwłaszcza umieszczaniem artykułów po dziennikach. Pod tym
względem byli najczynniejszymi Krystyn Lach Szyrma, Walery a n
Krasiński i Karol Szulczewski. Ostatni pełni dotąd tę służbę ile
razy chodzi o podniesienie jakiej krzyczącej krzywdy lub od-
parcie fałszu. Znany i szanowany w szerokiem kole Anglików,
nie przestaje on oddawać usługi badi pojedynczym rodakom,
badż sprawom ogólniejszym, i jest w Londynie jakby przedsta-
wicielem interesów polskich.
Śmierć Lorda D. Stuart, 17-go Listopada 1854, zadała Gronu
niepowetowana stratę. W ogóle od Wojny Krymskiej liczba
Członków jego zaczyna się zmniejszać i czynność upadać. Po
roku 1860 gaśnie ona zupełnie,
Podajemy tu ogólny spis jego uczestników, z oznaczeniem
roku ich przystąpienia.
Abłamowicz Dominik 1842
Anonim - 1853
Antoniewicz Adam 1854
A. S. 1849
Bandrowski Michał 1849
Baranowski Karol 1846
Bartkowski Jan 1841
(1) Tomasz Campbell, założyciel i pierwszy Prezes Towanystwa Prty-
jaeiot Polski w Londynie, umarł w r. 1844. Kiedy Anglia szła za jego
pogrzebem i składała zwłoki wielbionego poety we wspanialej Westmin-
slerskiej świątyni, w słynnym owym zakacie, zwanym Poefs Corner,
Grono miało wyznaczone miejsce w orszaku żałobnym i, jako hołd wdzię-
czności dla pamięci gorącego przyjaciela Ojczyzny naszej, rzuciło mu
garść polskiej ziemi do grobu.
Beniowski Bartłomiej, Major
1844
Brzeziński Puncian, Xiadz
1839
Brzeziński Paweł
1841
Casaiua Michał
1849
Chełcbowslri Julian
1B46
Czartoryski Władysław, X-*e
1853
Delkeos Eugeniusz
1844
Dzie wieki Seweryn
1844
Eaoobar Don Serapio, Czł. Hon.
1851
Falkowski Stanisław
1839
Fochlender Wilhelm
1846
Gajewski Stanisław
1839
Gajewski Ewaryst
1849
Giełgud Jan, Major
1839
Giełgud Adam
1853
Gleinich Alesander
1848
Gleinich Józef
1848
Głogowski Adolf
1842
Gnorowski Stanisław
1839
Gomoszyński Jan K.
1840
Górski Xawery
1853
Grabowski Maurycy, Hr.
1845
Hellmann Michał
1845
Hernalewicz Tomasz
1845
Hottorp Karol
1841
Horain Michał, Pułk.
1843
Jabłoński Leon, Kapitan
1843
Jackowski Ignacy
1840
Jancewicz Karol, Major
1855
Janocki Franciszek Xawery
1839
Jastrzębski Piotr
1842
Kasperowicz Onufry
1845
Kleczynski Saturnin
1842
Kosciakiewicz Antoni 1851
Kozanecki Ludwik 1842
Krasiński Waleryan, Hr. 1841
Kuczyński Wincenty 1841
Lemański Ludwik 1845
Lutowski Woyciech 1840
Laski Aleiander, Kapitan 1843
Łukomski Makary 1845
Łyszczyński Adam 1844
Hac-Donald Jan Józef 1844
Makowski Aleiander 1849
Markowski Piotr 1842
Mercik Ludwik 1847
Michalski Józef 1845
Michałowski Józef 1839
Moll, Hr. 1840
Muller Leopold 1853
Nowicki Wincenty, Major 1839
Nowosielski Lucyan 1844
OlizarowskL Tomasz 1842
Ordon Konstanty 1843
Pasierbski Hipolit 1845
Paszkowicz Xawery 1841
Płoszczynski Napoleon 1849
Podolski Emeryk, Xiadz 1854
Poraziński Józef 1846
Prusinowski Teofil 1841
Przeidziecki Jan Aloizy 1852
Przyjemski Julian, Pułk. 1853
Puchalski Tomasz 1853
Rakowski Seweryn 1841
Reczyński Jerzy, Kapitan 1841
Rusteyko Józef 1849
Rutkowski Stanisław
1847
S. P.
1849
Stasiewicz Grzegorz, Xiadz
1847
Stecki Adolf
1843
Stopiński Jan
1843
Szczepanowski Ignacy
1839
Szukszta Felix
1841
Szulczewsiri Karol, Major
1841
Szumowski Włodzimierz
1835
Szymkowicz Justyn
1842
Szyrma-Lach Krystyn, Pułkownik
1839
Szyrma-Lach Władysław, Pastor
1858
T. M.
1849
Tasz yc ki Ignacy
1839
Terlecki Jan
1840
Tcedwen Józef, Kapitan
1845
Toruński Karol ,
1845
Trzciński Edward
1843
Urbanowicz, Major
1840
W. W.
1842
Warmiński Wincenty
1842
Węgierski Karol, lir.
1842
Wielobycki Seweryn
1839
Wielobycki Dyoniay
1844
Wierciński Bertold
1842
Wilkoński Kazimierz
1849
Wolski Felicyan
1842
Zaleski-Falkeuhagen Piotr Franciszek
1843
Zamoyski Władysław, Hr.
1839
Żaba Adam
1843
Żaba Napoleon
1844
Żórawski Szymon
1842
WZROST I STAN OBECNY
BIBLIOTEKI POLSKIEJ W TARYŻU
Biblioteka liczyła tomów :
W r. 1839, w chwili zawiązania się, 2 000
— 1840 5 000
— 1845 15 000
— 1850 25 000
— 1860 30 000
Odtąd przecięciowo, i w cyfrze ogólnej, przybywa jej co rok
po 500 tomów. *
W chwili obecnej (Kwiecień 1882) Biblioteka posiada :
1) Tomów 41 do 42 tysięcy, nie licząc w to przeszło 2 000 du-
plikatów. Przeważną ich część stanowią dzieła, odnoszące się
do historyi i literatury narodów sławiańskich, a głównie i przede-
wszystkiem polskiej, Ofiary pieniężne i zapisy rodaków pozwa-
lały zapełniać luki nieuniknione w księgozbiorze, powstającym
z darów prywatnych, i dla tego oddział rzeczy polskich zdołał
być zaopatrzonym we wszystkie ważniejsze w tym przedmiocie
dzieła.
2) Zbiór Manuskryptów, zawierający: przeszło 20 000 arkuszy
wypisów z Archiwum państwa w Londynie {State Paper Office),
z Archiwów francuskich, z Bibliotek paryskich i innych miejsc;
papiery sejmowe z lat 1830-1831, akta Missyj dyplomatycznych
— 135 —
i inne dokumenta, tyczące się tejże samej epoki; rękopisy po
ś. p. J. U. Niemcewiczu ; pamiętniki, notaty i t. p. , tyczące się
Emigracyi i wychodźców.
3) Gabinet rycin, obejmujący przeszło 30 000 rycin odrę-
bnych oraz 614 wielkich wydań ilustrowanych, jako lo : Mu-
zeów, Galeryj i t. p. Portretów posiada nasz Gabinet 5 000,
prócz znajdujących się w dziełach zbiorowych, a takich jest
przeszło 6 500.
Zbiór samych rycin polskich wynosi w ogólnej tej liczbie do
sztuk 6 000.
4) Atlasów i Map luźnych sztuk 960.
5) Zbiór Medalów (126 riotych, 107 srebrnych, 181 bronzo-
wych, 60 niklowych, 23 ołowianych) i Monet (43 złotych, 514
srebrnych, 249 miedzianych i bronzowych); w ogólności sztuk
1303, po największej części polskich.
D.
NAGROBKI NIEMCEWICZA I KNIAZIEWICZA
Nagrobek dla Juliana Ursyna Niemcewicza.
D- O- M-
JVLIANVS YRSINTB NIEMCEWICZ
Nagrobek dla Generała Karola Ottona Kniaziewicza.
D. O. M.
CAH0LT8 OTTO KNIIZIEWICZ
timvlvhov[ ih KILIO
DTMISSTA MICKIEWICZA
(WYPIS Z PROTOKÓŁÓW WYDZIAŁU HISTORYCZNEGO)
Z protokółu 6-go Marca 4844.
Obecni: Mickiewicz, Prezes; Morozewicz, Sienkiewicz, Niem-
cewicz Karol, Błotnicki, Loman, Witwieki, Królikowski, Kop-
czyński.
Po ukończeniu materyj bieżących, Prezes Wydziału (Mickie-
wicz) oświadczy! :
Przypominacie sobie, Koledzy, że w roku przeszłym, niemal o
tej samej porze, przedstawiłem Wam trudności mojego wzglę-
dem Was położenia. Oświadczenie się niektórych osób przeciwko
mnie, a szczególnie powstające na mnie pismo Trzeci Utaj, były
do tego głównym powodem, Pamiętacie, żem zada), byście moje
miejsce kim innym zastąpili ; nastąpiły explikacye, pokazało
się wówczas, że Xiaże nie wiedział wcale o artykułach dzienni-
ka, że podobno nie wiedział o nich i Hr. Zamoyski, Opiekun
Wydziału, który swojemi radami i swoim groszem, jak się
wyraził, wspiera rzeczony dziennik i naturalnie jest za niego
odpowiedzialnym : pozostałem i nadal Waszym urzędnikiem.
Dziś jednakże okoliczności ówczasowe nie tytko się nie zmieniły,
ale pogorszyły. Rzucają potwarze na Mistrza, cóż dopiero na
ucznia. Pismo, o którem mowa, coraz zacięciej przeciwko mnie
występuje, jak się przekonać możecie nawet z ostatniego nu-
meru. Pismo, to uważanem jest powszechnie w Kraju za organ
Xięcia; osoby, bliżej Xięcia otaczające, uderzają na sprawę,
której służę. Niektóre z nich maja mnie w podejrzeniu, że wy-
wracam religia katolicka. P. Jabłonowski wpadł był do mnie
pierwszy, oświadczając, ze się obawia o religia katolicka, przeze
mnie zagrożona. P. Hr. Zamoyski później wyraził podobna
obawę. Xiaże temu wszystkiemu nie zdaje się zaprzeczać, a ja
głównie na Jego żądanie miejsce Prezesa Wydziału przyjąłem.
W tak wielkiej różności zdań naszych, sprzeciwiałoby się to
i powadze Xięcia, i byłoby mi niewłaściwem, abym do Towa-
rzystwa, w któjem Xiaże zasiada, należał. Zmuszony przeto je-
stem dziś stanowczo wyjść z tego trudnego mego położenia.
Jakoż żądanie moje przeszłoroczne powtarzam, godność urzędu
składam i tę dymissya na piśmie ponowię. Złożę ja Xięciu,Wam
zarazem również i wykład mój w College de France, byście się
przekonali, gdzie to ja atakuję Religia ; czas pokaże, kto i jak
służy sprawie powszechnej.
P. Mobozewicz. — Okoliczności dzisiejsze, nie widzę by się
zmieniły w czemkolwiek od przeszlorocznych ; wówczas nie na-
leżałem do euplikacyi, ale skoro Wydział oświadczył Prezesowi
swoje powszechne zaufanie, to zdaje się jest aż nadto dostate-
cznem. Teraz, zabierając głos, z mojej strony zaufanie do osoby
Prezesa ponawiam, i żądam, by się wstrzymał z dymissya przy-
najmniej aż do odczytania przez Wydział złożyć się mającego
wykładu : zresztą zapytuję się Prezesa wyraźnie, czy tu idzie
o Xięcia, który jest tylko naszym kolega, czyli też o Wydział.
Prezes. — Podziękowawszy P. Morozewiczowi za jego nieza-
chwiane w uczuciach Prezesa zaufanie, rzeki: gdyby osoby,
otaczające Xięcia, chciały, mogłyby były bez wątpienia wstrzy-
mać ataki na mnie Trzeciego Maja; lecz teraz nie widzę juz-
innego środka jak rozstanie się : bo Xięcia zapewne wszyscy
więcej jak za zwyczajnego Członka uważacie. Kolega Moroze-
wicz wspomina o zaufaniu Wydziału, a oto jest tu obecny
kolega Witwicki, który jakaś broszurę na mnie wygotował,
— 440 -
oskarżając mnie o herezyą, dowodząc żem heretyk ; a nawet
sam mi o tern doniósł.
P. K. Niemcewicz. — Trzeci Maj nie reprezentuje Wydziału
ani nawet Xięcia.
Prezh. — Jednakie opinia jest taka, a Xiaże temu nie za-
P. Ułotmcki. — Do redakcyi Trzeciego Maja nie należę
i zwykle go nie czytuję ; a nawet pr7.y7.nam się, że ton tego
pisma często mi się nie podoba : szanuję głęboko i kocham
naszego Prezesa, i dla tego byłem mocno zmartwiony, kiedy mi
powiedziano, że Prezes powstaje przeciwko religii katoli-
ckiej .
Prezes. — Trzeba było uważać od kogo ta wiadomość przy-
chodzi. Dziwi mię dla czego osoby, przywiązujące wagę do
słów moich, jak przynajmniej mnie o tern upewniały, same
nie przyszły o niej się przekonać. Były osoby, które chodziły do
jakiejś jasnowidzącej, do Panny Lenormand, a nie przyszły do
człowieka, o którym Wam mówiłem w swojem miejscu i czasie,
aby się przekonać o rzeczy tak ważnej i tyle Was obchodzącej
a przez niego zapowiedzianej.
P. Sienkiewicz. — Zapytał, czy artykuł Trzeciego Maja jest
politycznej treści czy religijnej? politycznej odpowiedziano;
więc dalej rzekł: co do polwarzy politycznej, co do zarzutów
moskiewszczyzny, Wydział to z pogarda odrzucił i odrzuca;
lecz co się tyczy kweslyi religijnej, to nie tylko Wydział, ale
cały kraj, jak wiemy o tem, przejęty jest trwoga na wieści,
dochodzące o Prezesie. W rozprawy religijne nie możem wcho-
dzić, Kościół już wszystko rozwiązał (1). Wyznaję, iż w dopiero
(I) Prezes później na piśmie dodał: > Nie mam zamiaru wchodzić
w spory teologiczne z Szanownym Sekretarzem, muszę mu jednak zro-
bić uwagę, ii nigdy Kościół, ani żaden Doktor Kościoła nie powiedział
' " 'aółji'
że Kościół już wszystko rozwiązał. «
— 441 -
co odczytanem sprawozdaniu, które Prezes podpisał, dodałem
był umyślnie, nim grunlowniejsze wyjaśnienie nastąpi, parę
frazesów, dla uspokojenia dalekich czytelników, ze Prezes
Wydziału nie jest nowatorem religijnym.
Prezes, — Darmo czekają objaśnienia ci, którzy widzieć nie
chcą czy nie mogą. Ten tylko kto sprawę w duchu nosi, może
jej objawienie się rozumieć. Kiedy wy buchnęło Powstanie
w Warszawie, OBoby na prowincyi mieszkające, nie pytały co
to znaczy, i powstańcy nie czekali objaśnień, bo zadali i ocze-
kiwali tego co się stało. Faryzeusze i Skryby również pytali
ustawicznie Chrystusa, kto on jest i po co przyszedł, i jaka
mocą to robi, i nigdy im na to nie odpowiedziano ; bo pytali,
aby w słowie pochwycić. Dajcie mi do rak Ewangielią, albo
jeżeli jej ta niema, spodziewam się, ie uwierzycie memu zacy-
towaniu z pamięci. (Tu prezes cytował z pamięci następujące
wyjątki, które się tutaj z textu wypisują.) « U Św. Jana, Roz. 11,
« § 18: Rzekli tedy Żydowie : co za znak okazujesz, iz to
« czynisz ? R. 6, § 28 : Rzekli tedy do niego : cóż działać mamy 7
« § 29 : Odpowiedział Jezus : toć jest dzieło Boże, abyście wie-
« rzyli w tego, którego on posłał. § 30 : Rzekli : cóz ty za znak
« czynisz, abyśmy ujrzeli i wierzyli Tobie, cóz wżdy działasz 7
« R. 8, § 5 : Bo i bracia jego nie wierzyli. R. 8. § 25 : Mówili mu
o tedy, któześ ty jest? R. 10, § 24 : Obstąpili tedy żydowie,
u a rzekli mu : dokadże dusze nasze na rzeczy trzymasz?
« Jeśliś ty Chrystus powiedz nam jawnie etc. R. 5, § 34 : Ojciec
« który mię posłał, onże świadczył o mnie. I nie słyszeliście
■ nigdy głosu jego, aniście osoby jego widzieli. I słowa Jego
« nie macie w sobie mieszkającego : i z którego on powstał,
« temu czy nie wierzycie. R. 8, § 19 : Odpowiedział Jezus : ani
* mię znacie ani Ojca mego. Byście mnie znali, snaćbyście
« i Ojca mego znali. »
P. WiTWicii. — Chrystus jest jeden, jedyny, ładnych więc
z nim porównań czynić nie można.
— 142 —
Prezes. — Chrystus jest jeden, ale Faryzeuszów liczba nie-
skończona, i robota ich zawsze tai sama, zabijać ducha, jest to
krzyżować Chrystusa. Chrystus nie od czasn do czasu, ale cię-
gle jest krzyżowany od ludzi.
Po tych słowach Prezes opuścił zgromadzenie.
Nota. — (Prezes dodał później w uwagach nad wywodem
słownym) :
« Przypomniałem dla objaśnienia tych wyrazów, dzieje litera-
tury naszej ; kiedy wschodziła w Polsce nowa poezya, Faryzeu-
sze literatury krzyczy Ii na nie, że grozi literaturze : bo każdemu
z nich zdawało się, te on jest literatura, tak jak Faryzeusz
Katolik powiada, te grota Kościołowi, co ma .znaczyć, te on
Faryzeusz jest Kościołem ».
(Dalej na piśmie Prezes dodał) :
a Pozwolę sobie dodać to, czego na posiedzeniu nie przytacza-
łem z Ewangielii Św. Jana, R, 7, § 51 : • Izali zakon wasz
sadzi człowieka, nie wysłuchawszy go pierwej i nie wyrozu-
miawszy w.
(Podp.) Adam Mickiewicz.
Prezes Wydziału Historycznego w zastępstwie:
(Podp.) Teodor Morawski,
Z Protokółu &-go Maja 1844 roku.
Obecni : Morawski, Morozewicz, Sienkiewicz, Błotnicld, Lo-
man, Kopczyński, Gajewski, Dobrowolski, Wścieklica, Króli-
kowski.
Morawski zastępuje Prezesa (Mickiewicza).
Po odczytaniu i zatwierdzeniu protokółu sessyi poprzedniej
zastępca Prezesa czytał zdanie sprawy z Marca i Kwietnia,
w treści :
- 143 -
Wypadek, zaszły na sessyi 6-go Marca r. b., spowodował
zebranie się Rady Wydziału Historycznego w'dniu 2 Kwietnia t.r ,
Oto jest protokół posiedzenia Rady :
Sessya Wydziału Historycznego z 2-go Kwietnia 1844 r.
W skutek dymissyi, podanej przez Prezesa Wydziału History-
cznego, Hada Wydziału zebrała się pod prezydencya Dobro-
czyńcy Wydziału, Xięcia Czartoryskiego, i w Jego domu,
Obecni : X-że Czartoryski, Morawski, Morozewicz, Sienkiewicz.
Po odczytaniu wywodu słownego ostatniej sessyi Wydziału
d. 6-go Marca, zawierającego treść głosów tak Prezesa, składa-
jącego urzędowanie, jako i innych Członków, Rada uznała :
1. Źe według wszelkiego podobieństwa P. Mickiewicz nie zo-
stanie nadal Prezesem.
2. Że jednak P. Mickiewicz zapowiedział, iż przyszłe Xięciu
pismo, tyczące się dymissyi, i ostatnia lekcya swego kursu. Osta-
teczne postanowienie b dymissyi i o wyborze nowego Prezesa
wstrzymać, .
3. Że należy posłać P. Mickiewiczowi wywód słowny, mający
wejść do protokółu ostatniej sesyi, do odczytania.
3. Nakoniec Rada prosiła Xięcia Czartoryskiego do przyjęcia
zastępstwa Prezesa, na co Xtaże zezwolił.
W skutek postanowienia Rady, Sekretarz, tegoż samego dnia,
posłał Prezesowi wywód słowny Sessyi 6-go Mnrca z następują-
cym listem :
Do Prezesa Wydziału Historycznego.
« Rada Wydziału Historycznego, na której znajdowali się
X-ze Czartoryski, PP. Morawski, Morozewicz i Sienkiewicz,
zebrana w dnie dzisiejszym, postanowiła i poleciła swemu
Sekretarzowi przesłać Prezesowi Wydziału wywód słowny
ostatniego posiedzenia Wydziału, w dniu 6-go Marca r. b.,
tyczący się dymissyi, który ma wejść do protokółu sessyi. Rada
_ 144 —
uprasza Prezesa, aby pismo to odczytać i zwrócić Sekretarzowi
raczył, »
Paryż, 2-go Kwietnia 1844 r.
Sekretarz Wydziału Historycznego
(Podp.) Sienkiewicz.
Nazajutrz Sekretarz odebrał od Prezesa posłany mu wywód
słowny z własnoręcznemi jego i obszerneml zmianami wrai
z następującym pismem :
Do Sekretarza Wydziału Historycznego.
« Zwracam Wydziałowi udzielony mi w kopii wyjątek z pro-
tokółu posiedzeń. Sprostowałem niektóre wyrażenia wywodu
słownego, i proszę, aby uwagi moje byty Radzie odczytane.
Pewny jestem te Członkowie, obecni na posiedzeniu 6-go Marca,
przypomną sobie szczegóły naszej wówczesnej rozmowy , i
uznają właściwem dopełnienie wywodu słownego, który dziś
przesyłam, w protokół zamienić.
« Ponieważ powody dymissyi mojej jut były Radzie przei
Sekretarza udzielone, nie widzę teraz potrzeby powtarzać je na
piśmie. Kopije Kursu mego tegorocznego, skoro będą gotowe,
złoże Radzie Wydziału. »
(Podp.) Adam Mickiewicz.
No to Sekretarz odpisał Prezesowi jak następuje :
Do Prezesa Wydziału Historycznego.
« Pospieszam uwiadomić Szanownego Prezesa, iż wywód
słowny sessyi Wydziału Historycznego 6-go Marca r. b. z Jego
uwagami, przysłany na moje ręce, odebrałem, i natychmiast
zawiadomiłem prezydujacego teraz w Radzie Wydziału Xiecia
Czartoryskiego o potrzebie zwołania na nowo Rady dla odczy-
tania tego pisma. »
Paryż, 11, Grandę rue Verte,
3-go Kwietnia 1844 r.
Sekretarz Wydziału Historycznego
(Podp.) Sienkiewicz.
— 145 —
Następnie d. 15-go Kwietnia odbyło się posiedzenie Rady, któ-
rej oto protokół :
Sesaya Rady Wydziału Historycznego 15-go Kwietnia 1844 r.
w domu X-cia Czartoryskiego.
Po odczytaniu protokółu sessyi Rady z dnia i-go Kwietnia,
Sekretarz zdał sprawę z tego, co zaszło od ostatniej sessyi :
Stosownie do postanowienia Rady, posłań był Prezesowi wy-
wód słowny sessyi Wydziału 6-go Marca, który Prezes nazajutrz
zwrócił Sekretarzowi z odmianami i uwagami swemi, wraz
i listem, tyczącym się wspomnionego wywodu. Sekretarz odpi-
sał Prezesowi, ze papiery te przedstawi niezwłocznie Itadzie.
Po odczytaniu tych papierów, Rada postanowiła przyjąć
dymissya Prezesa, i postanowienie swoje w tych słowach
wyraziła:
« Rada Wydziału Historycznego, zebrawszy się w dniu 15-go
Kwietnia, po odczytaniu na nowo wywodu słownego sessyi
Wydziału 5-go Marca r. b. z dopisami i uwagami Prezesa, zna-
lazła w nim pewne opinie, tyczące się Religii, niezgodne z wła-
snem przekonaniem, i uznała, ii w istocie ta różność zdań,
w rzeczy tak świętej, zniosłaby harmonia, jaka między Towa-
rzystwem a jego Naczelnikiem zachodzić powinna. Dla tego
Rada nie może nalegać juz, aby Pan Mickiewicz został nadal
Prezesem Wydziału Historycznego. Jaki ztad tal Rada Wydziału
czuje, i jaka przewiduje szkodę, zbyteczną byłoby rzeczą roz-
wodzić się nad tern. »
Rada uprosiła Xięcia Czartoryskiego, aby takowe pismo z pod-
pisem swoim, jako Prezydującego w Radzie, oddał osobiście
Panu Mickiewiczowi.
Sekretarz Rady przesłał Protokoliście Wydziału wywód sło-
wny posiedzenia 6-go Marca, ze zmianami i dodatkami Prezesa,
dla zamieszczenia go w protokóle tegoż posiedzenia, który
dziś odczytanym został,
N&koniec Rada odbyła nowe posiedzenie w dnia 3-go M«j»,
którego protokół jest jak następuje :
Sessya Wydziału Historycznego J-go Maja 1844
w Bibliotece Polskiej.
Po odczytaniu protokółu sessyi 15-go Kwietnia, Xiałe Czarto-
ryski uwiadomił, ił stosownie do tyczenia Rady, zaprosił byt
do siebie Pana Mickiewicza, dla wręczenia mu osobiście posta-
nowienia Rady względem dymissyi. Xtałe oświadczył Panu
Mickiewiczowi, jak przykry przyjął na siebie obowiązek zakoń-
czenia rzeczy, która on sam dwókrotnie na Wydziale rozpoczy-
nał; tern bardziej, ze tu idzie o religia, która jest gruntem
narodowości naszej, której najznakomitsi Polacy zawsze byli
najgorliwszymi obrońcami, i która teraz najzaciętszy nasi
nieprzyjaciel wszelkieroi sposobami obalić usiłuje. Pan Mickie-
wicz na to, równie jak i na przeszłej sessyi Wydziału, przeczy!
jakoby godził na Religia Katolicka, owszem utrzymywał, ze on
i stronnicy jego lepszymi sa Katolikami nit ci, co go potępiaj);
twierdził wszelako, ii wierzy niezachwianie, ił za dni naszych
stało się nowe wcielenie Sowa Bożego. Po czem Xiałe wręczył
P. Mickiewiczowi pismo.
Xiaże Czartoryski, na ponowione prośby Rady, przyjmuje
prezydowanie tymczasowe Wydziału Historycznego.
Z protokółu I-go Czerwca 1844 roku.
Obecni : Morawski, Morozewicz, Sienkiewicz, Xiaie Adam
Czartoryski, Niemcewicz Karol, Małachowski Hr. Stanisław,
Loman Jan, Błotnicki, Królikowski, Budzyński.
Po odczytaniu protokółu sessyi poprzedzającej, Xiałe objaśnił.
Je rozmowa z P. Mickiewiczem, była daleko obszerniejsza nil
jest zamieszczona w zdaniu sprawy. Albowiem oprócz łalu
— 147 —
i powodów, jakie Xiaze wyraził P. Mickiewiczowi przy wręcza-
niu dymissyi, a jakie znajdują się w protokole, były jeszcze
inne argumenta, któremi Xiaze chciał przekonać Pana Mickie-
wicza o koniecznej potrzebie zapatrywania się na sprawę nasze
z punktu jedynie prawdziwego. Wykazywał Xiaze P. Mickie-
wiczowi jego szczególne i tak ważne stanowisko na Katedrze
francuzkiej, z której na kraj nasz i na kraje sąsiednie najzba-
wienniejszy wpływ mógłby wywierać. Słowem usiłował Xiaze
i zdaje się wyczerpnał wszystko, aby nie stracić tak znakomitego
Członka i Wydziałowi i sprawie naszej. W ten sposób dopeł-
niony protokół, następnie potwierdzony został.
F.
MEDAL NA CZEŚĆ X-CIA ADAMA CZARTORYSKIEJ
Medal ten, wykonany przez Pana Barre, pierwszego z meda
Herów francuskich, przedstawia z jednej strony popiersie Xięcia
nad k torem jest napis :
Pod popiersiem :
Na odwrotnej stronie medalu :
G.
TOWARZYSTWO I LELEWEL
(WYPISY Z PROTOKÓŁU WYDZIAŁU HISTORYCZNEGO)
Z protokółu I-go Maja 1S41
Jeden ze spółziomków* zamieszkały w Bruxelli, na list Sien-
kiewicza, zapytujący go o Bibliotekach Belgijskich pod względem
Polski, tak odpisuje :
« Rozmawiałem kilka razy z Lelewelem. Odpowiedział, ie tu
jest wiele rzeczy w różnych Bibliotekach o Polsce, ze jakiś tam
professor z Gand ma wydać, a raczej oddawna zbiera się wydać
Podróż w XV-tym wieku po Polsce ; ale ie takie zbieranie po-
trzebuje wiele roboty, czasu i pieniędzy ; że tu Niemcy kosztem
swoim przysłali takiego, co o Niemczech już od kilku miesięcy
robi wyciągi. — Jego słowa: « Maja pieniądze, mogą podobnie
zrobić ; jest tutaj i jest wiele o Polsce, ale trzeba czasu i ko-
sztów. Ja do żadnych Towarzystw należeć, ani żadnych zakła-
dać nie będę. » — Na moje zapytanie, czyliby się podjął do
podobnych o Polsce, jak ów Niemiec o Niemczech robi, wycią-
gów, odpowiedział ogólnikiem, iż pomocy swojej w tym rodza-
ju nikomu nie odmówi.. .»
Z protokółu H-go Stycznia 1842.
Na list P. Błotnickiego, pisany z polecenia Wydziału w jesieni
*841, Lelewel odpisał dwoma razami :
- 150 -
Dnia 8~go Grudnia 1841.
■ Bez wątpienia długo na mój odpis oczekujecie. Moja wina,
nie moja wina w tej mierze, bo nie zawsze mi łatwo odrywać
się od pańszczyzny i wyrobnictwa. Szkoda, ie nie macie kogo
lepszego do komissiów. Zdaje mi się, łe to co sobie życzycie
mieć, znam od lat kilku ; jest to broszura doić drobno druko-
wana z planem i lista, w której z połowę Świętych Pańskich
z niebios wywołano, jeśli nie tysiące to seciny zastępów s? tam
uszykowane. Biegałem po księgarniach, i nie dopytałem się tego,
a jak na Ucho nie mogę spotkać tych Ichmościów, coby mi mo-
gli to wyszperać i dostać. Nie zaniedbam, jak misie pora zdarzy.
Najlepiejby było adresować się do jednego z dzisiejszych Bol-
landystów, Jezuity Boon czy Borna, rue des Ursulines. Znam go,
ale nie mam serca iść go szukać. Przed kilka laty dosyć z nim
o tern i o innem nagadałem się, a dziś i nazwiska jego dobrze
Wam dać nie mogę. Zdaje się, łe Boon. Piszę tylko, abym
uprzedził, że nie zahaczę, skoro mi okoliczność ułatwi, co lada
moment zdarzyć się może ; a wtedy nie opóźnię zawiadomić
i objaśnić dokładnie ; a gdybym złapał owc broszurę, przeszłe
ja. niezwłocznie. — Wzajemnemu się sercu polecam i pozdro-
wienie etc. »
Lelewel.
Dnia 24-go Grudnia 1841.
b Dnia wczorajszego załapałem |dla Was owa broszurę bol-
landislka. Ponieważ niebawem spodziewam się mieć sposobność
przesłania Wam onej bez kosztu, a przeto nie wyprawiam onej
pod opaska pocztowa, raz aby wam kosztów nie mnożyć, drugi
raz, łe oddawanie tego rodzaju espedycyi na tutejsza pocztę
jest prawdziwie niemiłem. Na czele podpisanych Bolłandys-
tów jest tam wspomniony 1'abbe Boone, tutejszy kazno-
dzieja, etc. »
Lelewel.
Z protokółu 5-go Listopada 1842.
W nadziei zniewolenia Polaków mieszkających w firuxelli
do zawiązania Grona Historycznego, Prezes Wydziału, A. Mic-
kiewicz pisał pod d. 22-go Sierpnia do P. Lelewela, który
jeden powaga swoja mógłby tyczenie nasze do skutku dopro-
wadzić. List Prezesa jest następujący:
« Wydział Historyczny, składając dzięki za przysłany sobie
eiemplarz pisemka o Bollandystach, posyła JWP. Dobrodzie-
jowi zdanie sprawy z prac swoich ostatniego roku. Słaby ten
dowód usiłowań naszych około utworzenia zbioru materyałów
historycznych pobudzi może uczonego badacza dziejów narodo-
wych do ziszczenia dawnej naszej nadziei, iz nie odmówisz
wspierać nas pomocą swoja. Tak pochlebiając sobie. Wydział
Historyczny czuje dobrze, jak wiele wymaga od szanownego
meta, obarczonego bez wątpienia ważnemi zatrudnieniami, ale
tez nawet bez zaprzatauia się samemu praca, proste zachęcenie
bawiących w Belgii rodaków do utworzenia grona roboczego
pod kierunkiem Jego, byłoby jut wysoka dla Wydziału przysłu-
ga. Podobne Grono istnieje w Londynie pod przewodnictwem
Professora Szyrmy, a w tej chwili złożyło ono Wydziałowi 800
arkuszy rozmaitych wypisów ze zbiorów Angielskich, Pomoc
do założenia takowegot w Bruselli znalazłby JWPan Dobro-
dziej gotowa zapewne ze strony JW. Posła Tyszkiewicza, który
jut to ofiarował był ś. p. Prezesowi naszemu Niemcewiczowi.
« Tłómacz próśb i nadziei Wydziału Historycznego, mam ho-
nor przesłać JWP. Dodrodziejowi zapewnienie wysokiego
powalania. »
Prezes Wydziału Historycznego,
A. Mickiewicz.
Dotąd na ten list ładnej nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Z protokółu S-go Maja 4851.
Pan Januszkiewicz uwiadomił Towarzystwo, ii przejeżdżając
nie dawno przez Bruxellę, widział się z Panem Lelewelem,
który mówił przychylnie o naszem Towarzystwie, a nawet nie
wymawiał się zostać jego Członkiem Korespondentem, byleby
to nie narażało na koszta. « Nie trudno znaleść ochoczych
w Bruselli — były jego słowa — coby się przepisywaniem
zajęli ; ale na to trzeba nakładu. P. Jastrzębski czynił w swoim
czasie kwerendę w Bibliotece Miejskiej, ułożył noty, moinaby
z nieb korzystać, a dla przepiaywaczy nie uchylam rad
moich. »
P. Januszkiewicz polegając na tej relacyi, oświadczył, ii
wypada, aby X-że Prezes zaprosił P. Lelewela na Członka
Korregpondenta . Towarzystwo jednomyślnie przyjęło ten
wniosek.
Z protokółu 5-go Sierpnia 1851.
Na list X-cia Prezesa z 14-go Czerwca, Pan Lelewel odpisał
dnia 25-go Lipca 1851 jak następuje :
Do Towarzystwa Historycznego Polskiego.
« Bracia i Koledzy I Dzięki Wam za pamięć o mnie. Mógł,
szczere powodowany przyjaźnią Januszkiewicz upewnić, ze się
nie wyrzekam usługi, bo wie, ze kaidemu, czy towarzystwu
czy pojedynczemu, nie brakując, nie patrząc, kto na jakiej znaj-
duje się drodze, w każdym uczciwym razie, usłużenia nie odma-
wiałem, kiedy się po temu pora i możność nadarzała. Ale po
przegonie dość daleko połowy stólecia, gdy wiek chyli ku ziemi
i wszystko wątleje, trudno mi przewidzieć, w czem jeszcze
mógłbym być uiytecznym. A wszakże, chciejcie wierzyć, usłużyć
serdecznie bym pragnął, gdyby się możność wydarzyła, »
Lelewel.
— 153 —
Przy tym liście, P. Lelewel przysyła Towarzystwu rady-
tyczace się tak Biblioteki jako i samego Towarzystwa :
« Koledzy 1 Pytał mnie po razy kilka kolega Januszkiewicz,
jakieby widzenie me było co do Towarzystwa, mającego nad
zbiorami narodowemi czuwać; poufnie mu odpowiedziałem. Kie,
dyście mię. Koledzy, do siebie powołali, zastanowiwszy się nad
jego kwesty ami więcej, myśli me skreśliłem i takowe przesyłam
względom Waszym.
« Życzę, do Towarzystwa Historycznego przybierać nie sta-
rych, ale młodych i wcale młodych, zdolnych a pracowitych,
a przynajmniej czynnych a nie opuszczających się ; takich co
nie mieli przygód występowania i objawiania się politycznie,
mających własne utrzymania się środki.
« Obmyśleć sposoby ciągłej czynności przez rezydujących
z obowiązku, co się tego podjąć mogą, od czasu do czasu.
« Z młodych, bez żadnego starego, utworzyć straż Biblioteki
i Zbiorów, z upoważnieniem tej straży, aby w przypadku ze-
słabnienia działań Towarzystwa przez nieprzewidziane zdarze-
nia, sama wzmacniać się mogła przybieraniem. Towarzystwo,
do sił wracając, zawsze będzie mogło straż polepszyć, zmienić.
Trzeba to na wszystkie przygody dobrze obmyśleć.
« Życzę, rozpatrywać się mocno w powoływaniu do Towarzy-
stwa, bo niema drogi, na którejby razem wszyscy Polacy znaj-
dować się mogli, i droga, po której Towarzystwo postępuje, nie
byle dla kogo. Sa bowiem, co się rozmiłowali w porządkach,
Celowi Towarzystwa szkodliwych, mogliby usiłować, a strach
wspomnieć, dokazać, że Zbiory jego wydaneby zostały jakiemu
Carowi, słowem zdradzili.
m Członków cudzoziemców mieć trzeba, ale z wyrazem za-
\rdzięczonych przez Towarzystwo, a nie w nadziejach jakich ;
archiwistów, bibliotekarzy, gorliwie ułatwiających pozyskanie
i zbieranie materiałów, wydawców, księgarzy, etc, co znamie-
nite dary wniosą , co znamienite dzieła swe podarują. Ale to
— im —
z bacznością, aby zawdzięczanie członkostwem niepospolitować.
Rozumie się, że liczby ograniczać nie można.
« Cudzoziemcom (i swoim), co dary wnoszą, zawsze piśmien-
nie podziękować, w sposób rozmaity, wy miarko wawszy, co się
lepiej dawcy podoba i co warte ; temu : ze zaszczyt bądź Towa-
rzystwu bądź zbiorom uczynił ; owemu zaś : ze głośne lub miłe
jego imię w Towarzystwie zostanie ; a temu : te trafił w cel
Towarzystwa; a innemu : ze czuje sympatya dla sprawy Polski,
dla nauki; a innemu, z osnowy dzieła lub dziełka, jego podchle-
bne lub wesołe dzięki. W dziękowaniu dogadzać myśli, sercu,
próżności i skarbić tym innych ; bo dzięki tajne nie będą.
« Dobrze mieć podmawiaczy do ofiar, coby umieli ochotę
podłechtać.
« Co do drukowania : Trzebaby mieć ulotny dziennikowy
bulletin w języku francuskim, w celu uwiadomiania cudzoziem-
ców o płodach tyjącego piśmiennictwa polskiego, rosyjskiego,
słowiańskiego, dając o dziełach opinię, cokolwiek ich wartość
oceniającą, osnowę onych, krótką wiadomość, analyzę głębszą,
kiedy na nią zasługuje, czy to naukowe, czy historyczne, mie-
szać w to obroty anekdotyczne, wesołe, poczytne. A co istotna,
zamieszczać bulletin darów, a przy każdym darze dołożyć : To-
warzystwo na dniu tym a tym dawcy przesłało dzięki, a czasem
i w sposób jaki.
u Dobrzeby było, aby Towarzystwo zdobyć się mogło na
wydawanie materyałów do dziejów narodowych (w sposób
Skarbca) tak jednak, aby nie tylko swoi ale i cudzoziemcy sub-
skribować mogli, boć w tym wiele w obcych znajdzie się języ-
kach. A to serio, bez dowcipków, jakiemi Skarbiec niekiedy,
choć rzadko łyskał. A wszystko wiernie, sumiennie, całkowicie,
nienadwerężone, nie usz czernione.
« Główny cel Towarzystwa jest dochowanie tego, ce pozy-
szcze. Ogólne tedy prawidło jego : co raz wejdzie do Zbiorów,
wychodzić z nich nie może. Słyszę, że to jest jedna Biblioteka
— 155 —
narodowa i powinna się pozbywać, co jej w dubletach lub nie-
potrzebnych objektach zawadza. Gorszyłoby mię, gdyby myśl
Towarzystwa zacieśniona była do jakiej jednej, jedynej Biblio-
teki. Towarzystwo, utrzymujące tworzenie się Biblioteki Narodo-
wej, powinno w niej widzieć zapas dla Bibliotek Kraju ; ta po-
jedyncza Biklioteka powinna w czasie swoim zdolna być zasilać
inne, pomnożyć one.
o Dublety powinny tedy pozostać z równa pieczołowitością
strzelone jak pojedyncze exemplarze. Łatwe onych pozbywanie
się al do pozostawienia exemplarza pojedynczego, bądź przez
omyłkę, badl lekceważenie. Kroki spieniężania, sprzedawania
publicznego, słusznieby nazwano skandalem.
« Ale że Towarzystwo ma tez obowiązek pomnażania zbio-
rów, może tedy sobie pozwolić z mnogimi dubletami korzy-
stnych obrotów, nie dla pozbycia się onych, ale dla nabycia
czegoś lepszego, przez wymiany. Zbycie nawet za grosz takich,
których przypadek mnogo nasunął, nic będzie zdroinem. Ale
zawsze naleiy sobie powiedzieć, trzy, cztery dublety, a w nie-
których razach i kilkanaście, nie sa ciężarem. W tych razach
obecność widzieć, a przyszłość, jaka dzieło spotykać może, prze-
widywać wypada. 1 dobrze się nad pozbyciem czego zastanowić,
aby nie przyszło z czasem pożałować, nie zasłużyć na wyrzuty. »
Życzliwość i służby,
Lelewel.
Z protokółu 5-yo Stycznia 1852,
Na list adhezyi Pana Lelewela z uwagami o Bibliotece, Xiaże
Prezes odpisał z podziękowaniem, pod d. 30 Listopada, i z uwia-
domieniem, iż Dyrektor Biblioteki, w szczególnych wypadkach
lub zamiarach, zgłaszać się będzie do niego po radę.
Do zbioru drobnych Ciekawości przybywa : Powinszowanie
(noworoczne) Kollegi Lelewela Kollegom w Towarzystwie,
z odwetem na to.
Z protokółu 5-go Lutego i 853.
P. Lelewel proszony przez P. Januszkiewicza, aby do pro-
jektowanego Rocznika chciał się przyczynić, odpisuje :
« ....Wyczytałem wezwanie, aby co z teki wydobyć dla pisma
jakie wydawać zamierzacie. Jakie ? Wszak miało być po fran-
cusku, ale w tekach dawnych nic francuskiego niema. Zdaje
się jakby miało być po polsku, bo się Lubliner kołysze jakiem i ś
nadziejami, że skrypt jego publikata wynagrodzony będzie,
za zawód, jakiego doznał : bo on gryzmolii na zadanie Wielko-
polan czyli Poznańczyków, a ci zamiast spiesznego druku,
skrypt mu zatracili ; chwała bez końca płód zawiedzionego.
Jeśli tedy po polsku myślicie wydawać, pewnie o rzeczach
Polski dotyczących. Moje teki! Tułałem się z niczeni, a moje
teki to lat 7, to 16 w sekwestrze u przyjaciół leżały, cóż z nich
być może ? Coby było, trzeba albo przepracować, albo przepisać
przynajmniej samemu ; i do tego sil brakuje. Wreszcie było lam
dla Polski ale nie o Polszce ; o Polszce nic drobniejszego, chyba
co ogromniejszego : wszystko sekwestrem przepadło.
u Mówiłem i powtarzam, nie liczcie ca mnie. Straciłbym
głowę, gdybym się wysilał w dorywcze rozpisywać pisemka.
' « Myśleć mi trzeba teraz o opłaceniu długów; w tym celu wysi-
lam się teraz dla Żupańskiego, a co będzie w Woluminie, to nie
stosowne, aby u Was było. Wreszcie pewny jestem, że Żupań-
skiego wolumen prędzej wyjdzie, aniżeli wasz numer, etc. »
Z protokółu 5-go Kwietnia 1853.
' Pan Lelewel pisze do Pana Januszkiewicza pod dniem 28-go
Marca r. b. :
u Radbym bardzo doczekać się pewnego ustalenia Towarzy-
stwa ; powierzyłbym mu dla przechowania pewna kwotę mych
z obiegu schodzących publika!, po kilka exemplarzy, nie dla
— 157 —
Biblioteki, ale dla Bibliotek kilku, jakie z czasem powalana;
a przeto z warunkiem, aby te exemplarze nie były za dublety
poczytywane, będąc powierzone straży jedynie Towarzystwa.
Czyż za pośrednictwem Napoleona lV-go (sic) potwierdzenia nie
można wyjednać ? »
Z protokółu 30-go Kwietnia 1853.
P. Lelewel pod dniem 14-go Kwietnia r. b. pisze do Pana
Januszkiewicza :
« W takim stanie, w jakim się Biblioteka i Towarzystwo znaj-
dują, powierzać im depozyt jaki byłoby to powierzać go nikomu.
Przeszła mi przez głowę zabawna myśl : dla uzyskania potwier-
dzenia, możnaby Towarzystwo zamienić we francuskie. Wo-
łowski mógłby przezydować albo Walewski.
« -W tych dniach miała być vente Walckenrera, która wasza
Bibliotekę powinna była interessować. Słyszę, że nie będzie
miała miejsca, bo cała Bibliotekę Walckensera zakupił duc d'Au-
male. Katalog widziałem, kosztuje fr. 3; czyby go nie można
gdzie złowić za jednego albo za nic 7 »
W aktach nareszcie znajdujemy list Lelewela, napisany pod
dniem 30-go Listopada 1853, z Bruselli, następującej treści:
Do Towarzystwa Historycznego Polskiego.
Szanowni Koledzy,
« Z ustroni mojej nie mogąc podzielać trudów Waszych ani
wiedzieć co się dzieje, czuję, że dłużej nieprzystoi mizłudliwym
a płonym cieszyć się zaszczytem. Proszę zatym Was Szanowni
Koledzy, wykreślić mię z grona Waszego. Pewny jestem, że oce-
nicie pobudki .usunięcia się mego i zostaniecie z braterskim dla
mnie sercem, z jakim, zwatlały na siłach ale nie na uczuciu,
niezmiennie dla Was do zgonu zostanę. »
" Lelewel.
H.
KORESPONDENCYA Z MRONGOWIUSZEM
Puryi, Zł LoUgo IS5Z.
Szanowny Współziomku !
« Niniejsza odezwa nasza, z obcej a dalekiej ziemi, niesie Ci,
w rodzinnym polskim języku, poselstwo braterskich i obywa-
telskich uczuć naszych. Wygnanie, na które od lat tylu skazani
jesteśmy, nie odjęło nam ani miłości Ojczyzny, ani żarliwości
w jej służbie, ani pamięci na zacnych Współziomków, którzy
wiernością powołaniu swemu wzorem się stali. W długiem ży-
ciu Twojem, które niech Ci Bóg w zdrowiu przedłuża, byłeś ta-
kim wzorem. Sam, śród obcego języka, bez wszelkich ożywczych
zachętów, które obecność pracowników na spólnej niwie wza-
jemnie sobie udziela, mocą jedynie miłości powołania swego,
uzacniłeś życie Twoje, niezmordowana, nieprzerwana, owocna
praca około języka polskiego, który dochowujesz w całej ję-
drności i świeżości rodzimej jego istoty. Zgromadzeni w Towa-
rzystwo Miłośników rzeczy i pamiątek narodowych, czujemy
być obowiązkiem naszym oddać głośny hołd zasłudze Twojej,
przekonani, że w tern całej Polski stajemy się Iłómaczami, a
w naszym akcie nie tylko Tobie ile raczej sobie zaszczytu szu-
kamy. Owoż zapraszamy Cię, Szanowny Rodaku, abyś raczył
zoslać Członkiem Towarzystwa naszego, którego Ustawy i spra-
wozdania do niniejszego pisma załączamy, i spodziewamy się,
że nam tego oczekiwanego zaszczytu nie odmówisz.
Przy tam zaproszeniu, postanowiliśmy, skwapliwie i jedno-
myślnie, ofiarować Ci znak widomy uczuć naszych w załączo-
nym tu upominku, wyobrażającym oblicze i zasługi dostojnego
Męża, którego, wiemy, ie wspólnie z nami uwielbiasz, a który
od lat wielu Towarzystwu naszemu przewodniczy. — Okoli-
czność ta nie pozwala Prezesowi naszemu niniejsze odezwę sa-
memu podpisać. Ulegając z ochota życzeniu Kolegów, poczytuję
sobie za miły zaszczyt wolę i uczucia Towarzystwa moim pod-
pisem zaświadczyć. »
W zastępstwie Prezeta, Cztonek Rady
Towarzystwa Historycznego, Kon-
serwator Biblioteki Narodowej,
Adam Mickiewicz.
Sekretarz,
Kalixt Horozewicz.
ODPIS MRONGOWIUSZA
Łaskawi Panowie !
« Gdzie się obejrzę wszędzie pustki! Wie widzę już owych
przyjaciół sprawy Polskiej. Zniknęli po części z widowni tego
świata. Tylko we śnie wyobraźnia lubi się jeszcze bawić z nimi.
— Gdy się tak chorowity nudzę i za nimi tęsknię, aliści nadcho-
dzi lube pismo Pańskie, z nominacya moja na Członka Towa-
rzystwa Historycznego, z drogim upominkiem medalu Szano-
wnego Prezesa Towarzystwa, — i przerywa na chwilę myśli
melancholiczne.
« Z rozczulonem sercem uznaję wielkość obowiązku do wy-
wdzięczenia się za łaskawe względy, któremi mnie Panowie za-
szczycili. Żałuję tylko, te mój wiek podeszły, w 88-ym roku zy-
— 160 -
eis, i ciągła chorowitość przeszkadza mi być czynnym. Zielony
kolor nadziei spełzł nam, i powtarzały się często w życiu owe
dzieje o Syzyfie, kamień pod górę toczącym. Któżby nie ubole-
wał nad losem narodu polskiego. Niewybadane sa drogi Pań-
skie 1 Ale koniec może być wesoły.
« Z głebokiem uszanowaniem zostaję łaskawych Panów moich
wiele obowiązany i pokorny sługa. »
Celestyn Mrongowiusz,
Kaznodzieja przy kościele Sw. Anny.
« P. S. — Jeżeliby to Panów nie nudziło, prosiłbym wartość
moich błahych prac w Grammatologii rozpoznać z przedmo-
wy do mojej Gram maty ki z roku 1837, u xięgarza Anhuta
w Gdańsku. »
J.
KONKURSY
TOWARZYSTWA HISTORYCZNO-LITERACKIEGO
i. — Na pierwszy swój Konkurs Rada Towarzystwa Hislory-
emo-Literac kiego ogłosiła (3-go Marca i867) przedmiot nastę-
pujący:
O przyczynach słabotci rzędu polskiego w ostatnich dwóch wie-
kach (XVII i XVIII) z ocenieniem krytycznem przykładów
hittorycznych, irutytucyj i charakteru narodowego.
W Sprawozdaniu o tym Konkursie (Pary*., Bibliot. Polska
1869) Bronisław Zaleski mówi o wyborze powyższego tematu :
« W akcie swoim wyraził on (fundator kapitału konkursowego),
te przedmiotem Konkursu powinny być kwestye żywotne dla
Polski; có&zaś, w obecnej niedoli naszej, ściślej z przyszłością
Narodu może być związane, co bardziej żywotna jest dla niego
kwestye, nad trzeźwe rozpatrzenie się w niedostatkach Kon-
stytucyjnej Ustawy naszej, pod których cieniem rozwinęły się
wady narodowe i dojrzały wszystkie nieszczęścia ? Jeżeli w pe-
wnej chwili upadku potrzebowaliśmy może karmić się tylko
idealna strona dziejów naszych, to dziś, zmętnieli w nieszczę-
ściu, i wiekowem cierpieniem stwierdzona wiara w niespoty-
lość ducha narodowego ukrzepiehi, możemy, a nawet powin-
niśmy znać całą prawdę, abyśmy do mozolnej budowy przy-
szłości skutecznie zabrać się mogli. ».
Nie taiła Rada przed sobą, te ogłoszony przez nia program,
obejmował całe prawie dzieje nasze z ostatnich dwóch wieków,
— 164 —
torycznych, wydanych w ciągu bieżącego roko, uwieńczyła
tom noszący tytuł : Scriplore$ rerum Poloniarum, opracowany
i wydany przez P. Józefa Szujskiego, pragnąc uczcić zarazem
wszystkie inne jego prace i wysokie zasługi, oraz tycie szlache-
tnie młodemu pokoleniu i nauce poświecone.
4. — Zważając na liczne bardzo w ostatnich latach wyda-
wnictwa dokumentów i materyałów historycznych w języku
rossyjakim i pomnąc, te dokładna znajomość przeszłości osięga
się jedynie przez poznanie i porównanie róznostrónnych i na-
wet sprzecznych źródeł, w roku 1873 Rada wyznaczyła na
konkurs :
Zdać sprawę z wydawnictw historycznych, bądi opracowanych
bądź źródeł, przynoszących nowe fakta lub spostrzeżenia do
fmtoryi polskiej XVII i XVIII wieku, a ogłoszonych w ciągu
ostatnich lat dwudziestu w Kijowie, Moskwie i Petersburgu.
Ocenić stronę naukową tych wydawnictw.
I tego konkursu termin został o rok przedłużony, a w końcu
jego otrzymała Rada pracę z godłem « Ziarnko gorczyczne »
i nosząca odpowiedni treści swej tytuł : Polonica — Materyały
da dziejów Polski w pismach rossyjskich napotykane 180O1862 r.
Praca ta poświęcająca XVI i XVII wiekowi tylko obszerna
bibliografię, lecz za to oprócz XVIII dająca opracowanie i XIX
wieku, została uwieńczona całkowita nagroda na- posiedzeniu
3-go Maja 1876. Autorem jej był D-r Antoni i...
5. — Zniesienie Dyecezyi Chełmskiej przez rząd rossyjski było
pobudka zwrócenia uwagi na Unię Kościelna 1595 r., na ten fakt .
doniosły, w którem leżało daleko sięgające, cywilizacyjne po-.,
słannictwo Polski. Dokładne poznanie przyczyn zaniechania .
czy tez niespełnienia tego posłannictwa, a zatem upadku Unii
— przechowTŚj»(iej się już tylko' w G-alicyi — przedstawiało. «e
jako rzecz ważna i konieczna. Przeto za przedmiot do konkursu
4873-1877 Rada wybrała :
Wykazanie przyczyn, wewnętrznych i zewnętrznych, upadku Ko-
ścioła Unickiego na Rusi i Litwie, w XVIII i XIX wieku, s po-
glądem na dzisiejszy stan tegoi Kościoła w Galicyi,
Gdy jednak w oznaczonym czasie żadna praca nie nadeszła,
Rada zadanie nieco zmodyfikowała (usuwając z niego ocenienie
stanu Unii w Galicyi) i, przez wzgląd na ważność kwestyi, naj-
przód o rok jeden, a potem jeszcze o rok drugi termin przedłu-
żyła. W Lutym 1879 odebrała też nareszcie dwie obszerne i
poważne prace. Z pomiędzy nich otrzymała pierwszeństwo
praca z nadpisem wymownym « Status plorandus non descri-
bendus », a nosząca tytuł : Dzieje Kościoła Unickiego na Rusi i
Litwie w XVIII i XIX wieku, uważane pod względem wewnę-
trznych i zewnętrznych przyczyn jego upadku. Autorem jej był
X. Edward Likowski.
6. — Przedmiotem następującego konkursu, na dwulecie
1878-1880, było :
Panowanie Mieczysława Starego, według najnowszych iródeł,
ze szczególnem uwzględnieniem stosunków wewnętrznych, i
na tle obrazu politycznego, kościelnego i społecznego jego
epoki.
W odpowiedzi przybyła piękna praca p. Stanisława Smolki,
została uwieńczona i wkrótce potem poznała j$ i szersza pu-
bliczność.
7. — Pragnąc choć pośrednio przyłączyć się do uroczystości
pamiątkowej Jana Długosza, obchodzonej w Krakowie v Maju
1880 r., Rada ogłosiła na konkurs dwulecia 1880-1882 zadanie
następujące :
Odnieść tekst Długosza, wydania A Przeidzieckiego, do źródeł
rocznikarskich i kronikarskich jak nie mniej dyplomatycznych,
z których czerpał, wskazując zarazem, które realne wiadomo-
ści zdają się opierać na zaginionych iródłack. Uczynić to
przynajmniej co do pierwszych Ksiąg siedmiu.
Odpowiedział na nie p. Alesander Semkowicz ; praca jego
uwieńczona zoslała na posiedzeniu publicznem, 3 Maja 1882.
8. — Na tem samem zebraniu, na dwulecie 1883-1884, Rada
obwieściła temat konkursowy następujący :
Jakim zmianom uległo sejmowanie polskie od pierwszych dokła-
dniej znanych sejmów (1548) az do zagęszczającej się prak-
tyki liberi veto w wieku XVII 1 Czy i jakie starania zdążały
do jego naprawy ? Co jej przeszkadzało ?
koniec dodatków
SPIS TREŚCI
Słowo wstępne
I. — Pobudki do emigrowania. — Pierwsi emigranci w Paryżu.
— X. A. Czartoryski w Londynie. — Założenie Towarzystwa Litera-
ckiego w Paryżu. — Organizacya jego. — Pierwsza rocznica założe-
nia. — Papiery polskie w głowie Fryderyka W. — Posiedzenia. —
Pismo Kronika Emigracyi Polskiej. — Szczupłość kassy. — Działa-
nie publicystyczne; Memoryały podawane Izbom; Inne publiczne
kroki. — Charakter polityczny Tow. Lilcrackiego. — Nasze zapatry-
wania dziś i przed laty. — Zwról ku zajęciom naukowym. — Wy-
dział Statystyczny.— Mimowolny autor.— Rozwój Wydziału History-
csnego. — Odezwa J. U. Niemcewicza. — Sienkiewicz dusza Wy-
działu. —Kwerenda. — Gazcttc de France. — Londyńskie Grono
Historyczne. — Korespondenci
TJ. — Myśl utworzenia Biblioteki Polskiej Publicznej w Paryżu.—
Dyskussye. — Akt fundacyi. — Uroczyste otwarcie. — Zdania o Bi-
bliotece w Emigracyi. — Wzrost.— Właściciel Zbiorów Puławskich
i ich dawny stróż znowu się tu spotykają. — Postęp w Emigracyi.
— Nadzieja rządowego lokalu.— Biblioteka koczuje. — G-ł Kniazie-
wicz jako agent polski w roku 1831 i jako emigrant. — Niemcewicz
w Anglii. — Przybycie jego do Paryża. — Udziat jego w Towarzy-
stwie.— Gdzie Korony polskie? Świadectwo Xiccia Sussex. — Knia-
ziowie/, i Niemcewicz w Montmorency. — Zejście ich.— Campo Santo
polskie. — Wieczyste Nabożeństwo i pomnik w Montmorency. —To-
warzystwo w pierwszem dziesięcioleciu.— Sessye ; Członkowie ; Od-
czyty. — Cześć Towarzystwa dla Konslylucyi 3-go Maja. — Pisma
wydawane przez niektórych Członków.— Najtrudniejsze lala Towa-
rzystwa.— Postawa jego śród Emigracyi
ELI, — Osłabnięcie Towarzystwa. — Dziennikarstwo francuskie
obojętnieje. — Własność Biblioteki na imię X-cia Adama.— Mak ry na
Mieczysławska. — Rok 1846. — Schusclka. — Śmierć Ludwika Pla-
tera. — Barzykowski Wice-Prezesem. — Posiedzenia ożywiają sie
(1847). — Juliusz Słowacki. — Rok (848. — Towarzystwo Literackie
obumiera ; Wydział Historyczny zachowuje życie.— Staniewicz pro-
wadzi kwerendę.— Spuścizna po Niemcewiczu. — Mickiewicz a To-
warzystwo. — rdiiat jego w zajęciach. — Zostaje Prezesem Wydziału
Historycznego. — Rozsianie się z nim. — Kopiści Towarzystwa Do-
broczynności— Projekla wydawnicze Sienkiewicza.— Spodziewany
sukurs od Xiędza Theinera.— Korespondencja Piotra de Noyers.—
Medal na cześć X-cia A. Czarlo rys kiego.— Ciężkie czasy po r. 1848.
— « Ratujmy Bibliotekę ! » ; . . 48
IV. — Biblioteka sadowi się podn'3 na rue'des Satmaks(Viize-
sieii 1843). — Kustosz K. Markiewicz +. — Niewygody. — Ale Biblio-
teka wciąż rośnie. — Własność Biblioteki powierzona X. Adamowi
i jego sukcessorom.— Sienkiewicz. — Rok 1848.— Ledru-Rollin cofa
zasiłek rządowy. — Zapis M. Wodzińskiego. — Chwila krytyczna.—
Polskie ii Asyluni >i marzone przez Sienkiewicza. — Myśl o Składce
na Dom.— P. Merimee w Bibliotece.— Starania u Rządu. — Wydział
przemianow uje się w « Towarzystwo » Historyczne. — Mickiewicz
wraca.— Komissya Składkowa. — Odezwa o 100,000 franków. — Ró-
żne o niej zdania. — « Serdeczne Hubdanki. » — Opinia Krasińskiego.
—Duch w Towarzystwie orzeźwia się.— Lelewel wstępuje.— Mron-
gowiusz.— Składka słabnie. — Kombmacya Hr. Zamoyskiego. — Sien-
kiewicz przeciwny.— Spór w Towarzystwie.— Orzeczenie Xięcia Pre-
zesa. — Zgoda przywrócona, ale Sienkiewicz usuwa się. — Nabycie
Domu na Quai iTOrlćans. — Jego postać.— Litwin w Bibliotece. —
Uczta dana Xięciu Adamowi przez dawnych Wilericzyków. — Adres
podany Palmerslonowi.— Kustosz Staniewicz f. — W obec gotują-
cych się wypadków na Wschodzie, Towarzystwo składa adres zau-
fania Xięciu Adamowi ■ . . 60
V. — Zlanie się, zupełne obu gron w jedno « Towarzystwo ■Histo-
ryczno-Lileraekii:. — Skład Rady. Felis WrotnowskL— Wojna na
Wschodzie. — Wewnętrzne urządzenie Biblioteki.— Lord D. Stuart -f.
—Mickiewicz i. — Wiadomości Polskie. — Komitet Wydawniczy. —
Wielka Karla Polski G-ła Chrzanowskiego. — Inne wydawnictwa.—
Rozszerzenie lokalu. — « Izba Szulca • i « izba Wodzińskiego >. —
« leli dien ». — Ostatnia mowa Xięcia Adama. — Zgon jego. — Wy-
padki w Kraju 1 86* .—Wznowienie prac publicystycznych. — Rada
Biblioteczna.— Rok 1863.— Biblioteka zamknięta. — Agencya R. N.
w Bibliotece. — Biblioteka otwiera się znowu (Maj 1864). — Natura
zakładów emigracyjnych.— Roczniki Towarzystwa.— Katalogowanie
Biblioteki. — Ułożenie Zbioru Hycin. — Bronisław Zaleski. — Andrzej
Plichla f. — Układ ostateczny z Hr. Zamoyskim.— Dekret Cesarski
(i 866) nadaje Towarzystwu prawa Inslylucyi n użytku publicznego ».
— X. Władysław Czartoryski Prezesem dożywotnim, — Usiłowania
pozyskania Członków krajowych. — Przeniesienie własności na imię
Towarzystwa.— Zygmunt Krasiński a Towarzystwo.— Fundusz przez
niego ustanowiony, — Konkursy nasze. — Dostojny gość.— G-ł Za-
moyski +.— Hr. Montalambert +.— Pomnik w Montmorency dla Xię-
cia Adama 77
VI. — Wojna 1870-1871. — Barykada przed Domem Bibliotecz-
nym.— Kasa Towarzystwa w więzieniu Komuny. — Groza minęła.
— Uszczuplone grono.— Zmiany we Francy! i w naszych pojęciach.
— Polityka « emigracyjna » traci znaczenie. — Młodsza Emigracya
opuszcza Francja'. — Publiczne przemowy Prezesa ustają.— Społe-
czeństwo polskie skupia się w sobie. — Zastrzelenie prawa rozpo-
rządzenia mieniem Towarzystwa. — Straż przy Zbiorach narodo-
wych. — Nasze « Arsenały ». — Liczne straty w kolegach.— Akademia
Umiejętności w Krakowie. — Członkowie jej z pośród grona naszego.
—Papiery sejmowe z!830-1831 przekazane Bibliotece.— Ich dziwne
przygody. — Zacni pastorowie w Gellyndze. — Dział archeologiezno-
historyczny polski na Wystawie 1878. — Źródła bytu Towarzystwa.
— Przekazy pośmiertne. — Benla Kaszyca. — Jubileusz Pani S. Du-
chińskiej. — Medal dla Morawskiego. — Obchód Toruński.— Jubileusz
i. I. Kraszewskiego. — Uroczystość Dtugoszowa.— Pięćdziesięciole-
tnia rocznica Powstania Listopadowego. — Ośmdziesigta rocznica
urodzin Bohdana Zaleskiego. — Nasze wielkie imiona. — Cześć i
wdzięczność poprzednikom 94
Ostatnie słowo 107
DODATKI
A. — Spis ogólny Członków (od r. 1832 do r. 1882) oraz Skład
obecny Towarzystwa 113
B. — Grono Historyczne Londyńskie 129
C. — Wzrost i Stan obecny Biblioteki 134
D. — Nagrobki Kniaziewicza i Niemcewicza 136
E. — Protokóły z powodu wystąpienia Mickiewicza 138
P. — Medal wybity na cześć X. A. Czartoryskiego 148
G. — Stosunek z Lelewelem 149
H. — Korespondencja z Mrongowiuszem 158
J. — Konkursy Towarzystwa. . . 161
*y
DATĘ DUE
STANFORD UNIVERSITY LIBRARIES
STANFORD, CALIFORNIA 94305